- Jak oni słodko razem wyglądają! - Oznajmiła szczęśliwa Levy siedząc obok jak zwykle naburmuszonego Gajeela, który nie przystał na jej błagania o wolny taniec. W porównaniu do McGarden, czarnowłosy miał trochę inne zdanie na temat Dragneela. Znał go od tej najgorszej strony. Jaki był? Bezuczuciowy, egoistyczny, chamski, przemądrzały. Według niego Salamander jest cholernie dobrym w swojej branży skurwysynem, któremu nie raz ma ochotę przestrzelić czaszkę.
- Co to za chłopak, który przyszedł z Lucy?
- Jest naprawdę przystojny! Levy znasz go?
Koleżanki zasypywały ją pytaniami, ani na chwilę nie odrywając wzroku od różowowłosego. Nawet zignorowały własnych partnerów, który zbytnio się tym nie przejmując, ruszyli w stronę baru na drinka. Kiedy melodia piosenki zakończyła się ostatnimi słowami, para zeszła z parkietu, kierując się w stronę stolika. Dziewczęta na sam widok zbliżającego się Smoczego Zabójcy, starały się zachować zimną krew.
- Cześć. Ślicznie wyglądacie. - Pochwaliła je Heartfilia z ciepłym uśmiechem na błyszczących, zaróżowionych wargach. Denerwował ją wzrok, jakim mierzyły jej partnera jednak starała się tego nie okazywać. - A no tak, gdzie moje maniery, to jest...
- Natsu Dragneel. Miło mi was poznać. - Dokończył za blondynkę, posyłając nowo poznanym przedstawicielkom płci przeciwnej zmysłowy uśmiech. Lucy w geście zazdrości ścisnęła mocniej dłoń ukochanego. Dlaczego, aż tak bardzo na to wszystko reagowała? Miał prawo podobać się innym dziewczynom, w końcu był zabójczo przystojny. - Pójdę się napić. Chcesz coś? - Zapytał zbliżając kuszące wargi do jej skroni, tak jak lubił to robić.
- Nie pogardzę dobrym drinkiem. - Odparła odwracając głowę w taki sposób, by dostrzec jego zielone oczy. Musnął dotykiem nagie plecy blondynki, oddalając się.
- Lucy skąd tyś go wytrzasnęła? - Zapytała jedna z dziewczyn, niemal śliniąc się na widok Salamandra. Był moim kochankiem, wykorzystywałam go dla własnych potrzeb, później chronił mnie i pozostawił w pewności, że nie żyję. Spotkaliśmy się po latach, wtedy dowiedziałam się, że zamiast ochroniarzem jest jednym z najlepszych zabójców - ciekawe czy uwierzyłby w takie wytłumaczenie.
Po paru minutach Dragneel wrócił trzymając w dłoniach drink z limonką dla partnerki i szklankę whiskey Ballantines z kostkami lodu dla siebie.
- Mam nadzieję, że dobrze wybrałem. - Oznajmił wyciągając rękę z napojem w stronę dziewczyny. Doskonale wiedział, że lubiła orzeźwiające drinki. Zmysłowo upiła łyk alkoholu, mierząc go głodnym wzrokiem. Wyglądał kusząco w garniturze, jednak wolała kiedy pozostawał bez żadnych ubrań. Przyciągnął ją do siebie, trzymając dłoń na biodrze. - No więc, jak wam się podoba bal, panie? - Skierował pytanie do koleżanek partnerki.
- Jest pięknie, chociaż jak na razie nikt nie wyrywa się do tańca.
- Dajcie chłopakom chwilę, muszą się rozruszać. - Oznajmił czując jak zimny chlust bursztynowego napoju spływa do jego gardła. Oblizał dolną wargę, odkładając szklankę na stół. Nabrał głęboko powietrza, opierając się czołem o głowę Heartfilii.
- Coś się dzieje? - Zapytała zmartwiona, przerywając rozmowę ze znajomymi.
- Nic takiego. - Zapewnił z delikatnym uśmiechem. Kompletnie zapomniała o tym, iż zaledwie wczoraj wyszedł ze szpitala i wciąż nie był w najlepszym stanie. Odłożyła drinka, przykładając dłoń do umięśnionej klatki piersiowej.
- Usiądź. - Rozkazała pchając go delikatnie na krzesło. - Wziąłeś lekarstwa?
Kompletnie o tym zapomniał. Uderzył otwartą dłonią w czoło, załamując się samym sobą.
- Cholera, zapomniałem. - Przeklął, widząc po chwili jak dziewczyna wyciąga z torebki opakowanie tabletek, podając mu jedną. Nalała wody do szklanki i podała, aby popił.
- Nigdy o niczym nie pamiętasz, jeśli chodzi o twoje zdrowie. - Skarciła go, odkładając kopertówkę na miejsce. Te słowa jednak nie mijały się z prawdą. Nigdy nie dbał o swoje zdrowie, rana, choroba - za każdym razem ignorował wszelkie dolegliwości.
- Tak to już jest. - Zachichotał nabierając głośniej powietrza. Znów wstał poprawiając zmarszczoną, przez siedzenie, marynarkę. Nie przejmując się koleżankami Heartfilii ułożył dłoń na jej nagich plecach, przyciągając do siebie zwinnym ruchem. Czuł jej piersi na swojej klatce, podczas gdy drugą dłonią opatulił delikatny kark. Ciepły oddech muskał jasną cerę dziewczyny, powodując przyjemne drżenie. - Chodź, musimy porozmawiać.
Oznajmił stanowczo ciągnąc partnerkę za sobą, ku pokojom znajdującym się na piętrze budynku. Nim się spostrzegła, zamknął za sobą drzwi pewnym ruchem, przekręcając klucz w zamku.
- A więc o czym chciałeś porozmawiać? - Zapytała kuszącym tonem, przykładając dłoń do mostka. Silne dłonie oplotły jej talię, przyciągając do umięśnionego ciała.
- Przez ten tydzień odkryłem coś niepokojącego.
- Cóż to takiego? - Wyszeptała w jego usta, czekając na pocałunek.
- Potrzebuję cię. - Kruche ciało zalała przyjemna fala ciepła, znajdując swe ujście w przyspieszonym biciu serca. Czekoladowe tęczówki zaszklił blask diamentowych łez. Mieniące się, dzięki błyszczykowi, wargi wygięły kąciki ku górze, tworząc delikatny uśmiech dodający jej uroku. Nie powstrzymując się ani chwili dłużej poczuła smak Natsu, wymieszany z charakterystycznym aromatem whiskey. Drobną dłoń ułożyła na widocznej kości policzkowej, muskając szorstką skórę opuszkami palców. Słowa, których oczekiwała od samego początku aż do teraz, poprzez sny i marzenia stały się prawdą - wypowiedziane łagodnym, ale i stanowczym tonem z lekką chrypką szeptu. Były jak melodia, do której mogła tańczyć.
Nie usłyszała od niego żadnego konkretnego wyznania. Skrywał uczucia, grał silniejszego niż jest. Przede mną się nie ukryjesz. Silne ciało skrywa słabą duszę, piękna twarz chowa najgorszy ból, groźna maska zakrywa potok słonych łez. Znajdę cię choćby na końcu świata.
Przemieszczał wargi po długiej szyi, podczas gdy ona powstrzymywała krystaliczne kropelki radości przed zniszczeniem makijażu. I już na zawsze pozostanę z tobą.
- Dlaczego to mnie kochasz? - Zacytowała słowa poprzedniej piosenki jako własne pytanie. Był piękny, niemalże idealny. Zarysowana szczęka, widoczne kości policzkowe, wyrzeźbione ciało, kuszące usta, piękne oczy i głos potrafiący zmanipulować ją w każdej chwili. Więc dlaczego właśnie ona? Szkarłatnowłosa dziewczyna, która jest jego przyjaciółką wygląda jak kobieta idealna, a on zdecydował się na nią. Czy każdy z nich był bliski ideałowi?
Uchwycił dłoń blondynki pozwalając by dotknęła jego blizny na szyi, następnie przyłożył do piersi by wyczuła bicie serca. Czuła się jak w filmie, romantycznym serialu telewizyjnym. Jednakże te chwile były prawdą, a mężczyzna przed nią nie pozostawał złudzeniem.
- Ruszyłaś coś, o czym zapomniałem. - Wszystkie uczucia napędzały życie.
Znów mieli połączyć swoje usta w pocałunku, kiedy po budynku rozległ się huk broni palnej. Salamander przymrużył powieki, wysłuchując krzyczących głosów, kolejnych strzałów, kroków uciekania, szlochania paniki i rozpaczy.
- Co to? - Zapytała robiąc bezpieczny krok w tył.
- Nici z urlopu, praca mnie tak kocha że pójdzie za mną wszędzie. - Odparł wyciągając zza marynarki swój ukochany rewolwer Colt Dragoon. Ładunek 50 grainów prochu przy okrągłej kuli i 40 grainów dla pocisku stożkowego czyni ten pistolet, niewiele słabszymi od słynnego poprzednika - Colta Walkera. Oba te modele były ulubionymi modelami zarówno przez stronę Konfederacji jak i Unii. Do czasów nowoczesnych modeli broni typu magnum, były jednymi z najmocniejszych produkowanych seryjnie rewolwerów. Dragoon projektowany był z myślą o kawalerii (stąd nazwa Dragoon) jako broń przewożona w olstrach przy siodle. Rewolwer ten jest mocny, efektywny, wytrzymały i celny. Mechanizm spustowo-uderzeniowy jest 3-pozycyjny oprócz dwóch pozycji skrajnych (zwolniony oraz napięty) umożliwia pozostawienie w stanie pół-napiętym w celu zakładania kapiszonów na kominek. Rewolwer posiada pobojczyk dźwigniowy, umieszczony zawiasowo pod lufą broni. Pobojczyk jest przeznaczony do dociskania kul ołowianych w komorach magazynka. Kaliber wynosi .44, zaś długość lufy to 187 mm.
- Miałeś ze sobą broń?! - Zapytała oburzona tym faktem.
- To część mnie, kochanie. - Wyszeptał otwierając cicho drzwi. Spokojnym krokiem opuścił pomieszczenie, regulując delikatny oddech. - Zostań tutaj. - Rozkazał szeptem, na co blondynka zacisnęła dłonie w pięści, układając błyszczące usta w prostą linię.
- Jesteś osłabiony, nie możesz...
- To mój obowiązek, panno Heartfilio. - Te słowa mówił za każdym razem, kiedy pracował dla jej ojca. Dlaczego wywoływało to ciarki na jej skórze? Oschły ton, żądza mordu w oczach i śmiertelna powaga na twarzy. Znów staje się mordercą.- Zostań tu.
Rozkazał wiedząc, że ma do zużycia jedynie sześć strzałów. Spokojnymi krokami zszedł na dół, niemal niezauważalnie. Skrywał się za ścianą, filarami, barem, trzymając wskazujący palec na spuście. Wypuścił powoli powietrze z ust kontrolując oddech, wysłuchując każdy dźwięk, ustawiając zaistniałą sytuację i obmyślając plan.
W postaci zakładników mieli ponad sto osób, gdzie mogą pozbawiać życie jedną co kilka lub kilkanaście minut. W tej kwestii policja pozostaje bezbronna. Z głosów oraz dźwięku kroków, mógł wywnioskować, że napastnikami jest około pięciu mężczyzn. Pod znakiem zapytania pozostawała spisana kwestia broni.
Znając Gajeela zapewne ma przy sobie broń, choć nie miał bladego pojęcia, jak ma do niego dotrzeć. Delikatnie wychylił się zza baru, szukając wzrokiem czarnowłosego, dobrze rozbudowanego, z żelastwem w mordzie - zabójcy.
- Gdzie on jest? - Zapytał sam siebie, słysząc odgłos wystrzelanego naboju. No tak, Redfox nie mógłby zabrać ze sobą zwykłej broni. Trzymał w dłoniach pistolet maszynowy Steyr TMP, austriacki kompaktowy pistolet maszynowy kalibru 9 x 19 mm Parabellum. Jest on indywidualną bronią samoczynno-samopowtarzalną wykonaną w dużej części z tworzywa sztucznego IXEF 1313 . Zasada działania automatyki oparta jest o wykorzystanie krótkiego odrzutu lufy, z ryglowaniem przez jej obrót. Po wystrzeleniu ostatniego naboju zamek zatrzymuje się w tylnym położeniu na zaczepie. Dźwignia zwalniania z zaczepu po lewej stronie szkieletu, nad chwytem pistoletowym. Mechanizm spustowy kurkowy umożliwia strzelanie ogniem pojedynczym i seriami. Zmianę rodzaju ognia zapewnia spust dwuchodowy, czyli krótkie ściągnięcie spustu powoduje oddanie pojedynczego strzału, długi serii. Bezpiecznik ma postać kołka przechodzącego w poprzek górnej części chwytu. Wciśnięty z lewej strony zabezpiecza broń, wciśnięty z prawej strony odbezpiecza. Pistolet zasilany jest z dwurzędowych magazynków pudełkowych o pojemności 15 lub 30 naboi - gniazdo magazynka w chwycie pistoletowym, przycisk zwalniania magazynka po lewej stronie chwytu w miejscu połączenia chwytu z osłoną spustu. Przyrządy celownicze składają się z muszki regulowanej w pionie i szczerbinki regulowanej w poziomie. Wycięcia na szczycie komory zamkowej pełnią rolę podstawy do mocowania celowników optycznych i kolimatorowych. TMP nie posiada kolby. - E! Nie zabijaj ich!
- E? A niby dlaczego mam cie słuchać?! - Oburzył się, mierząc wzrokiem Dragneela.
- Bo Armor jest pod władzą Egzekutora, nawet jeśli masz rangę S. - Wytłumaczył z szarmanckim uśmiechem, kiedy kula przemknęła tuż obok jego głowy. Zmarszczył brwi, ściskając mocniej rękojeść rewolweru. Pamiętał, że ma do wykorzystania zaledwie sześć strzałów, co oznaczało iż żaden z nich nie może chybić. Na szczęście Redfox wyposażony był w coś o wiele skuteczniejszego i lepszego. Ponownie skrył się za marmurowym, walcowatym filarem mierząc wzrokiem zaistniałe przed nim obiekty, w postaci przeróżnych alkoholi. Prychnął pod nosem, wiedząc iż nie przyniosą mu żadnego pożytku w walce. Wertował wszelkie opcje w swoim umyśle - przestrzeń była otwarta, więc ujawniając się pozostaje łatwym celem. Równocześnie nie mogą ich pozabijać, ponieważ nie pracują na podstawie zlecenia. I tu istnieje złośliwy haczyk. Zbyt wiele widzów, zbyt małe przygotowanie, zbyt wielkie ryzyko.
Drugą sprawą, było to czy ktokolwiek wpadł na to, żeby zawiadomić policję? I po trzecie - czy on nie może nigdzie spokojnie wyjść, by nie wpaść w kłopoty?
Odetchnął głęboko, chowając broń za marynarkę. Ukradkiem zerknął na, osłaniającego Levy, Gejeela ze Steyrem w rękach. Po jego minie można było wywnioskować czystą nienawiść, złość, chęć mordu - czyli to co zawsze, na porządku dziennym.
- No dalej Natsu, myśl. - Mówił do siebie, rozważając wszelkie opcje przychodzące mu do głowy.
- Ej! Różowy wyłaź stamtąd albo rozwalę tej panience łeb!
Wyglądając zza filaru, dostrzegł przerażoną Lisannę z pistoletem przyłożonym do skroni. Krótkie, białe włosy były ułożone jak zawsze, niebieskie tęczówki drżały ze strachu, równie z całym ciałem, przyodzianym w liliową, sięgającą do ziemi suknię.
Zacisnął mocno zęby, posłusznie opuszczając kryjówkę. Normalnie nie obchodziłoby go żadne, z zebranych tutaj żyć. Jednak byli znajomymi Lucy, więc czuł się zobowiązany.
- Puść ją. - Rozkazał oschłym tonem. Zamaskowany pchnął dziewczynę do całej reszty, celując w nieruchomego Dragneela. Czuł zagrożenie z jego strony.
- Nie próbuj żadnych sztuczek. - Salamander przymrużył powieki, mierząc wzrokiem napastników. Bawiło go to. Zamiast wziąć się do roboty, napadali na niewinnych ludzi, żądając kosmicznego okupu. Jeśli się nie mylił posterunek policji znajdował się dziesięć minut drogi od lokalu, więc czemu się spóźniali? Chyba, że stali na zewnątrz, chociaż nie umknęłyby jego uwadze syreny. Rozejrzał się dookoła, nie odwracając głowy.
Teraz już wiedział! W sali zamontowany był system anty-pożarowy, czujniki po spotkaniu z dymem aktywują się wraz z alarmem. Woda zmoczy cały parkiet utrudniając poruszanie się, jeśli mają przy sobie urządzenia komunikacyjne jest duża szansa, że przestaną działać. Głośny sygnał rozproszy napastników, dając reszcie szansę na ucieczkę. Ale czy taka ilość osób zdąży uciec? Czy on zdąży wystarczająco szybko zareagować?
Kątem oka zerknęli na siebie z Gajeelem, dzięki czemu Redfox od razu zrozumiał, że Natsu ma w zanadrzu jakiś plan. Opuścił broń, dzięki czemu wrogowie uspokoili się trochę. Różowowłosy spokojnym ruchem sięgnął do kieszeni. Napastnicy wzmocnili swą czujność, kładąc palec na spuście.
- Spokojnie. Chcę po prostu zapalić. - Oznajmił wkładając jednego papierosa do ust. Mężczyźni spojrzeli na niego zdziwieni, zastanawiając się czy aby na pewno ma równo pod sufitem. Nie, nie ma. Widocznie byli idiotami, skoro postanowili mu na to pozwolić, ale tym lepiej dla niego i Gajeela. Poczuł jak nikotyna wypełnia jego płuca, a dym powoli unosi się ku górze. Szybko wypuścił kolejną chmurę, badając czy plan chyli się ku dobrej stronie.
Przymrużył powieki obserwując niepowodzenie się pomysłu. Dymu było stanowczo za mało jak na wielką salę. Zaklął pod nosem, ponownie zaciągając się nikotyną.
- Znalazłeś ją? - Zapytał jeden z nich. A więc mają konkretny cel?
- Tak. - Zielone tęczówki niebezpiecznie drżały, zęby zacisnęły się mocno a krew wrzała z gniewu. Przekroczyli granicę, której nikt nie powinien poznać.
Blondynka upadła, rzucona na posadzkę. Mimo wszystko nadal wyglądała pięknie. Wrogość i przerażenie mieszały się na jej twarzy.
Miał gdzieś widownię, brak zlecenia, czyjąś śmierć. Wyciągnął Colt Dragoona zza marynarki, popadając w szał. Nie pomogą kuloodporne kamizelki, broń jaką posiadają. Jeden strzał rewolwerem powalił napastnika, trafiając w głowę - nieosłoniętą część ciała, aczkolwiek niezbędną do życia. Odbił się nogami od podłoża, ruszając ku kolejnemu. Sprawnie ominął strzał, odchylając ciało w bok, by ujrzeć jak Redfox powala kolejnego z uśmiechem. Jednak jemu nie było do śmiechu, chcieli zranić Lucy - tyle wystarczy by poczuł żądzę mordu.
Kopnął kolejnego napastnika w brzuch, wykręcając za nadgarstek przez co ten upadł z hukiem na posadzkę. Nim zdążył zorientować się w sytuacji nabój roztrzaskał jego czaszkę. Pozostały mu cztery strzały, więcej nie potrzeba.
- Nie ruszaj się! - Krzyknął jeden z nich, przykładając broń do głowy Dragneela, którego to nawet nie ruszyło. Złapał za dłoń przeciwnika tak mocno, iż zmusiło go to do wypuszczenia pistoletu. Wertował mężczyznę wrogim spojrzeniem przez parę sekund, by bez wahania pozbawić go życia. Trzy strzały, dwóch na celowniku.
Huk wystrzelanego naboju rozbrzmiał niemal w całej sali. Źródłem był nie nikt inny jak Gajeel, zasłaniający Levy własnym ciałem.
- Natsu wychodzimy stąd. - Rozkazała Heartfilia trzymając za dłoń ukochanego. Nie mogła pozwolić, by policja zobaczyła to do czego dopuścili. To morderstwo i nic tego nie tłumaczy, a przynajmniej w tym świecie. Nawet jeśli chronisz życia innych.
Przez chwilę nic nie odpowiadał, jednak nie mógł zaprzeczyć. Wiedział jakie ciągną się za tym konsekwencje. Zacisnął usta w wąską linię i ruszył ku tylnym drzwiom wyjściowym, ciągnąc za sobą blondynkę.
- Lepiej też się zmywaj. - Warknął przechodząc obok Redfoxa, który kiwnął głową. Ostatnie co uczynili przed wyjściem to wycelowanie w tego jednego napastnika. Nie tak, aby go zabić, ale poważnie zranić. Colt Dragoon przebił lewe udo, zaś Steyr TMP - prawy bok.
Wszyscy byli tak zszokowani, że nawet nie pomyślą o wydaniu tej dwójki, nazbyt bojąc się ryzyka śmierci. W pewnym sensie ta dwójka miała doskonały trening, przed tym co ich czeka.
Dragneel otworzył drzwi apartamentu przed blondynką, zaciskając ze złości zęby, przez co jego doskonale zarysowana szczęka napinała się seksownie. Dziewczyna spokojnym krokiem weszła do pomieszczenia, zsuwając z ramion marynarkę chłopaka, pozbywając się szpilek, a torebkę odłożyła na łóżko. Z niepokojem spoglądała na znerwicowanego Salamandra.
Położył Colt Dragoona na stoliku nocnym, przecierając twarz dłonią.
- Natsu, przecież nic się nie stało. - Powiedziała po raz kolejny, podchodząc bliżej niego.
- Jak nie? Jak to kurwa nie?! Celowali w ciebie, chodziło im właśnie o ciebie! Mogło ci się coś stać, a ja za późno się zorientowałem! - Krzyczał zdenerwowany, jednak uspokoił się, kiedy zobaczył przestraszone oczy Heartfilii. Wyraz jego twarzy złagodniał. - Boże. Luce, przepraszam, nie chciałem krzyczeć. - Podszedł do niej i mocno objął silnymi ramionami, jakby chciał ochronić jej kruche ciało przed złem tego świata. Opatuliła go rękami w pasie, czując napinające się, pod białą koszulą, mięśnie.
- Rozumiem, że jesteś zdenerwowany. - Odpowiedziała ze zrozumieniem. Żałowała jedynie, że bal się nie udał. Na całe szczęście nikt z gości nie został ranny, a napastnicy zostali skuci i zabrani na policję. Tego nie lubiła w byciu córką bogatego prawnika. - Spędźmy resztę wieczoru w spokoju, sami. Poróbmy coś, tak jak normalne pary. - Poprosiła. Różowowłosy złożył delikatny pocałunek na jej czole, głaszcząc po włosach.
- Może dzisiaj uda nam się zjeść kolację. - Trudno było jej się zaśmiać w tej sytuacji. Ostatnio skończyło się tym, że serce Dragneela przestało bić. Mimo, iż doskonale znała ryzyko z jakim mierzy się ktoś taki jak on, nie chciała tracić ukochanej osoby.
Wziął marynarkę i poszedł przebrać się w coś wygodnego. Elegancki strój zastąpił czarnymi, dresowymi spodniami, luźno trzymającymi się na biodrach i granatowym t-shirtem z dekoltem wyciętym w serek. Lubiła na niego patrzeć w takich ubraniach, wyglądał wtedy jak zwyczajny, młody dorosły chłopak.
- Coś się dzieje? - Zapytała zmartwiona, przerywając rozmowę ze znajomymi.
- Nic takiego. - Zapewnił z delikatnym uśmiechem. Kompletnie zapomniała o tym, iż zaledwie wczoraj wyszedł ze szpitala i wciąż nie był w najlepszym stanie. Odłożyła drinka, przykładając dłoń do umięśnionej klatki piersiowej.
- Usiądź. - Rozkazała pchając go delikatnie na krzesło. - Wziąłeś lekarstwa?
Kompletnie o tym zapomniał. Uderzył otwartą dłonią w czoło, załamując się samym sobą.
- Cholera, zapomniałem. - Przeklął, widząc po chwili jak dziewczyna wyciąga z torebki opakowanie tabletek, podając mu jedną. Nalała wody do szklanki i podała, aby popił.
- Nigdy o niczym nie pamiętasz, jeśli chodzi o twoje zdrowie. - Skarciła go, odkładając kopertówkę na miejsce. Te słowa jednak nie mijały się z prawdą. Nigdy nie dbał o swoje zdrowie, rana, choroba - za każdym razem ignorował wszelkie dolegliwości.
- Tak to już jest. - Zachichotał nabierając głośniej powietrza. Znów wstał poprawiając zmarszczoną, przez siedzenie, marynarkę. Nie przejmując się koleżankami Heartfilii ułożył dłoń na jej nagich plecach, przyciągając do siebie zwinnym ruchem. Czuł jej piersi na swojej klatce, podczas gdy drugą dłonią opatulił delikatny kark. Ciepły oddech muskał jasną cerę dziewczyny, powodując przyjemne drżenie. - Chodź, musimy porozmawiać.
Oznajmił stanowczo ciągnąc partnerkę za sobą, ku pokojom znajdującym się na piętrze budynku. Nim się spostrzegła, zamknął za sobą drzwi pewnym ruchem, przekręcając klucz w zamku.
- A więc o czym chciałeś porozmawiać? - Zapytała kuszącym tonem, przykładając dłoń do mostka. Silne dłonie oplotły jej talię, przyciągając do umięśnionego ciała.
- Przez ten tydzień odkryłem coś niepokojącego.
- Cóż to takiego? - Wyszeptała w jego usta, czekając na pocałunek.
- Potrzebuję cię. - Kruche ciało zalała przyjemna fala ciepła, znajdując swe ujście w przyspieszonym biciu serca. Czekoladowe tęczówki zaszklił blask diamentowych łez. Mieniące się, dzięki błyszczykowi, wargi wygięły kąciki ku górze, tworząc delikatny uśmiech dodający jej uroku. Nie powstrzymując się ani chwili dłużej poczuła smak Natsu, wymieszany z charakterystycznym aromatem whiskey. Drobną dłoń ułożyła na widocznej kości policzkowej, muskając szorstką skórę opuszkami palców. Słowa, których oczekiwała od samego początku aż do teraz, poprzez sny i marzenia stały się prawdą - wypowiedziane łagodnym, ale i stanowczym tonem z lekką chrypką szeptu. Były jak melodia, do której mogła tańczyć.
Nie usłyszała od niego żadnego konkretnego wyznania. Skrywał uczucia, grał silniejszego niż jest. Przede mną się nie ukryjesz. Silne ciało skrywa słabą duszę, piękna twarz chowa najgorszy ból, groźna maska zakrywa potok słonych łez. Znajdę cię choćby na końcu świata.
Przemieszczał wargi po długiej szyi, podczas gdy ona powstrzymywała krystaliczne kropelki radości przed zniszczeniem makijażu. I już na zawsze pozostanę z tobą.
- Dlaczego to mnie kochasz? - Zacytowała słowa poprzedniej piosenki jako własne pytanie. Był piękny, niemalże idealny. Zarysowana szczęka, widoczne kości policzkowe, wyrzeźbione ciało, kuszące usta, piękne oczy i głos potrafiący zmanipulować ją w każdej chwili. Więc dlaczego właśnie ona? Szkarłatnowłosa dziewczyna, która jest jego przyjaciółką wygląda jak kobieta idealna, a on zdecydował się na nią. Czy każdy z nich był bliski ideałowi?
Uchwycił dłoń blondynki pozwalając by dotknęła jego blizny na szyi, następnie przyłożył do piersi by wyczuła bicie serca. Czuła się jak w filmie, romantycznym serialu telewizyjnym. Jednakże te chwile były prawdą, a mężczyzna przed nią nie pozostawał złudzeniem.
- Ruszyłaś coś, o czym zapomniałem. - Wszystkie uczucia napędzały życie.
Znów mieli połączyć swoje usta w pocałunku, kiedy po budynku rozległ się huk broni palnej. Salamander przymrużył powieki, wysłuchując krzyczących głosów, kolejnych strzałów, kroków uciekania, szlochania paniki i rozpaczy.
- Co to? - Zapytała robiąc bezpieczny krok w tył.
- Nici z urlopu, praca mnie tak kocha że pójdzie za mną wszędzie. - Odparł wyciągając zza marynarki swój ukochany rewolwer Colt Dragoon. Ładunek 50 grainów prochu przy okrągłej kuli i 40 grainów dla pocisku stożkowego czyni ten pistolet, niewiele słabszymi od słynnego poprzednika - Colta Walkera. Oba te modele były ulubionymi modelami zarówno przez stronę Konfederacji jak i Unii. Do czasów nowoczesnych modeli broni typu magnum, były jednymi z najmocniejszych produkowanych seryjnie rewolwerów. Dragoon projektowany był z myślą o kawalerii (stąd nazwa Dragoon) jako broń przewożona w olstrach przy siodle. Rewolwer ten jest mocny, efektywny, wytrzymały i celny. Mechanizm spustowo-uderzeniowy jest 3-pozycyjny oprócz dwóch pozycji skrajnych (zwolniony oraz napięty) umożliwia pozostawienie w stanie pół-napiętym w celu zakładania kapiszonów na kominek. Rewolwer posiada pobojczyk dźwigniowy, umieszczony zawiasowo pod lufą broni. Pobojczyk jest przeznaczony do dociskania kul ołowianych w komorach magazynka. Kaliber wynosi .44, zaś długość lufy to 187 mm.
- Miałeś ze sobą broń?! - Zapytała oburzona tym faktem.
- To część mnie, kochanie. - Wyszeptał otwierając cicho drzwi. Spokojnym krokiem opuścił pomieszczenie, regulując delikatny oddech. - Zostań tutaj. - Rozkazał szeptem, na co blondynka zacisnęła dłonie w pięści, układając błyszczące usta w prostą linię.
- Jesteś osłabiony, nie możesz...
- To mój obowiązek, panno Heartfilio. - Te słowa mówił za każdym razem, kiedy pracował dla jej ojca. Dlaczego wywoływało to ciarki na jej skórze? Oschły ton, żądza mordu w oczach i śmiertelna powaga na twarzy. Znów staje się mordercą.- Zostań tu.
Rozkazał wiedząc, że ma do zużycia jedynie sześć strzałów. Spokojnymi krokami zszedł na dół, niemal niezauważalnie. Skrywał się za ścianą, filarami, barem, trzymając wskazujący palec na spuście. Wypuścił powoli powietrze z ust kontrolując oddech, wysłuchując każdy dźwięk, ustawiając zaistniałą sytuację i obmyślając plan.
W postaci zakładników mieli ponad sto osób, gdzie mogą pozbawiać życie jedną co kilka lub kilkanaście minut. W tej kwestii policja pozostaje bezbronna. Z głosów oraz dźwięku kroków, mógł wywnioskować, że napastnikami jest około pięciu mężczyzn. Pod znakiem zapytania pozostawała spisana kwestia broni.
Znając Gajeela zapewne ma przy sobie broń, choć nie miał bladego pojęcia, jak ma do niego dotrzeć. Delikatnie wychylił się zza baru, szukając wzrokiem czarnowłosego, dobrze rozbudowanego, z żelastwem w mordzie - zabójcy.
- Gdzie on jest? - Zapytał sam siebie, słysząc odgłos wystrzelanego naboju. No tak, Redfox nie mógłby zabrać ze sobą zwykłej broni. Trzymał w dłoniach pistolet maszynowy Steyr TMP, austriacki kompaktowy pistolet maszynowy kalibru 9 x 19 mm Parabellum. Jest on indywidualną bronią samoczynno-samopowtarzalną wykonaną w dużej części z tworzywa sztucznego IXEF 1313 . Zasada działania automatyki oparta jest o wykorzystanie krótkiego odrzutu lufy, z ryglowaniem przez jej obrót. Po wystrzeleniu ostatniego naboju zamek zatrzymuje się w tylnym położeniu na zaczepie. Dźwignia zwalniania z zaczepu po lewej stronie szkieletu, nad chwytem pistoletowym. Mechanizm spustowy kurkowy umożliwia strzelanie ogniem pojedynczym i seriami. Zmianę rodzaju ognia zapewnia spust dwuchodowy, czyli krótkie ściągnięcie spustu powoduje oddanie pojedynczego strzału, długi serii. Bezpiecznik ma postać kołka przechodzącego w poprzek górnej części chwytu. Wciśnięty z lewej strony zabezpiecza broń, wciśnięty z prawej strony odbezpiecza. Pistolet zasilany jest z dwurzędowych magazynków pudełkowych o pojemności 15 lub 30 naboi - gniazdo magazynka w chwycie pistoletowym, przycisk zwalniania magazynka po lewej stronie chwytu w miejscu połączenia chwytu z osłoną spustu. Przyrządy celownicze składają się z muszki regulowanej w pionie i szczerbinki regulowanej w poziomie. Wycięcia na szczycie komory zamkowej pełnią rolę podstawy do mocowania celowników optycznych i kolimatorowych. TMP nie posiada kolby. - E! Nie zabijaj ich!
- E? A niby dlaczego mam cie słuchać?! - Oburzył się, mierząc wzrokiem Dragneela.
- Bo Armor jest pod władzą Egzekutora, nawet jeśli masz rangę S. - Wytłumaczył z szarmanckim uśmiechem, kiedy kula przemknęła tuż obok jego głowy. Zmarszczył brwi, ściskając mocniej rękojeść rewolweru. Pamiętał, że ma do wykorzystania zaledwie sześć strzałów, co oznaczało iż żaden z nich nie może chybić. Na szczęście Redfox wyposażony był w coś o wiele skuteczniejszego i lepszego. Ponownie skrył się za marmurowym, walcowatym filarem mierząc wzrokiem zaistniałe przed nim obiekty, w postaci przeróżnych alkoholi. Prychnął pod nosem, wiedząc iż nie przyniosą mu żadnego pożytku w walce. Wertował wszelkie opcje w swoim umyśle - przestrzeń była otwarta, więc ujawniając się pozostaje łatwym celem. Równocześnie nie mogą ich pozabijać, ponieważ nie pracują na podstawie zlecenia. I tu istnieje złośliwy haczyk. Zbyt wiele widzów, zbyt małe przygotowanie, zbyt wielkie ryzyko.
Drugą sprawą, było to czy ktokolwiek wpadł na to, żeby zawiadomić policję? I po trzecie - czy on nie może nigdzie spokojnie wyjść, by nie wpaść w kłopoty?
Odetchnął głęboko, chowając broń za marynarkę. Ukradkiem zerknął na, osłaniającego Levy, Gejeela ze Steyrem w rękach. Po jego minie można było wywnioskować czystą nienawiść, złość, chęć mordu - czyli to co zawsze, na porządku dziennym.
- No dalej Natsu, myśl. - Mówił do siebie, rozważając wszelkie opcje przychodzące mu do głowy.
- Ej! Różowy wyłaź stamtąd albo rozwalę tej panience łeb!
Wyglądając zza filaru, dostrzegł przerażoną Lisannę z pistoletem przyłożonym do skroni. Krótkie, białe włosy były ułożone jak zawsze, niebieskie tęczówki drżały ze strachu, równie z całym ciałem, przyodzianym w liliową, sięgającą do ziemi suknię.
Zacisnął mocno zęby, posłusznie opuszczając kryjówkę. Normalnie nie obchodziłoby go żadne, z zebranych tutaj żyć. Jednak byli znajomymi Lucy, więc czuł się zobowiązany.
- Puść ją. - Rozkazał oschłym tonem. Zamaskowany pchnął dziewczynę do całej reszty, celując w nieruchomego Dragneela. Czuł zagrożenie z jego strony.
- Nie próbuj żadnych sztuczek. - Salamander przymrużył powieki, mierząc wzrokiem napastników. Bawiło go to. Zamiast wziąć się do roboty, napadali na niewinnych ludzi, żądając kosmicznego okupu. Jeśli się nie mylił posterunek policji znajdował się dziesięć minut drogi od lokalu, więc czemu się spóźniali? Chyba, że stali na zewnątrz, chociaż nie umknęłyby jego uwadze syreny. Rozejrzał się dookoła, nie odwracając głowy.
Teraz już wiedział! W sali zamontowany był system anty-pożarowy, czujniki po spotkaniu z dymem aktywują się wraz z alarmem. Woda zmoczy cały parkiet utrudniając poruszanie się, jeśli mają przy sobie urządzenia komunikacyjne jest duża szansa, że przestaną działać. Głośny sygnał rozproszy napastników, dając reszcie szansę na ucieczkę. Ale czy taka ilość osób zdąży uciec? Czy on zdąży wystarczająco szybko zareagować?
Kątem oka zerknęli na siebie z Gajeelem, dzięki czemu Redfox od razu zrozumiał, że Natsu ma w zanadrzu jakiś plan. Opuścił broń, dzięki czemu wrogowie uspokoili się trochę. Różowowłosy spokojnym ruchem sięgnął do kieszeni. Napastnicy wzmocnili swą czujność, kładąc palec na spuście.
- Spokojnie. Chcę po prostu zapalić. - Oznajmił wkładając jednego papierosa do ust. Mężczyźni spojrzeli na niego zdziwieni, zastanawiając się czy aby na pewno ma równo pod sufitem. Nie, nie ma. Widocznie byli idiotami, skoro postanowili mu na to pozwolić, ale tym lepiej dla niego i Gajeela. Poczuł jak nikotyna wypełnia jego płuca, a dym powoli unosi się ku górze. Szybko wypuścił kolejną chmurę, badając czy plan chyli się ku dobrej stronie.
Przymrużył powieki obserwując niepowodzenie się pomysłu. Dymu było stanowczo za mało jak na wielką salę. Zaklął pod nosem, ponownie zaciągając się nikotyną.
- Znalazłeś ją? - Zapytał jeden z nich. A więc mają konkretny cel?
- Tak. - Zielone tęczówki niebezpiecznie drżały, zęby zacisnęły się mocno a krew wrzała z gniewu. Przekroczyli granicę, której nikt nie powinien poznać.
Blondynka upadła, rzucona na posadzkę. Mimo wszystko nadal wyglądała pięknie. Wrogość i przerażenie mieszały się na jej twarzy.
Miał gdzieś widownię, brak zlecenia, czyjąś śmierć. Wyciągnął Colt Dragoona zza marynarki, popadając w szał. Nie pomogą kuloodporne kamizelki, broń jaką posiadają. Jeden strzał rewolwerem powalił napastnika, trafiając w głowę - nieosłoniętą część ciała, aczkolwiek niezbędną do życia. Odbił się nogami od podłoża, ruszając ku kolejnemu. Sprawnie ominął strzał, odchylając ciało w bok, by ujrzeć jak Redfox powala kolejnego z uśmiechem. Jednak jemu nie było do śmiechu, chcieli zranić Lucy - tyle wystarczy by poczuł żądzę mordu.
Kopnął kolejnego napastnika w brzuch, wykręcając za nadgarstek przez co ten upadł z hukiem na posadzkę. Nim zdążył zorientować się w sytuacji nabój roztrzaskał jego czaszkę. Pozostały mu cztery strzały, więcej nie potrzeba.
- Nie ruszaj się! - Krzyknął jeden z nich, przykładając broń do głowy Dragneela, którego to nawet nie ruszyło. Złapał za dłoń przeciwnika tak mocno, iż zmusiło go to do wypuszczenia pistoletu. Wertował mężczyznę wrogim spojrzeniem przez parę sekund, by bez wahania pozbawić go życia. Trzy strzały, dwóch na celowniku.
Huk wystrzelanego naboju rozbrzmiał niemal w całej sali. Źródłem był nie nikt inny jak Gajeel, zasłaniający Levy własnym ciałem.
- Natsu wychodzimy stąd. - Rozkazała Heartfilia trzymając za dłoń ukochanego. Nie mogła pozwolić, by policja zobaczyła to do czego dopuścili. To morderstwo i nic tego nie tłumaczy, a przynajmniej w tym świecie. Nawet jeśli chronisz życia innych.
Przez chwilę nic nie odpowiadał, jednak nie mógł zaprzeczyć. Wiedział jakie ciągną się za tym konsekwencje. Zacisnął usta w wąską linię i ruszył ku tylnym drzwiom wyjściowym, ciągnąc za sobą blondynkę.
- Lepiej też się zmywaj. - Warknął przechodząc obok Redfoxa, który kiwnął głową. Ostatnie co uczynili przed wyjściem to wycelowanie w tego jednego napastnika. Nie tak, aby go zabić, ale poważnie zranić. Colt Dragoon przebił lewe udo, zaś Steyr TMP - prawy bok.
Wszyscy byli tak zszokowani, że nawet nie pomyślą o wydaniu tej dwójki, nazbyt bojąc się ryzyka śmierci. W pewnym sensie ta dwójka miała doskonały trening, przed tym co ich czeka.
♦ ♦ ♦
30 września 2014, Hotel Shibuya, Tokio
Dragneel otworzył drzwi apartamentu przed blondynką, zaciskając ze złości zęby, przez co jego doskonale zarysowana szczęka napinała się seksownie. Dziewczyna spokojnym krokiem weszła do pomieszczenia, zsuwając z ramion marynarkę chłopaka, pozbywając się szpilek, a torebkę odłożyła na łóżko. Z niepokojem spoglądała na znerwicowanego Salamandra.
Położył Colt Dragoona na stoliku nocnym, przecierając twarz dłonią.
- Natsu, przecież nic się nie stało. - Powiedziała po raz kolejny, podchodząc bliżej niego.
- Jak nie? Jak to kurwa nie?! Celowali w ciebie, chodziło im właśnie o ciebie! Mogło ci się coś stać, a ja za późno się zorientowałem! - Krzyczał zdenerwowany, jednak uspokoił się, kiedy zobaczył przestraszone oczy Heartfilii. Wyraz jego twarzy złagodniał. - Boże. Luce, przepraszam, nie chciałem krzyczeć. - Podszedł do niej i mocno objął silnymi ramionami, jakby chciał ochronić jej kruche ciało przed złem tego świata. Opatuliła go rękami w pasie, czując napinające się, pod białą koszulą, mięśnie.
- Rozumiem, że jesteś zdenerwowany. - Odpowiedziała ze zrozumieniem. Żałowała jedynie, że bal się nie udał. Na całe szczęście nikt z gości nie został ranny, a napastnicy zostali skuci i zabrani na policję. Tego nie lubiła w byciu córką bogatego prawnika. - Spędźmy resztę wieczoru w spokoju, sami. Poróbmy coś, tak jak normalne pary. - Poprosiła. Różowowłosy złożył delikatny pocałunek na jej czole, głaszcząc po włosach.
- Może dzisiaj uda nam się zjeść kolację. - Trudno było jej się zaśmiać w tej sytuacji. Ostatnio skończyło się tym, że serce Dragneela przestało bić. Mimo, iż doskonale znała ryzyko z jakim mierzy się ktoś taki jak on, nie chciała tracić ukochanej osoby.
Wziął marynarkę i poszedł przebrać się w coś wygodnego. Elegancki strój zastąpił czarnymi, dresowymi spodniami, luźno trzymającymi się na biodrach i granatowym t-shirtem z dekoltem wyciętym w serek. Lubiła na niego patrzeć w takich ubraniach, wyglądał wtedy jak zwyczajny, młody dorosły chłopak.
Heartfilia zdjęła piękną suknię, biżuterię i wdziała na siebie krótkie, schodzone, dżinsowe spodenki i czerwony t-shirt należący do Natsu. Włosy spięła w wysoki kok, który sprawiał wrażenie nieładu. Zmyła z twarzy makijaż, pozostając wierna naturalnemu pięknu. Oboje pozostali boso. Pobiegła do Dragneela, stojącego w kuchni.
- To co gotujemy? - Stanęła obok niego przy lodówce.
- Zjadłbym spaghetti. A ty nie masz własnych ubrań, hm? - Dogryzł jej przyciągając do siebie jednym ruchem, delikatnie trzymając dłonie na zagięciu pleców. Słodko zachichotała muskając ustami jego podbródek.
- Mam, ale twoje są naprawdę wygodne. Lubię twój zapach. - Słysząc ten zabawny komplement zaśmiał się cicho, opierając swoje czoło o jej.
- Dobra, nastaw wodę i gotujemy makaron. - Rozkazał wyciągając mięso mielone, a z szafki dwie torebki sosu bolonesse. Po drodze włączył radio, z którego leciała piosenka "Give me love" brytyjskiego piosenkarza Ed'a Sheeran'a.
Przez większą chwilę robili wszystko w ciszy, słuchając muzyki w tle. Piosenka zdążyła zmienić się z pięć razy. Dopiero, kiedy dobiegł ich głos zespołu muzycznego Lawson śpiewającego "Juliet", różowowłosy oderwał się od gotowania i chwytając blondynkę za rękę, przyciągnął ją do siebie, zaczynając tańczyć. Dziewczyna rozbawiona jego dobrym humorem zaczęła się śmiać, ale nie wypadła z nadanego rytmu.
- Wariat. - Skomentowała, podczas krótkiego piruetu.
- Nie potańczyliśmy tam, to tutaj się poruszamy. - Odpowiedział dalej tańcując do muzyki i perlistego śmiechu ukochanej. Tak chcieliby się czuć codziennie, ale życie nie jest takie łaskawe. Jednak takie chwile sprawiają im naprawdę wiele radości.
- Makaron kipi! - Krzyknęła zmniejszając gaz i odkrywając pokrywkę. Chłopak zachichotał kończąc przygotowywać sos, po czym wyjął dwa talerze.
- Poproszę dużą porcję, umieram z głodu.
- A czy ty kiedyś nie umierałeś z głodu? - Zapytała złośliwe, sprzedając mu pstryczek w nos. Różowowłosy prychnął pod nosem, by po chwili delikatnie się uśmiechnąć. Wyjął z lodówki coca-colę i nalał do dwóch wysokich szklanek. Heartfilia położyła na ławie, żeby mogli zasiąść przy telewizorze, gdzie aktualnie był wyświetlany jakiś thriller. Dragneel niemal wskoczył na kanapę, biorąc do dłoni widelec i bawiąc się nim przez parę sekund, póki dziewczyna nie zajęła miejsca obok niego.
- Jutro idę na siłownię. - Powiadomił zajadając spaghetti. Dawno nie ćwiczył, a skoro ma wolne musi powrócić do swojego aktywnego trybu życia.
- Idę z tobą. - Uśmiechnęła się ciepło, kątem oka obserwując telewizor, chociaż wolała spoglądać na Natsu. Był o wiele ciekawszy niż jakikolwiek film akcji, i bardziej seksowniejszy niż wszystkie momenty erotyczne. Dragneel zmierzył ją wzrokiem, zadziornie się uśmiechając. Odłożył talerz na stolik i to samo zrobił z daniem blondynki. Położył dłonie obok jej głowy, a kolana więziły ją po obu stronach ud.
- A co jeśli będą się na ciebie patrzeć? Hm? - Wyszeptał do ucha ukochanej, przygryzając jego płatek. Przyłożyła dłonie do policzków różowowłosego, głaskając je kciukami.
- Zazdrośnik. - Dogryzła mu, podnosząc głowę by wpić się w słodkie usta. Nie mogąc się powstrzymać, odwzajemnił pocałunek, nie zaprzestając walki ich języków. Podparł się na łokciach, by móc przeobrazić tę rozkosz w jeszcze bardziej namiętną. Zjechała dłonią po jego doskonale zbudowanym torsie, drażniąc paznokciami podbrzusze, aż w końcu wtargnęła w bokserki. Jęknął w jej zaróżowione usta, zadowolony z zaistniałej sytuacji. Dołączyła drugą rękę, powoli zsuwając z niego dresy i nie bawiąc się w grę wstępną, pozbawiła go również koszulki. Dragneel nie chcąc pozostać dłużnym, powtórzył poczynania Heartfilii, pozostawiając ją w samej bieliźnie. Zbadał dotykiem talię dziewczyny, co wywołało ciarki podniecenia na gładkiej skórze. Już po chwili mogła poczuć rozgrzane wargi na swojej szyi, silną dłoń wsuwającą się pod stanik oraz gorący oddech drażniący wrażliwe ciało. Włożyła wskazujące palce za gumkę bokserek, by mieć przed sobą zupełnie nagiego kochanka. Kochała te momenty. Były pełne namiętności, wypełnione żądzą, doprawione delikatnością. Dotyk, smak, zapach, widok - upajała się tą bliskością, smakowała jej, delektowała każdym wykonanym ruchem. On jest wszystkim czego pragnęła.
1 października 2014, Hotel Shibuya, Tokio
- To co gotujemy? - Stanęła obok niego przy lodówce.
- Zjadłbym spaghetti. A ty nie masz własnych ubrań, hm? - Dogryzł jej przyciągając do siebie jednym ruchem, delikatnie trzymając dłonie na zagięciu pleców. Słodko zachichotała muskając ustami jego podbródek.
- Mam, ale twoje są naprawdę wygodne. Lubię twój zapach. - Słysząc ten zabawny komplement zaśmiał się cicho, opierając swoje czoło o jej.
- Dobra, nastaw wodę i gotujemy makaron. - Rozkazał wyciągając mięso mielone, a z szafki dwie torebki sosu bolonesse. Po drodze włączył radio, z którego leciała piosenka "Give me love" brytyjskiego piosenkarza Ed'a Sheeran'a.
Przez większą chwilę robili wszystko w ciszy, słuchając muzyki w tle. Piosenka zdążyła zmienić się z pięć razy. Dopiero, kiedy dobiegł ich głos zespołu muzycznego Lawson śpiewającego "Juliet", różowowłosy oderwał się od gotowania i chwytając blondynkę za rękę, przyciągnął ją do siebie, zaczynając tańczyć. Dziewczyna rozbawiona jego dobrym humorem zaczęła się śmiać, ale nie wypadła z nadanego rytmu.
- Wariat. - Skomentowała, podczas krótkiego piruetu.
- Nie potańczyliśmy tam, to tutaj się poruszamy. - Odpowiedział dalej tańcując do muzyki i perlistego śmiechu ukochanej. Tak chcieliby się czuć codziennie, ale życie nie jest takie łaskawe. Jednak takie chwile sprawiają im naprawdę wiele radości.
- Makaron kipi! - Krzyknęła zmniejszając gaz i odkrywając pokrywkę. Chłopak zachichotał kończąc przygotowywać sos, po czym wyjął dwa talerze.
- Poproszę dużą porcję, umieram z głodu.
- A czy ty kiedyś nie umierałeś z głodu? - Zapytała złośliwe, sprzedając mu pstryczek w nos. Różowowłosy prychnął pod nosem, by po chwili delikatnie się uśmiechnąć. Wyjął z lodówki coca-colę i nalał do dwóch wysokich szklanek. Heartfilia położyła na ławie, żeby mogli zasiąść przy telewizorze, gdzie aktualnie był wyświetlany jakiś thriller. Dragneel niemal wskoczył na kanapę, biorąc do dłoni widelec i bawiąc się nim przez parę sekund, póki dziewczyna nie zajęła miejsca obok niego.
- Jutro idę na siłownię. - Powiadomił zajadając spaghetti. Dawno nie ćwiczył, a skoro ma wolne musi powrócić do swojego aktywnego trybu życia.
- Idę z tobą. - Uśmiechnęła się ciepło, kątem oka obserwując telewizor, chociaż wolała spoglądać na Natsu. Był o wiele ciekawszy niż jakikolwiek film akcji, i bardziej seksowniejszy niż wszystkie momenty erotyczne. Dragneel zmierzył ją wzrokiem, zadziornie się uśmiechając. Odłożył talerz na stolik i to samo zrobił z daniem blondynki. Położył dłonie obok jej głowy, a kolana więziły ją po obu stronach ud.
- A co jeśli będą się na ciebie patrzeć? Hm? - Wyszeptał do ucha ukochanej, przygryzając jego płatek. Przyłożyła dłonie do policzków różowowłosego, głaskając je kciukami.
- Zazdrośnik. - Dogryzła mu, podnosząc głowę by wpić się w słodkie usta. Nie mogąc się powstrzymać, odwzajemnił pocałunek, nie zaprzestając walki ich języków. Podparł się na łokciach, by móc przeobrazić tę rozkosz w jeszcze bardziej namiętną. Zjechała dłonią po jego doskonale zbudowanym torsie, drażniąc paznokciami podbrzusze, aż w końcu wtargnęła w bokserki. Jęknął w jej zaróżowione usta, zadowolony z zaistniałej sytuacji. Dołączyła drugą rękę, powoli zsuwając z niego dresy i nie bawiąc się w grę wstępną, pozbawiła go również koszulki. Dragneel nie chcąc pozostać dłużnym, powtórzył poczynania Heartfilii, pozostawiając ją w samej bieliźnie. Zbadał dotykiem talię dziewczyny, co wywołało ciarki podniecenia na gładkiej skórze. Już po chwili mogła poczuć rozgrzane wargi na swojej szyi, silną dłoń wsuwającą się pod stanik oraz gorący oddech drażniący wrażliwe ciało. Włożyła wskazujące palce za gumkę bokserek, by mieć przed sobą zupełnie nagiego kochanka. Kochała te momenty. Były pełne namiętności, wypełnione żądzą, doprawione delikatnością. Dotyk, smak, zapach, widok - upajała się tą bliskością, smakowała jej, delektowała każdym wykonanym ruchem. On jest wszystkim czego pragnęła.
♦
1 października 2014, Hotel Shibuya, Tokio
Natsu dopijał zimną już kawę, przyodziany w dresowe, czarne spodnie do ćwiczeń i szarą bokserkę, dzięki której eksponował majestatyczny tatuaż. Na nogach miał czarne adidasy marki Nike, z czerwonymi akcentami.
- Gotowa? - Zapytał wstawiając kubek do zmywarki. Przerzucił przez ramię sportową torbę, gdzie schował ręcznik, wodę, kluczyki, portfel i jakieś ubrania na zmianę.
- Gotowa? - Zapytał wstawiając kubek do zmywarki. Przerzucił przez ramię sportową torbę, gdzie schował ręcznik, wodę, kluczyki, portfel i jakieś ubrania na zmianę.
- Tak, możemy iść.
Blond włosy związane miała w wysoki kucyk, wspomagany wsuwkami, by niesforne kosmyki nie drażniły jej twarzy podczas ćwiczeń. Czarne legginsy, z różowymi paskami po bokach idealnie podkreślały jej długie nogi, a dopasowana bluzka w kolorze maliny, eksponowała smukłą talię. Całość wykończona była adidasami w kolorze czerni.
Również chwyciła torbę, by podążyć za chłopakiem w stronę wyjścia. Wsiedli to samochodu, nie wymieniając ze sobą ani słowa. Dragneel odpalił silnik, wyjeżdżając z parkingu.
- Natsu, pojedziemy jutro do moich rodziców? - Zapytała nieśmiało, spoglądając na poważną twarz chłopaka. Przez chwilę nie odpowiadał, skupiając się na drodze i musząc tę propozycję dokładnie przeanalizować.
- Skoro chcesz, możemy pojechać. - Odparł stając na światłach. - Stęskniłaś się? - Uśmiechną się czule, łapiąc za drobną dłoń i delikatnie muskając jej zewnętrzną część wargami. Lucy miała kochającą rodzinę i cieszył się z tego. Dobrze, że nie musiała przeżywać tego samego co on. Nie miał czasu na bycie dzieckiem, musiał dorosnąć jak najszybciej.
- Natsu, pojedziemy jutro do moich rodziców? - Zapytała nieśmiało, spoglądając na poważną twarz chłopaka. Przez chwilę nie odpowiadał, skupiając się na drodze i musząc tę propozycję dokładnie przeanalizować.
- Skoro chcesz, możemy pojechać. - Odparł stając na światłach. - Stęskniłaś się? - Uśmiechną się czule, łapiąc za drobną dłoń i delikatnie muskając jej zewnętrzną część wargami. Lucy miała kochającą rodzinę i cieszył się z tego. Dobrze, że nie musiała przeżywać tego samego co on. Nie miał czasu na bycie dzieckiem, musiał dorosnąć jak najszybciej.
- Trochę, z resztą lubią cię. A skoro masz wolne...wykorzystajmy to.
Ruszył, kiedy pojawiło się zielone światło.
♦
1 październik 2014, Siłownia "Rayinshu", Tokio
Weszli do przestronnego pomieszczenia, podeszli do lady, za którą stała urocza dziewczyna w krótkich, czarnych włosach. Natsu odwiedzał to miejsce dość często, więc musiała go zapamiętać. Zakupił dwie wejściówki i pożegnał pracownicę delikatnym uśmiechem.
Siłownia "Rayinshu" jest kompleksem posiadającym obszerną salę z nowoczesnym sprzętem do ćwiczeń fizycznych oraz salę bokserską. Zyskała sobie wielu zaufanych klientów. Ośrodek Sportów Siłowych “Rayinshu” oferuje: możliwość wynajęcia sali do ćwiczeń, sprzedaż odżywek i akcesorii do ćwiczeń i rehabilitacji. Sprzedaż urządzeń do rekreacji ruchowej, kompleksowe wyposażenie siłowni i klubów sportowych.
Dragneel poszedł na bieżnię, włączając początkowo wolne tempo, które stopniowo będzie przyspieszał. Lucy przez chwilę stała przyglądając się jak pracują jego wyrzeźbione ramiona. Gdyby nie koszulka mogłaby obserwować również pracę pleców. Westchnęła cicho, zastanawiając się od jakich ćwiczeń zacząć. Dojrzała jak parę kobiet wraz z instruktorką ćwiczą na matach, więc postanowiła do nich dołączyć. Powtarzała wszystkie ruchy, czując pracujące mięśnie brzucha i ramion. Nie ma za dobrej kondycji - trzeba to zmienić.
Po jakiś dwudziestu minutach zszedł z bieżni, wypijając połowę butelki, wody niegazowanej. Jego ciało delikatnie lśniło od potu. Zaczesał włosy w tył, głęboko oddychając.
- Idę na salę bokserską. - Oznajmił przechodząc obok ćwiczącej Heartfilii. Dziewczyna jedynie skinęła głową, powtarzając ruchy instruktorki.
Różowowłosy skierował się w wyznaczone miejsce, z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. Mierzył wzrokiem napotkanych ludzi i szukał znajomego trenera.
- Mały trening? - Zza pleców dobiegł go męski głos należący do nikogo innego, jak do wysokiego, napakowanego blondyna o imieniu Laxus. Odwrócił się, wyginając kąciki ust w zadziornym uśmieszku.
- Nie pogardzę. - Podali sobie dłonie na powitanie, zgniatając je w silnym uścisku, jakby były to zawody na siłowanie. - Jak tam w pracy?
- A jak ma być? Chwilowo mało zleceń, ale sam wiesz...gra się zaczęła. - Obserwował jak Dragneel zakłada na dłonie rękawice chwytne Grappling do wolnej walki z materiału skóropodobnego. Specjalna wkładka tłumi wszelkie uderzenia podczas walki dzięki dobrze dobranemu rodzajowi piankowego wkładu. Zapinana na potrójny, długi rzep. Dzięki wygodnemu krojowi rękawice posiadają dodatkową możliwość chwytu. Odkrywają wewnętrzna część dłoni. Zaś Laxus założył specjalne nakładki, w które chłopak będzie mógł uderzać. - Zaczynaj...
Trenował co jakiś czas, więc wciąż pamiętał odpowiednią postawę i wykonywanie ruchów.
- Ale szef nie zwoływał wszystkich. Nie powiedziano oficjalnie start. - Kontynuował rozmowę, równocześnie skupiając się na kikboxingu. W ich zawodzie przydawał się każdy rodzaj sztuki walki.
- Jest ostatnio strasznie zajęty, ale to tylko kwestia czasu...skup ruchy w nadgarstkach. - Poprawił różowowłosego, do czego ten się od razu zastosował.
- Cholera...teraz...będziemy mieli przejebane. - Nie wiedział jak dobrze dobrać słowa, ale to zdanie idealnie opisywało zaistniałą sytuację. Ich życie pozostaje zapisane pod ogromnym znakiem zapytania. Rozpoczęła się prawdziwa walka o byt. Wojna, gdzie wszystkie ruchy są dozwolone. Armagedon wyznaczający krwawą śmierć.
- Pojedziemy do twoich rodziców na obiad, czy wcześniej? - Zapytał biorąc do ust jedną z frytek. Lucy przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzą, w między czasie pociągając przez słomkę łyk, schłodzonej dzięki kostkom lodu, pepsi.
- Na obiad. Zadzwonię do nich wieczore...to nie Gray przypadkiem? - Przerwała na samym końcu zdania, dostrzegając bruneta wchodzącego do lokalu, z piękną, niebieskowłosą dziewczyną przy boku z bladą skórą i dużymi, ciemno-niebieskimi oczami. Miała na sobie prostą, bawełnianą sukienkę z odkrytymi ramionami, zasłaniającą połowę ud. Szyję ozdabiał długi, złoty naszyjnik zakończony medalikiem w kształcie kropelki. Do tego doskonale pasujące beżowe, jesienne botki na grubym obcasie ze sznurówkami i takiego samego koloru paskiem przy kostce. Jej lśniące włosy spływały falami, sięgając za łopatki.
Gray ubrany był w czarne spodnie, granatowy podkoszulek i skórzaną kurtkę, a także najzwyklejsze trampki. Dragneel widząc swojego współpracownika, nie wyglądał na zadowolonego. Westchnął ciężko, wracając do jedzenia.
- Hej Natsu. - Przywitała się słodko Loxar, przytulając się z chłopakiem po przyjacielsku.
- Hej...dawno się nie widzieliśmy. - Uśmiechnął się delikatnie. - To jest Lucy, opowiadałem ci o niej, prawda? - Wskazał na blondynkę, która wstała, żeby przywitać się z dziewczyną jak i zająć miejsce obok różowowłosego.
- Jestem Lucy Heartfilia, miło mi cię poznać. - Odwzajemnił gest szczęścia.
- Juvia Loxar. Juvii też bardzo miło cię poznać. - Uścisnęła dłoń blondynki, zajmując miejsce na przeciwko nich i czekając na Fullbustera.
- Witam państwa. - Zażartował kładąc tackę z zamówieniem na stoliku. Przytulił Heartfilię po przyjacielsku, a z Natsu wymienił męski uścisk dłoni. - Jak po imprezie?
- Było odstrzałowo. - Skomentował Dragneel, zjadając kolejnego kurczaczka. Brunet spojrzał na przyjaciela porozumiewawczym wzrokiem, rozumiejąc narzuconą aluzję. - Sobotni wypad, czy macie jakieś specjalne plany?
- Tak tylko wyszliśmy na miasto, a wy? - Rzadko rozmawiali jak normalni ludzie, o codziennych sprawach, to nie było w ich stylu.
- Byliśmy na siłowni, a po za tym na dziś też żadnych planów. - Popił posiłek pepsi, orientując się, że kubełek jest pusty. W celu napełnienia go, ruszył po darmową dolewkę.
Kościół Zentopia, Tokyo
3 października, Biuro Fairy Tail, Tokyo
Po jakiś dwudziestu minutach zszedł z bieżni, wypijając połowę butelki, wody niegazowanej. Jego ciało delikatnie lśniło od potu. Zaczesał włosy w tył, głęboko oddychając.
- Idę na salę bokserską. - Oznajmił przechodząc obok ćwiczącej Heartfilii. Dziewczyna jedynie skinęła głową, powtarzając ruchy instruktorki.
Różowowłosy skierował się w wyznaczone miejsce, z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. Mierzył wzrokiem napotkanych ludzi i szukał znajomego trenera.
- Mały trening? - Zza pleców dobiegł go męski głos należący do nikogo innego, jak do wysokiego, napakowanego blondyna o imieniu Laxus. Odwrócił się, wyginając kąciki ust w zadziornym uśmieszku.
- Nie pogardzę. - Podali sobie dłonie na powitanie, zgniatając je w silnym uścisku, jakby były to zawody na siłowanie. - Jak tam w pracy?
- A jak ma być? Chwilowo mało zleceń, ale sam wiesz...gra się zaczęła. - Obserwował jak Dragneel zakłada na dłonie rękawice chwytne Grappling do wolnej walki z materiału skóropodobnego. Specjalna wkładka tłumi wszelkie uderzenia podczas walki dzięki dobrze dobranemu rodzajowi piankowego wkładu. Zapinana na potrójny, długi rzep. Dzięki wygodnemu krojowi rękawice posiadają dodatkową możliwość chwytu. Odkrywają wewnętrzna część dłoni. Zaś Laxus założył specjalne nakładki, w które chłopak będzie mógł uderzać. - Zaczynaj...
Trenował co jakiś czas, więc wciąż pamiętał odpowiednią postawę i wykonywanie ruchów.
- Ale szef nie zwoływał wszystkich. Nie powiedziano oficjalnie start. - Kontynuował rozmowę, równocześnie skupiając się na kikboxingu. W ich zawodzie przydawał się każdy rodzaj sztuki walki.
- Jest ostatnio strasznie zajęty, ale to tylko kwestia czasu...skup ruchy w nadgarstkach. - Poprawił różowowłosego, do czego ten się od razu zastosował.
- Cholera...teraz...będziemy mieli przejebane. - Nie wiedział jak dobrze dobrać słowa, ale to zdanie idealnie opisywało zaistniałą sytuację. Ich życie pozostaje zapisane pod ogromnym znakiem zapytania. Rozpoczęła się prawdziwa walka o byt. Wojna, gdzie wszystkie ruchy są dozwolone. Armagedon wyznaczający krwawą śmierć.
♦ ♦ ♦
- Głodna? - Zapytał Dragneel chowając ich torby do bagażnika, po czym włożył portfel i telefon do kieszeni. Splótł palce z dłonią Heartfilii, ruszając w stronę jakieś budki z jedzeniem lub restauracji. Wykąpali się i przebrali zaraz po siłowni, na której spędzili z półtorej godziny.
- Jak wilk, ty pewnie też. - Nawet nie musiała zgadywać. Chłopak zawsze miał apetyt.
- To co idziemy zjeść? - Zapytał rozbawiony, przechodząc przez jezdnię. Można by powiedzieć, że teraz jest zwyczajnym przechodniem, nie różniącym się od wszystkich ludzi stąpających dookoła niego. Zwyczajne, ciemne, lekko podarte jeansy, czarny t-shirt z dekoltem wyciętym w serek, skórzane trampki i ciemno-szara, jesienna kurtka z kieszenią na wysokości piersi, zapinaną na zatrzask. Przy rękawach i na dole posiada ściągacze. A sportowego wyglądu dodaje jej kaptur.
Smukłe nogi Lucy okrywają idealnie dopasowane, jasne dżinsy, delikatnie przetarte na udach i kolanach. Proste, blond włosy opadały na plecy. Biała, luźniejsza bluzka doskonale pasuje do czarnej, skórzanej kurtki. Całość wypełniały czarne, skórzane botki na grubym obcasie z trzema paskami i sznurówkami. Można powiedzieć, że pasowali do siebie idealnie.
- Na co masz ochotę? Może zjemy w KFC? - Lubił czasem zjeść w takich knajpach, napchać się niezdrowym jedzeniem. Rzadko to robił, więc na pewno mu nie zaszkodzi.
- Czemu nie. To chodź. - Pociągnęła go za sobą, wchodząc do budynku. Przez chwilę stali, zastanawiając się co zamówić, po czym Heartfilii udała się zająć miejsce, a Dragneel zamówił posiłek, na który nie musiał zbyt długo czekać.
Usiadł na przeciwko blondynki, kładąc między nimi tacę.
- Jak wilk, ty pewnie też. - Nawet nie musiała zgadywać. Chłopak zawsze miał apetyt.
- To co idziemy zjeść? - Zapytał rozbawiony, przechodząc przez jezdnię. Można by powiedzieć, że teraz jest zwyczajnym przechodniem, nie różniącym się od wszystkich ludzi stąpających dookoła niego. Zwyczajne, ciemne, lekko podarte jeansy, czarny t-shirt z dekoltem wyciętym w serek, skórzane trampki i ciemno-szara, jesienna kurtka z kieszenią na wysokości piersi, zapinaną na zatrzask. Przy rękawach i na dole posiada ściągacze. A sportowego wyglądu dodaje jej kaptur.
Smukłe nogi Lucy okrywają idealnie dopasowane, jasne dżinsy, delikatnie przetarte na udach i kolanach. Proste, blond włosy opadały na plecy. Biała, luźniejsza bluzka doskonale pasuje do czarnej, skórzanej kurtki. Całość wypełniały czarne, skórzane botki na grubym obcasie z trzema paskami i sznurówkami. Można powiedzieć, że pasowali do siebie idealnie.
- Na co masz ochotę? Może zjemy w KFC? - Lubił czasem zjeść w takich knajpach, napchać się niezdrowym jedzeniem. Rzadko to robił, więc na pewno mu nie zaszkodzi.
- Czemu nie. To chodź. - Pociągnęła go za sobą, wchodząc do budynku. Przez chwilę stali, zastanawiając się co zamówić, po czym Heartfilii udała się zająć miejsce, a Dragneel zamówił posiłek, na który nie musiał zbyt długo czekać.
Usiadł na przeciwko blondynki, kładąc między nimi tacę.
- Na obiad. Zadzwonię do nich wieczore...to nie Gray przypadkiem? - Przerwała na samym końcu zdania, dostrzegając bruneta wchodzącego do lokalu, z piękną, niebieskowłosą dziewczyną przy boku z bladą skórą i dużymi, ciemno-niebieskimi oczami. Miała na sobie prostą, bawełnianą sukienkę z odkrytymi ramionami, zasłaniającą połowę ud. Szyję ozdabiał długi, złoty naszyjnik zakończony medalikiem w kształcie kropelki. Do tego doskonale pasujące beżowe, jesienne botki na grubym obcasie ze sznurówkami i takiego samego koloru paskiem przy kostce. Jej lśniące włosy spływały falami, sięgając za łopatki.
Gray ubrany był w czarne spodnie, granatowy podkoszulek i skórzaną kurtkę, a także najzwyklejsze trampki. Dragneel widząc swojego współpracownika, nie wyglądał na zadowolonego. Westchnął ciężko, wracając do jedzenia.
- Hej Natsu. - Przywitała się słodko Loxar, przytulając się z chłopakiem po przyjacielsku.
- Hej...dawno się nie widzieliśmy. - Uśmiechnął się delikatnie. - To jest Lucy, opowiadałem ci o niej, prawda? - Wskazał na blondynkę, która wstała, żeby przywitać się z dziewczyną jak i zająć miejsce obok różowowłosego.
- Jestem Lucy Heartfilia, miło mi cię poznać. - Odwzajemnił gest szczęścia.
- Juvia Loxar. Juvii też bardzo miło cię poznać. - Uścisnęła dłoń blondynki, zajmując miejsce na przeciwko nich i czekając na Fullbustera.
- Witam państwa. - Zażartował kładąc tackę z zamówieniem na stoliku. Przytulił Heartfilię po przyjacielsku, a z Natsu wymienił męski uścisk dłoni. - Jak po imprezie?
- Było odstrzałowo. - Skomentował Dragneel, zjadając kolejnego kurczaczka. Brunet spojrzał na przyjaciela porozumiewawczym wzrokiem, rozumiejąc narzuconą aluzję. - Sobotni wypad, czy macie jakieś specjalne plany?
- Tak tylko wyszliśmy na miasto, a wy? - Rzadko rozmawiali jak normalni ludzie, o codziennych sprawach, to nie było w ich stylu.
- Byliśmy na siłowni, a po za tym na dziś też żadnych planów. - Popił posiłek pepsi, orientując się, że kubełek jest pusty. W celu napełnienia go, ruszył po darmową dolewkę.
♦
Przechodzili ulicami Tokyo, wymijając tysiące ludzi, plączących się między sobą, spieszących się tylko w znanym dla nich kierunku. Juvia i Lucy szły obok siebie drążąc przeróżne tematy, nad którymi Gray wraz z Natsu, którzy szli za nimi, nie nadążali. Dragneel palił papierosa, a Fullbuster skorzystał z okazji i wysępił od przyjaciela jedną fajkę.
- Szef chce wszystkich widzieć w poniedziałek. - Oznajmił brunet wypuszczając szary obłoczek dymu z ust. Nawet nie zwrócił wzroku na różowowłosego, a wbijał wzrok przed siebie, obserwując szybki ruch ulicy. Analizując każdego człowieka.
- Wszyscy już wiedzą? - Odpowiedział pytaniem, wciągając uzależniającą nikotynę do płuc.
- Trudno się nie domyślić, dają co raz wyraźniejsze znaki.
- Jesteś na to gotowy? - Tym razem spojrzał na Fullbustera poważnym, acz smutnym wzrokiem. Mimo tego jaki mieli do siebie stosunek, znali się od ośmiu lat. Nawiązali pewną więź przyjaźni, braterstwa. Przeżyli razem wiele przygód, ratowali swoje życie wzajemnie, jeden troszczył się o drugiego, opiekowali się sobą jak rodzina. Trudno zerwać taką więź. Jest silniejsza od jakiegokolwiek łańcucha, a oni są zakuci w żelazne kajdany.
- Szczerze? Nie wiemy na czym to dokładniej polega, ale podobno to istna rzeź. Może zginąć wiele osób od nas, zginą niewinni. To nie ma określonego czasu gry...dobiega końca, kiedy...zostaje tylko jedna organizacja...lub jeśli nie będzie rozejmu obustronnego. - Wytłumaczył przymrużając powieki. Salamander zacisnął usta w wąską linię, nie odzywając się przez kilkanaście sekund.
- Nie zgodzą się na rozejm, chcą korony. Wybiją wszystkich...chyba że zrobimy to pierwsi. - Tym razem w jego głosie nie było ani krzty zadowolenia czy dumy, a rozczarowanie i ból. - Pamiętasz naszą obietnicę?
Zaskoczony zwrócił wzrok ku Dragneelowi, o mało nie przewracając się z szoku.
- Pamiętam. - Rzucił papierosa na ziemię i zgniótł go butem, pozbywając się ostatków dymu nikotyny. - Jeśli będziesz wołał pomocy, przybędę na czas. Jeśli będziesz na celowniku...
- Będę twoją tarczą. - Dokończył za przyjaciela wyginając kąciki ust ku górze.
- Wygramy to razem. - Dodali oboje, czując jak ich ciała zalewa fala ciepła. Złożyli tą przysięgę jako dzieci, a wciąż tkwiła w ich umysłach. Zaśmiali się cicho, co zwróciło uwagę dziewczyn.
- Co was tak rozbawiło? - Zapytała Lucy, również się uśmiechając razem z Juvią.
- Juvia dawno nie widziała, żeby Natsu i Gray śmiali się z czegoś razem.
Spojrzeli na nie z radością, ale i pewnym żalem. Kiedy one szły, chwilowo się zatrzymali wpatrując się w smukłe talie bliskich dla nich osób. Zyskali zbyt wiele, by móc je stracić.
♦ ♦ ♦
2 października, Hotel Shibuya, Tokyo
- Dzwoniłaś do rodziców? - Zapytał Natsu stojąc przed lustrem łazienki i nakładając piankę do golenia.
- Tak, wczoraj wieczorem jak wróciliśmy. Mama bardzo się cieszyła, że nas zobaczy. - Lucy wyszła spod prysznica, wycierając mokre ciało. Założyła biały, koronkowy komplet bielizny i stanęła przy umywalce obok, wyciągając z szuflady suszarkę i szczotkę.
- A tata? - Powoli ściągał piankę z twarzy, ostrożnie aby nie przeciąć się żyletką golarki. Źle się czuł w obecności rodziców dziewczyny, albo raczej niekomfortowo. W końcu pracował dla nich zaledwie trzy lata temu.
- Cieszy się, że postanowiliśmy się pokazać. - Po tych słowach zaczęła suszyć włosy, więc żadne z nich nie mogło nic dodać. Po kilku minutach, kiedy włosy Heartfilii były suche, zabrała się za tuszowanie rzęs i nałożenie beżowego cieniu do powiek. Dragneel opukał twarz, wklepując zmysłowo pachnącą, wodę po goleniu. Przeczesał palcami włosy, sięgając po jeansy.
- Nie chcę mi się iść do kościoła. Luce, jestem ateistą. To nawet nie ma sensu. - Narzekał zakrywając umięśniony tors białą koszulą z rękawami podwiniętymi do łokci i dwoma odpiętymi guzikami przy szyi.
- Ale zaraz po tym jedziemy do moich rodziców, pójdziesz ze mną a nie będziesz jeździł w te i z powrotem jak nienormalny. - Sprostowała zakładając elegancką, rozkloszowaną sukienkę bez rękawów w kolorze pudrowego różu. Góra stroju była dopasowana z łagodnym dekoltem. Zaś tył gładki, z podłużnymi zaszewkami, z boku posiadający kryty zamek. Jako ozdoba służył beżowy, cienki pasek.
- Nawet nie chce mi się kłócić...nigdy nie zrozumiem kobiet. - Westchnął wykańczając swój strój czarną, sportową marynarką również podwiniętą do łokci i sięgającymi za kostkę, skórzanymi butami w kolorze czerni.
- Nie narzekaj, jak każdy inny facet. - Zaśmiała się nakładając na usta błyszczyk, a na nogi te same buty, które miała na sobie wczoraj. Na ramiona zarzuciła beżowy płaszcz w fasonie trencza - z dwoma rzędami guzików i paskiem, sięgający ledwo połowy ud.
- Nie narzekaj, jak każdy inny facet. - Zaśmiała się nakładając na usta błyszczyk, a na nogi te same buty, które miała na sobie wczoraj. Na ramiona zarzuciła beżowy płaszcz w fasonie trencza - z dwoma rzędami guzików i paskiem, sięgający ledwo połowy ud.
- Wiesz...jestem facetem, jeśli nie widać. - Odparł z rozbawieniem biorąc do ust gumę antynikotynową. Wziął ze sobą kluczyki i telefon, zaś portfel wrzucił do torebki dziewczyny. - Dobra, chodź bo to jest z pół godziny drogi. - Przypomniał otwierając drzwi przed Lucy.
♦
Kościół Zentopia, Tokyo
- Chwalę Cię, Panie, całym sercem, opowiadam wszystkie cudowne Twe dzieła.
Cieszyć się będę i radować Tobą, psalm będę śpiewać na cześć Twego imienia, o Najwyższy.
Bo wrogowie moi się cofają, padają, giną sprzed Twego oblicza.
Boś Ty przeprowadził mój sąd i wyrok, zasiadając na tronie – Sędzio sprawiedliwy.
Zgromiłeś pogan, zgubiłeś występnych, imię ich na wieczne czasy wymazałeś.
Upadli wrogowie – w wieczyste ruiny, miasta poburzyłeś – przepadła o nich pamięć. - Wsłuchiwał się w głoszone słowa Księgi Psalmów z pustym wzrokiem, utkwionym w martwym punkcie. To był jakiś żart, dlaczego te słowa tak doskonale pasowały? Wszyscy wrogowie, którzy na nich czekają, ludzie których wciąż zabijają padają tuż przed nimi. Ich czyny, przeszłość to wyrok za to, kim byli w poprzednim życiu, jakby z góry było osądzone, iż przyczynią się do zguby. Prawdziwa walka dopiero się rozpocznie. Wojna o ich byt, kto przetrwa, kto wygra, kto dostanie nową szansę. U nich nie ma Boga, nie ma żadnych bogów. Muszą być zdani na siebie, ponieważ modlitwa nie dostarczy im ochrony.
Poczuł jak Lucy go szturcha, żeby wstał razem ze wszystkimi i tak też uczynił, nie zwracając na nic większej uwagi. Nie mówił wraz z ludźmi, nie śpiewał. Był pogrążony we własnych myślach, w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Przyszedł tutaj tylko ze względu na prośbę Heartfilii.
Nie wierzy w Boga, wykorzystuje zbadane fakty, licząc na swoje umiejętności.
Poczuł jak Lucy go szturcha, żeby wstał razem ze wszystkimi i tak też uczynił, nie zwracając na nic większej uwagi. Nie mówił wraz z ludźmi, nie śpiewał. Był pogrążony we własnych myślach, w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Przyszedł tutaj tylko ze względu na prośbę Heartfilii.
Nie wierzy w Boga, wykorzystuje zbadane fakty, licząc na swoje umiejętności.
♦
- Witaj kochanie! Jak dawno cię nie widziałam! Pięknie wyglądasz! - Layla wtuliła się w córkę, chwaląc ją głosem przepełnionym radością i pozytywną energią. Wyglądała pięknie i młodo w koktajlowej, kremowej i dopasowanej sukience. Drobne ramiona zakrywał czarny żakiet, a nogi zdobiły tego samego kolory czółenka.
- Hej mamo. Tęskniłam. - Odwzajemniła uścisk, czując falę ciepła zalewającą jej ciało. Ostatnio widziała się z rodzicami chyba pół roku temu. Rzadko mieli okazję, by się spotkać. Natsu non stop pracował, a ona miała studia. Ledwo znajdowali czas dla siebie.
- Natsu, chodź i przywitaj się ze mną. Nie gryzę. - Zażartowała podchodząc do różowowłosego i delikatnie go obejmując, co Dragneel niepewnie odwzajemnił. W tym momencie do pomieszczenia zawitał Jude z poważną miną na twarzy, odziany w prawniczy, grafitowy garnitur z dopasowanym, czarnym krawatem.
- Cześć tato. - Podeszła do ojca, muskając szorstki policzek ustami.
- Cześć Lucy. - Powitał córkę, po czym zwrócił wzrok na Dragneela mierząc go poważnym wzrokiem. Różowowłosy uścisnął dłoń prawnika w męskim powitaniu. - Jak ci idzie na studiach? - Ponownie odwrócił się do blondynki.
- Cześć tato. - Podeszła do ojca, muskając szorstki policzek ustami.
- Cześć Lucy. - Powitał córkę, po czym zwrócił wzrok na Dragneela mierząc go poważnym wzrokiem. Różowowłosy uścisnął dłoń prawnika w męskim powitaniu. - Jak ci idzie na studiach? - Ponownie odwrócił się do blondynki.
- Bardzo dobrze, za niedługo mam sesję i się stresuję, ale myślę że dam radę. Natsu pilnuje żebym się uczyła. - Siadła przy zastawionym elegancko stole. Natsu zajął miejsce obok ukochanej, nie odzywając się niepotrzebnie.
- To wspaniale skarbie. Wiem, że dasz radę, zawsze miałaś dobre oceny. - Podnosiła ją na duchu, równocześnie obserwując jak służąca nakrywa do stołu. Nazwisko Heartfilia było znane, pod wieloma względami i nigdy nie zostało splamione złym słowem. - Dziękuję ci bardzo. - Zwróciła się do pracownicy. Potrawa wyglądała i pachniała smakowicie. Filety z kurczaka w stylu francuskim w połączeniu z lekką sałatką z sosem, również tego samego państwa, były rajem dla podniebienia. Przyszykowane starannie, nie posiadały żadnej wady. Do całości doskonale pasowała lampka czerwonego wina.
- Myśleliście nad ślubem? - Wypaliła nagle starsza Heartfilia na co Lucy znieruchomiała z widelcem przy ustach, a Natsu zadławił się kawałkiem kurczaka.
- Uważam, że Lucy pierw powinna skończyć studia. - Dodał szybko Jude. Wydawał się oschły, choć tak naprawdę blondynka była jego jedyną córeczką i nie miał zamiaru oddawać jej tak szybko. Oczywiście nigdy nie okaże tego w pełni.
- Zgadzam się z panem. - Odparł Dragneel upijając łyk wina. Jakoś nie był gotowy na oświadczyny. Co prawda myślał o tym dość często, ale za każdym razem rezygnował. Kiedyś to zrobi, ale tylko jeśli będzie pewien, iż nie opuści tego świata za szybko. A póki co nie osiągnął swego celu. Lucy była dla niego zbyt ważna, by mógł wyrządzić jej taką krzywdę.
- Jeszcze mamy czas. - Wzięła do ust kawałek sałatki, powoli ją przeżuwając. Kątem oka zerknęła na ukochanego. - Natsu myślał nad zaocznymi studiami.
- Naprawdę? - Zaciekawił się prawnik, mimo wszystko doceniał Dragneela.
- Tak, ale ciężko to pogodzić z pracą. Chwilowo mam wolne, ale raczej nie na długo. - Dziwnie czuł się z faktem, iż rodzice dziewczyny doskonale wiedzą w jakiej branży pracuje.
- A jakie studia cię zaciekawiły? - Teraz zadała pytanie Layla.
- Kryminologia. - Odpowiedział krótko, obserwując matkę ukochanej. Były tak bardzo do siebie podobne, zupełnie jak on do swojego ojca.
- A już masz jedne studia, prawda? Psychologię? - Kiwnął głową w geście potwierdzenia faktu. Nagle rozmowę przerwał dzwonek telefonu, dobiegający z kieszeni chłopaka.
- Przepraszam, to ważny telefon. - Wstał od stołu, wychodząc z jadalni. Wcisnął zieloną słuchawkę, przykładając urządzenie do ucha. - Co jest?
- Jutro o 12 wszyscy mamy być w Fairy Tail, bez wyjątków. - Z ust Jellala padła szybka informacja. Dragneel przymrużył powieki, nie mając zamiary zadawać zbędnych pytań.
- Zrozumiałem. - Odpowiedział kończąc rozmowę, po czym wrócił do stołu. Zmierzył wzrokiem całą trójkę, czując dziwny uścisk w sercu. Przywiązał się do kogoś aż tak bardzo?
- To wspaniale skarbie. Wiem, że dasz radę, zawsze miałaś dobre oceny. - Podnosiła ją na duchu, równocześnie obserwując jak służąca nakrywa do stołu. Nazwisko Heartfilia było znane, pod wieloma względami i nigdy nie zostało splamione złym słowem. - Dziękuję ci bardzo. - Zwróciła się do pracownicy. Potrawa wyglądała i pachniała smakowicie. Filety z kurczaka w stylu francuskim w połączeniu z lekką sałatką z sosem, również tego samego państwa, były rajem dla podniebienia. Przyszykowane starannie, nie posiadały żadnej wady. Do całości doskonale pasowała lampka czerwonego wina.
- Myśleliście nad ślubem? - Wypaliła nagle starsza Heartfilia na co Lucy znieruchomiała z widelcem przy ustach, a Natsu zadławił się kawałkiem kurczaka.
- Uważam, że Lucy pierw powinna skończyć studia. - Dodał szybko Jude. Wydawał się oschły, choć tak naprawdę blondynka była jego jedyną córeczką i nie miał zamiaru oddawać jej tak szybko. Oczywiście nigdy nie okaże tego w pełni.
- Zgadzam się z panem. - Odparł Dragneel upijając łyk wina. Jakoś nie był gotowy na oświadczyny. Co prawda myślał o tym dość często, ale za każdym razem rezygnował. Kiedyś to zrobi, ale tylko jeśli będzie pewien, iż nie opuści tego świata za szybko. A póki co nie osiągnął swego celu. Lucy była dla niego zbyt ważna, by mógł wyrządzić jej taką krzywdę.
- Jeszcze mamy czas. - Wzięła do ust kawałek sałatki, powoli ją przeżuwając. Kątem oka zerknęła na ukochanego. - Natsu myślał nad zaocznymi studiami.
- Naprawdę? - Zaciekawił się prawnik, mimo wszystko doceniał Dragneela.
- Tak, ale ciężko to pogodzić z pracą. Chwilowo mam wolne, ale raczej nie na długo. - Dziwnie czuł się z faktem, iż rodzice dziewczyny doskonale wiedzą w jakiej branży pracuje.
- A jakie studia cię zaciekawiły? - Teraz zadała pytanie Layla.
- Kryminologia. - Odpowiedział krótko, obserwując matkę ukochanej. Były tak bardzo do siebie podobne, zupełnie jak on do swojego ojca.
- A już masz jedne studia, prawda? Psychologię? - Kiwnął głową w geście potwierdzenia faktu. Nagle rozmowę przerwał dzwonek telefonu, dobiegający z kieszeni chłopaka.
- Przepraszam, to ważny telefon. - Wstał od stołu, wychodząc z jadalni. Wcisnął zieloną słuchawkę, przykładając urządzenie do ucha. - Co jest?
- Jutro o 12 wszyscy mamy być w Fairy Tail, bez wyjątków. - Z ust Jellala padła szybka informacja. Dragneel przymrużył powieki, nie mając zamiary zadawać zbędnych pytań.
- Zrozumiałem. - Odpowiedział kończąc rozmowę, po czym wrócił do stołu. Zmierzył wzrokiem całą trójkę, czując dziwny uścisk w sercu. Przywiązał się do kogoś aż tak bardzo?
♦ ♦ ♦
3 października, Biuro Fairy Tail, Tokyo
- Trzydzieści lat, tyle czasu wyczekiwały wszystkie sześć organizacji. Teraz rozpoczyna się wojna! Każdy wasz ruch, oddech, spojrzenie, wszystko to będzie kontrolowane! Będą próbowali poznać waszą przeszłość! A przede wszystkim będą próbowali was zabić. Za wszelką cenę chcą wygrać. Tutaj nie ma zasad, nie ma ograniczeń, nie ma litości. - Każdy wpatrywał się w Makarova, wsłuchując się w te słowa, które były dla nich doskonale znane. A jednak chcieli tego wysłuchać. Nikt nie szeptał, nie mruczał pod nosem. Każdy w skupieniu, z powagą chciał wiedzieć co go czeka. Pragnęli usłyszeć tylko jedno. - Bądźcie czujni. To nie zabawa, nie głupia gierka. To rzeź, istny armagedon. - Napięli mięśnie, zacisnęli zęby, wytężyli słuch, skupili wzrok. - Będą zabijać póki nie zostanie tylko jedna organizacja, póki nie wyłonimy zwycięscy! Zginie tysiące ludzi, wiele z nich będzie niewinnych. Spowoduje to ogromne zniszczenia, przeleją się litry krwi, zabrudzicie swoje dłonie ofiarami! - Prawda była bolesna, jednakże musiała zostać ujawniona. - Teraz nadszedł czas, abyście pokazali co osiągnęliście przez te wszystkie lata treningu! Czy zasługujecie na miano króla... - Gray przymrużył powieki, wstrzymując oddech na parę sekund. - ...królowej... - Erza zarzuciła włosy na ramię, mierząc szefa brązowymi, zmysłowymi tęczówkami. - ...czy jokera. - Natsu wypuścił szary obłok dymu z ust, zgniatając papierosa w popielniczce. - Jak dobrze potraficie grać... - Mirajane odwróciła głowę, a jej niebieskie tęczówki przybrały ciemniejszy odcień. - ...oszukiwać.. - Cana zacisnęła dłoń na szklance whiskey. - ...jak przebiegli jesteście... - Jellal zacisnął ręce w pięści, jednak poważny wyraz jego twarzy, nie zmienił się. - ...jak silni. - Laxus zmarszczył brwi, krzyżując ramiona na piersi. - Chcę żebyście wiedzieli jedno. - Ton jego głosu złagodniał jak i wyraz twarzy. Teraz nie zwracał się do nich jako do pracowników, ale do rodziny, do kogoś bliskiemu jego sercu. - Wygrana nie jest naszym priorytetem, a przetrwanie. Nie chcę, abyście tracili życia na daremno. Jesteście młodzi, przeżyliście wystarczająco wiele...wierzę, że każdy z was odnajdzie tą prawidłową ścieżkę. Taką, gdzie nie będziecie musieli używać swych umiejętności, trzymać broni w dłoniach, ryzykować cennym życiem. - Coś tliło żar w ich sercach, które choć wydawały się skamieniałe, były kruche niczym porcelana. Otoczone twardą zbroją, skrywały bolesne uczucia. - Wierzę w was... - Niemal wyszeptał te słowa, wpatrując się w ich twarze. Po tym zacisnął dłonie w pięści. Wyraz twarzy staruszka znów przybrał barwę powagi przywódcy, a ton głosu był donośny i szorstki. - Słuchajcie Fairy Tail... - Na usta każdego wpłynął uśmiech determinacji i chęci osiągnięcia własnego celu. Wszystkie słowa dodały im odwagi i pewności siebie. To jedno zdania daje im moc by zacząć działać. - ...gra się rozpoczęła!
W końcu dodaje rozdział, to jakiś cud. Są fragmenty, które niezbyt mi się podobają, ale chyba nie wykrzesam z siebie nic lepszego. Rozdział miałam dodać na początku tygodnia, ale tak jakby nie było mnie w domu. Mam nadzieję, że nie zawaliłam całkowicie i choć trochę spełniłam wasze oczekiwania.
Ten rozdział skończył pierwszą sagę "Start", kolejna nosił tytuł "Słaby punkt". To do następnego i czekam na wasze opinie w komentarzach.
Jeeej, nowy rozdział. :D
OdpowiedzUsuńJak tak zaczęłam czytać, to miałam przez chwilę zawieszenie, bo musiałam sobie przypomnieć, na czym skończył się poprzedni i co się w ogóle wcześniej działo. xD
Nie masz co się czepiać rozdziału, bo wyszedł Ci po prostu GENIALNIE. Uwielbiam Twoje opisy, serio. Można powiedzieć, że w tym rozdziale aż tak wiele się nie działo, poza akcją na balu, ale było tyle Natsu i Lucy, że jestem wniebowzięta. *w* W ogóle, ja tam liczyłam na większy opis ich zbliżenia, a urwałaś w najlepszym momencie. XD Złośnica!
A teraz będzie pewnie akcja. :D Już bym najchętniej kolejny rozdział przeczytała, ale cóż. Trzeba poczekać. :D Tylko byleby nie trwało to kolejne prawie trzy miesiące :P
Łiii!!! Rozdzialik!!!
OdpowiedzUsuńPodobało mi sie jak opisujesz rzeczy i dbasz o najmniejsze drobiazgi, a także jestem cholernie (przepraszam za słownictwo) ciekawa co będzie dalej
Hej Kotek!!! Obiecałam, że przybędę i oto jestem!!! No to lecim z koksem :D.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że sama zazdroszczę Lucynce takiego faceta. Nic dziwnego, że jej koleżanki były zachwycony tym słodkim draniem. Ale najbardziej mnie rozwaliłaś jej przemyśleniami: „Był moim kochankiem, wykorzystywałam go dla własnych potrzeb, później chronił mnie i pozostawił w pewności, że nie żyję. Spotkaliśmy się po latach, wtedy dowiedziałam się, że zamiast ochroniarzem jest jednym z najlepszych zabójców” – heh, sądzę, że osobiście zawiozłyby Lucy do szpitala psychiatrycznego, ale jakiegoś innego zakładu :D. No bo kto by w to uwierzył, co??? No właśnie :D. Ale najbardziej podobały mi się ich czułe gesty: muśnięcie pleców, skroni i takie tam. To słodkie jest wręcz!!! Yay!!! Kiedy przeczytałam „potrzebuje cię” normalnie uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Shiro, jakie to słodkie!!! Normalnie przeurocze :). Tylko rozkmina Lucy na temat Erzy nieco mnie zdziwiła… Przecież Natsu + Lucy = Perfect Match i koniec :D. Oni są dla siebie stworzenia i inaczej być nie może!!! Dlatego Lucynko więcej wiary w siebie :).
No i musiałaś to zrobić, tak??? Niedobra Shiro, niedobra!!! Wyszli na przyjęcie, ale praca musiała odnaleźć miejsce pobytu Dragneel… Ech, oni nie mogą jak normalni ludzie po prostu dobrze się bawić na przyjęciu??? Chociaż znając Natsu, dobra zabawa to dla niego mierzenie i strzelanie do celu, czyli jednak ma zapewnioną rozrywkę na ten wieczór :D. Myślę, że nie byłby sobą gdyby nie czerpał przyjemności z zaistniałej sytuacji. I zgodzę się – on nie jest normalny :D. Palić w takiej sytuacji??? Albo to totalny głąb, albo mistrz w swoim fachu. Ja osobiście skłaniałabym się do tej drugiej opcji, bo oczywiście znalazł wyjście z sytuacji bez drzwi. Ech, Natsu, uwielbiam cię w wersji inteligenta, którą serwuje nam Shiro, dlatego trzymaj tak dalej :). A odbiegając od tematu, uwielbiam czytać opisy pracy broni, chociaż nic z tego nie rozumiem :D. No może poza wymiarami i takie tam :D. Ale cała reszta to dla mnie czarna magia. Fajnie, że takie coś dodajesz, bo jest to coś innego i takich rzeczy nie czyta się codziennie :).
No i zrobiłaś rozpierduchę w swoim własnym, oryginalnym stylu :D. Dziękuję Ci za to bardzo!!! Ale takie pytanko. Po cóż im Lucy??? Czy to dlatego, że ma dzianych rodziców czy jak??? No w każdym razie jak czytałam opis emocji towarzyszących Natsu, gdy jego dziewczyna została rzucona na ziemię, normalnie miałam podobne odczucia. Też z chęcią rozpłatałabym czaszki tym łajzom, które normalnie nie miały prawa jej krzywdzić, a ich jedynym obowiązkiem jest skok z mostu do płytkiego potoku, ot co :D. Tak, tak, sadystka się we mnie odzywa, ale czasami tak mam :D.
No i biorą się za gotowanie. Jak zwyczajna para, chociaż są bardziej niż niezwykli :). W każdym razie pomimo dobrego, niedzielnego obiadu, narobiłaś mi chęci na spaghetii… I dietę szlag trafi :D. Heh, to pojedli po byku :D. Chociaż właściwie to, co było dla nich ważniejsze, jest także strawą dla ciała, czyż nie??? Dlatego też nie dziwię się, że makaron poszedł w odstawkę :D. Och, Shiro, jak zawsze niegrzeczna z Ciebie dziewczynka :D. Chociaż wolę to niż pastwienie się nad Natsu. Oby tak dalej :D.
Wizyta u teściów i byłych przełożonych to chyba koszmar… Chociaż Natsu ścisnął poślady i postanowił zrobić przyjemność swojej damie. Bardzo szlachetnie z twojej strony, młody człowiek, ale wiedz, że będziesz żałował. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Uważam tak dlatego, że państwo Heartfilia raczej nie będą się zachowywać jak typowi teściowie. No nie oszukujmy się, są dziani, szefowali Natsu i raczej nie należą do grona jego bliskich przyjaciół. W każdym razie jestem ciekawa jak przebiegnie spotkanie i w tej kwestii liczę na Ciebie, wiedząc, że się nie zwiodę ;).
Ach, siłownia, Natsu, Laxus – mniam!!! Wszystko pięknie ;D. Nic dziwnego, że taki mięśniak pracuje w klubie sportowym :). Pasuje tam idealnie!!! A Natsu, który słucha co mu się mówi, to nie Natsu, którego znam :D. Z reguły robił na opak, a tutaj takie posłuszeństwo :D. Muszą być dobrymi kumplami, a to jest cieszące :D.
UsuńHeh, tutaj siłownia, żeby popracować nad pozbyciem się kalorii, a tutaj śmieciowe żarcie… I co to za polityka, hę??? Dobra, dobra, to ich żołądki, ich nienaganne figury i ich zdrowie, już nie będę pouczać naszych bohaterów, bo są dorośli. No i nawet nie wiesz jak cieszy mnie fakt, że pojawiła się Juvia :). I ten jej zwyczajowy sposób mowy ♥. Uwielbiam go!!! A panowie oczywiście musieli zahaczyć o pracę, no bo jakżeby mogło być inaczej??? Ech, faceci…
Wow!!! Ta przysięga jest genialna!!! Normalnie cudo!!! Aczkolwiek jest smutna… Zawsze któryś straci życie będąc tarczą… Niemniej sentencja warta zapamiętania i rozważenia :). Tacy przyjaciele nie zdarzają się często, dlatego mam nadzieję, że przeżyją grę, którą im szykujesz i doczekają szczęśliwej starości :).
Zentopia – skąd ja to znam??? Shiro, jak zawsze mnie zadziwiasz :). Kobieta postawiła na swoim i facet musi się słuchać. Tak Natsu, taką żeś se pannę wybrał i nie ma uproś – zapinkalaj przed ołtarz na klęczkach :D.
No, no, no, nie sądziłam, że obiad u rodziców Lucy przebiegnie w takiej atmosferze. Chyba było dosyć miło, mimo chłodu jakim emanował Jude. No cóż, każdy tatuś martwi się o swoją córeczkę, dlatego nic dziwnego, że pan Heartfilia jest raczej oschły względem Dragneela. W każdym razie pytanie Layli mnie powaliło :D. Chcesz pani już bawić wnuczęta czy jak??? Normalnie teściowa zagina system :D. A Natsu ma rację – raczej nie ma sensu w zaręczynach, jeśli nie wiadomo czy za jakiś niedługi czas nie będzie się gryzło trawki od spodu… Chociaż jest to główny bohater tego opowiadania, dlatego jestem pewna, że prędko nie pozwolisz mu umrzeć na śmierć :D. No bo bez niego gra straci sens :).
No Makarov jak zawsze lubi sobie pogadać :D. Aczkolwiek ta gadka była konieczna, by w jakiś sposób zagrzać do boju jego zespół. Jeśli gra się rozpoczęła, jestem ciekawa jak się przedstawi ciąg dalszy. Jestem pewna, że przelane zostanie morze szkarłatu oraz słonych kropel i na pewno, jak Cię znam, nie zawiodę się i będę zachwycona nadchodzącymi bataliami.
A teraz czas na małe resume. Kochana, rozdział był zadziwiająco długi, chociaż powinnam być już przyzwyczajona, że nie robisz niczego na „odwal się” i zawsze dodajesz długie notki. Bardzo podobała mi się akcja na balu i niedokończony opis igraszek naszych ulubieńców. Zgadzam się z Mavis – Złośnica z Ciebie :D. Ale mam nadzieję, że wkrótce dasz nam nieco więcej pikantnych opisów :D. Tak, tak, każda z nas lubi Twoje hocki–klocki :D. Mimo że przez trzy miesiące nie było rozdziału, na ten warto było czekać :). I nie rozumiem, czemu nie podobają Ci się niektóre fragmenty??? Mi się wszystkie bez wyjątku podobały i dlatego też wysmarowałam Ci 2 obszerne storny komentarza. Z góry przepraszam za SPAM, ale wiem, że go lubisz, dlatego nie żałowałam palców i klawiatury i pisałam :). Mam nadzieję, że ja jako czytelnik i komentator również wypełniłam swoje zadanie :). Ja ne!!!
Twoja R.
PS. Mavis mnie udusi jak zobaczy ten komentarz, bo już chyba z miesiąc czeka, żebym u niej zawitała… Jak nie będę się odzywać, będziesz wiedziała, kto za tym stoi i zawiadomisz organy ścigania, prawda???
PS.2. Za wszelkie błędy przepraszam, ale wstawiam bez ponownego czytania.
PS.3. Cieszę się na nową sagę :).
Z mega wielkim opóźnieniem, ale w końcu dodaję komentarz! Rozdział sprawił, że zrozumiałam wiele rzeczy...ale też namnożyła się liczba pytań, na które, mam nadzieję, dostanę prędko odpowiedź. Rozdział genialny, akcja na balu mnie zaskoczyła, bo się tego akurat nie spodziewałam. Coś czuję, że nasza Lucy coś długo bezpieczna nie będzie...i Levy...i Juvia. Z pewnością będzie się sporo dziać xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
/~Lucy
Nareszcie znalazłam czas na przeczytanie :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie rozdział jest strasznie długi, co jest ogromnym plusem, bo uwielbiam Twój styl! <3
Zaczynając na urywkach piosenek Lafee [której teraz nałogowo słucham.. :)], które pojawiły się w poprzednim rozdziale, przez wspaniałą postać Natsu i Erzy [Gray, Lucy, Juvia, Laxus nie zrobili na mnie jakoś tak wielkiego wrażenia.], a kończąc na idealnie zarysowanej fabule - mogę stwierdzić, że zakochałam się w tym opowiadaniu i opowieści, jaką tworzysz.
Ostatni wers odbija mi się w głowie jak echo. "Czy zasługujecie na miano króla... - Gray przymrużył powieki, wstrzymując oddech na parę sekund. - ...królowej... - Erza zarzuciła włosy na ramię, mierząc szefa brązowymi, zmysłowymi tęczówkami. - ...czy jokera. - Natsu wypuścił szary obłok dymu z ust, zgniatając papierosa w popielniczce." Nie wiem dlaczego, ale zawsze czytając Twoje opowiadania nie muszę używać wyobraźni.. Wszystko jest takie realistyczne, normalne. Wręcz rzeczywiste, jakby przepływało obok mnie.
Słabym punktem Zabójców będzie miłość, prawda? Ale chyba najpierw powinnam wyrazić swoje zdanie na temat rozdziału. Więc zaczynam.
Bal, który powinien być idealny, wolne piosenki, tajemnicza i intymna atmosfera. Nie sądziłam, że dopadną ich tutaj. Że Lucy znów będzie celem. [Skąd Natsu zna Lisannę? Nie dopowiedziałaś tego, to chyba jedyny minust tego rozdziału.]
Gajeel, Natsu, Grey, wkopali się po uszy. Nie chcę tracić ważnych dla siebie osób. Zabójca nie powinien mieć uczuć, czekać na rozkaz, tak? To opowiadanie jest takie ludzkie, prawdziwe.
Nareszcie są szczęśliwą parą, a wojna wszystko niszczy. Gra się rozpoczyna. Makarov był taki, jaki zawsze powinien być dowódca - martwić się o poddanych. Ukazałaś całe Fairy Tail.
Sześć organizacji, tak? Wzięłaś je z Turnieju, tak? Powinno się zgadzać.
"Jeśli będziesz wołał pomocy, przybędę na czas. Jeśli będziesz na celowniku...
Usuń- Będę twoją tarczą."
W tym momencie miałam ochotę płakać. Manipulujesz czytelnikiem. Miotasz jego uczuciami. Jesteś naprawdę świetna, jestem w szoku.
Layla wie o zawodzie Natsu? To naprawdę wielkie zaskoczenie. Juvia też wie o wszystkim?
"Słuchajcie Fairy Tail... - Na usta każdego wpłynął uśmiech determinacji i chęci osiągnięcia własnego celu. Wszystkie słowa dodały im odwagi i pewności siebie. To jedno zdania daje im moc by zacząć działać. - ...gra się rozpoczęła!" Dzisiaj często Cię cytuję, ponieważ rozdział wyszedł naprawdę epicki.
Nie wiem, co mam jeszcze napisać oprócz tego, że czekam na kolejny rozdział.
Jest on tak różnoraki w emocjach i scenach, że nie da skupić się na wszystkim.
Każdy znajdzie coś dla siebie. Coś, co go wzruszy, rozśmieszy.
Mam nadzieję, że nie zirytowałaś się moim filozoficznym pisaniem i dotrwałaś do końca. :)
Życzę Ci weny i czasu, na pisanie tak wspaniałych opowiadań.
Pozdrawiam:
Ashta :3
Ja pierdziu....... Natsu, kur*a, przebiłaś samą siebie. To było mistrzowskie w każdym calu!!!!!!!!!! JESTEŚ NIESAMOWITA! Ten rozdział jest NIESAMOWITY! Wątki akcji sprawiły, że moja krew zamieniała się w czystą adrenalinę, zaś spokojniejsze kawałki wywoływały u mnie nostalgię i smutek - bo choć pełno w nich było uczuć, "w powietrzu" wciąż wisiał niepokój, że ci z Fairy Taila, to co mają mogą stracić i boją się o to. Nawet nie wskażę ci fragmentu, który najbardziej mi się podobał, bo ten rozdział, chyba najlepszy jaki dotąd napisałaś, jest nieprzyzwoicie zajebisty. Rozkosz dla mych oczu i zmysłów :D A propo rozkoszy zmysłów, Natsu w twoim opowiadaniu to facet idealny, powaga xD
OdpowiedzUsuńAkcja na balu, chwile Natsu i Lucy, spotkanie z Grayem i Juvią, odwiedziny w rodzinnym domu Heartfilii, no i końcówka... I Laxus jako trener boksu jak wisienka na torcie. No aż ogarnąć się nie mogę i przestać podniecać tym rozdziałem haha :D Zniszczyłaś mnie opisami, fabułą, zajebistością. Długo trzeba było czekać na rozdział, a do tego ja nieco odwlekałam (chciałam go przeczytać na spokojnie), ale warto było. Naprawdę było warto! Jeżeli dalsze rozdziały będą takie same, to osobiście, własnoręcznie zrobię ci statuetkę za najlepszy blog z fikami o FT roku xD
Niech wena i czas na pisanie będzie z tobą :***
Mega *.*
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńKocham tą sytuacje kiedy robili razem spagettii *W*! I to jak tańczyli... nawet akcja na balu nie pobiła tej chwilowej sielanki, to w kij ma swój urok, nawet jak sie nie działo za wiele, takie coś jest przy okazji w kij ekscytujące. Juvia jaka potulna i miła, aż się zdziwiłam, że nie zjadła Lucy wzrokiem, że ta się przytuliła do Fullbastera xD. No i oczywiście wygrywa akcja rodzinna, jak mama spytała czy się nie hajtną xD. Niby prawda, że ciężko mu się oświadczyć jej, kiedy może zginąć każdego dnia. Jeszcze będzie tak ze zostawi ją samą, z dzieckiem i tyle z tego będzie. I Jude jest cudowny, z tym swoim syndromem tatusia <3 Uwielbiam takie relacje ojciec-córka, gdzie ojciec jak myśli o straceniu córki na rzecz jakiegoś faceta robi się najeżony xD... Takie zabawne~!
OdpowiedzUsuń