22 września 2014, Szpital Fuoka, Tokio
Ile to już trwało? Nie oddychał, jego serce nie biło, był blady, od bezwładnego ciała bił nieprzyjemny chłód - po prostu umarł. Lucy zasłoniła usta dłońmi, czując jak spływają po nich rzęsiste łzy. Głośny szloch wydobywał się z jej krtani, a powieki pozostawały mocno zaciśnięte. W jednej chwili silne ramiona Fullbustera ujęły jej drobną posturę w geście przyjacielskiego pocieszenia. Jednakże teraz utwierdziła się w przekonaniu, iż oni także są ludźmi. Na ich ciele i sercu powstają rany, śmieją się, płaczą, umierają, czują strach - całe ciało Graya wprost drżało z przerażenia. Mimo wszystko każdy z nich wciąż pozostaje człowiekiem.
Usłyszeli charakterystyczny dźwięk nabijanej broni, podnieśli wzrok na celującą w lekarzy szkarłatnowłosą. Jej agresywne zachowanie nikogo by nie zdziwiło, gdyby nie jeden szczegół.
- Uratujcie go! - Panika i załamujący się głos, mieszał się z głośnym płaczem błyszczących łez, gęsto spływających po policzkach. Dokładnie - ich psychika była krucha niczym cenna porcelana. Dłoń Tytanii rozpaczliwie drżała, nie potrafiąc utrzymać broni w prostej linii.
- Erza, odłóż broń. - Próbował ją uspokoić brunet. Czy na pewno dobrze widział? Królowa płakała, tkwiąc w rozpaczy? Podszedł do niej spokojnym krokiem, kładąc swoją dłoń na jej. Wyjął ze zgrabnej ręki pistolet, blokując spust. - Uspokój się, tutaj siłą niczego nie załatwisz.
- On...Natsu. - Szlochała wbijając głuchy wzrok w różowowłosego. - Mój dziadek tak umarł. - Mocny strzał wprost w kruchą psychikę. Przeszłość jest pierwszym krokiem do przegranej. - Obiecał, że nie zostawi mnie samej, przysiągł że zostanę królową. - Obietnice złożone w dziecięcym wieku, teraz nabierały największego znaczenia, zwłaszcza te niezapomniane.
- Jeśli nie uda się do pięciu minut, to będzie koniec. - Wyszeptał zdenerwowany medyk, próbując odratować pacjenta. Nastąpiła właśnie śmierć kliniczna, więc jedyne co daje nadzieje to praca mózgu. Jednakże na tę okoliczność jest tylko kilka minut, inaczej naprawdę będzie martwy.
Lekarze poprosili odwiedzających, aby wyszli co dość niechętnie zrobili.
♦
- To trwa stanowczo za długo. - Warknął Fullbuster chodząc w tę i z powrotem.
Lekarz wyszedł z sali, przecierając szkła okularów. Słowa były tu zbędnym gestem. Heartfilia poczuła jak cały zbudowany dotąd świat rozpada się, tworząc jedynie ruiny. Nie potrafiła wstać. Opuściły ją wszystkie siły,a jedyne co odczuwała to histeryczna rozpacz. Scarlet siedząca obok starała się dodać jej otuchy, jednakże sama była na krawędzi załamania.
Jak mógł przegrać tak szybko?
Gray powolnym krokiem wszedł do sali, gdzie leżał martwy przyjaciel, zaciskając usta w wąską linię. Ten widok był jak siarczysty cios, wymierzony silną dłonią. Blada jak mąka cera, zimna niczym lód skóra, ciało nieruchome zupełnie jak marionetka. Brunet uczynił drobne kroki ku przyjacielowi, obserwując tego niepodobnego do Salamandra chłopaka.
Jak mógł przegrać tak szybko?
Gray powolnym krokiem wszedł do sali, gdzie leżał martwy przyjaciel, zaciskając usta w wąską linię. Ten widok był jak siarczysty cios, wymierzony silną dłonią. Blada jak mąka cera, zimna niczym lód skóra, ciało nieruchome zupełnie jak marionetka. Brunet uczynił drobne kroki ku przyjacielowi, obserwując tego niepodobnego do Salamandra chłopaka.
- On naprawdę...
- Bardzo mi przykro. Wygląda na to, że zbyt późno zareagowaliśmy na truciznę. Organizm był zbyt osłabiony, mimo to próbował walczyć. Ale nie zawsze się wygrywa. - Te słowa pieczętowały całą prawdę. Mężczyzna ze smutkiem zostawił niebieskookiego samego, który opadł na krzesło opierając łokcie o kolana, a twarz skrywał w splecionych dłoniach. Przez rozmazany obraz dostrzegał tą okropną scenę. Chciało mu się płakać?
- Jesteś zakłamanym egoistą, słyszysz? Słyszysz kurwa?! - Krzyknął zdzierając gardło. Napięcie rozsadzało jego wnętrzności, nerwy, duszę. Zacisnął dłonie w pięści z taką siłą, że knykcie zbielały, a paznokcie boleśnie przebijały skórę. - Mówię do ciebie! - To go przerastało. Ułożył nadgarstek jednej ręki pośrodku klatki piersiowej, zaś drugi na grzbiecie dłoni spoczywającej na torsie. Splótł palce obu dłoni nie zważając na wszelkie ostrzeżenia, a z całej siły uciskał tors różowowłosego. Nic, nic, zupełnie nic nie działało. Tym razem uderzył w lewą stronę klatki piersiowej, pozostawiając tam rozłożoną dłoń - upadł na kolana. Twarda skorupa zabójcy pękła, a kilka łez spłynęło po kościach policzkowych.
Bum...bum...
Usłyszał to. Podniósł wzrok, obserwując swą drżącą dłoń.
Bum...bum...
Przyłożył ucho do serca różowowłosego, czując jego ciche bicie. To uderzenie podziałało? Był równocześnie szczęśliwy, zdenerwowany jak i przerażony. Oddech Salamandra wciąż był nieregularny oraz słaby. Nie mógł od niego odejść, w obawie iż drugi raz może nie dojść do cudu. Zupełnie zapomniał o przyrządzie do wzywania personelu medycznego, szybko nacisnął "guzik" zostając przy przyjacielu.
- Wytrzymaj jeszcze chwile. - Oddech znów słabł, a serce bezustannie wydawało zbyt słabe uderzenia. Przełknął głośniej ślinę, ujmując podbródek i czoło różowowłosego. Pozostawił jego usta lekko otwarte, równocześnie podtrzymując żuchwę. Nabrał powietrza i objął szczelnie wargi chłopaka własnymi. Wdmuchiwał powoli tlen do ust Dragneela przez około jedną sekundę. Czy on w pewnym sensie go pocałował?
Do sali weszła pielęgniarka spokojnym i zrezygnowanym krokiem. Nie zrozumiały dla niej był fakt, iż ten chłopak wzywał personel do nieżyjącego pacjenta. Na jego prośbę zostawili ciało na pół godziny.
Pierwsze co zobaczyła po wejściu to Gray całujący Natsu? Czy on sobie z niej żartował? Zrobiła kilka szybszych kroków znajdując się obok bruneta.
- Co pan robi? - Zapytała z oburzeniem chwytając mocno za jego przedramię.
- On żyje. Zawołaj doktora. - Rozkazał, pilnie sprawdzając bicie serca i oddech, jednak wciąż musiał go wspomagać. Kobieta stała jak słup soli, próbując zrozumieć wszystko co się działo. - Idź po lekarza do jasnej cholery! - Wykrzyczał zdenerwowany. Nie znosił takich ludzi, patrzenie i bezczynność to najgorszy grzech. Możliwe, że funkcje życiowe Dragneela wróciły na parę minut i bez szybkiej interwencji medycznej - wypadnie z gry. Biło zbyt słabo, niesłyszalnie, zbyt delikatnie.
- Podłączyć go z powrotem do kardiogramu, kroplówki i respiratora. - Rozkazał na wejściu lekarz, podchodząc do Salamandra. Zbadał osłabiony puls, sprawdzając czy wszystko zostało odpowiednio podłączone. Przezroczyste ścianki maski tlenowej zachodziły śnieżnobiałą parą, by znów powrócić do dawnego "koloru". Kiedy został podłączony do kardiogramu, ciche piknięcie przerwało ciągły dźwięk, a prosta linia odnajdywała zgubiony rytm. To był równoznaczne z cudem. - Jak to się stało?
- Uderzyłem mocno w klatkę piersiową. - Wytłumaczył krótko wciąż spoglądając na przyjaciela. Lucy na pewno się ucieszy z tej wspaniałej wiadomości, przynajmniej tak mu się wydawało. Ale jak się okazuje, nawet on ma prawo do błędu.
- Przestańcie pierdolić głupoty! Fajnie jest się naśmiewać z rozpaczy innych?! O ile się założyliście?! Teraz mam wam uwierzyć, skoro widziałam go przed chwilą martwego?! Człowiek, który chwilę temu umarł, ożył?! To cholernie boli, i myślicie że jeśli powiecie że ożył będę szczęśliwa?! Nie jestem dzieckiem! I wiem że tak się kurwa nie stanie!
Po raz pierwszy słyszał, by kobieta tak wyklinała podczas rozpaczy. Protestowała nawet przed wejściem do sali, w obawie iż znów będzie musiała oglądać martwą miłość. Jednak to co na nią czeka, wcale nie jest tak wspaniałe. On wciąż jest nieruchomy, blady, ledwo się trzyma - ale żyje. Nie na darmo porównywany jest do kogoś przewyższającego króla, skoro wygrał ze śmiercią. Te ciągłe krzyki i protesty zaczęły go denerwować.
- No kurwica mnie chwyci. - Zaklął pod nosem, wstając po blondynkę. Nie zaważając na delikatność, ani na nic innego chwycił mocno jej nadgarstek ciągnąc za sobą.
- Gray przestań! Nie chcę tego wi....
- On żyje, rozumiesz? - Postawił ją tuż przed łóżkiem Dragneela. Słyszała ciche dźwięki kardiogramu, widziała pokrywające się parą ścianki maski tlenowej i ruchomą klatkę piersiową. To było po prostu niemożliwe. Kolana ugięły się z wrażenia, a przed bliskim spotkaniem z podłogą uchroniły ją silne ramiona Fullbustera. - Usiądź lepiej.
- To niemożliwe. - Wyjąkała z wahaniem dotykając wciąż chłodnej dłoni różowowłosego. Nic nie zmieniało faktu, iż pozostawał nieprzytomny. Bała się go dotknąć, wydawał się kruchy, bezsilny - zupełnie jak dziecko, którym nigdy nie miał szansy być.
- Wytrzymaj jeszcze chwile. - Oddech znów słabł, a serce bezustannie wydawało zbyt słabe uderzenia. Przełknął głośniej ślinę, ujmując podbródek i czoło różowowłosego. Pozostawił jego usta lekko otwarte, równocześnie podtrzymując żuchwę. Nabrał powietrza i objął szczelnie wargi chłopaka własnymi. Wdmuchiwał powoli tlen do ust Dragneela przez około jedną sekundę. Czy on w pewnym sensie go pocałował?
Do sali weszła pielęgniarka spokojnym i zrezygnowanym krokiem. Nie zrozumiały dla niej był fakt, iż ten chłopak wzywał personel do nieżyjącego pacjenta. Na jego prośbę zostawili ciało na pół godziny.
Pierwsze co zobaczyła po wejściu to Gray całujący Natsu? Czy on sobie z niej żartował? Zrobiła kilka szybszych kroków znajdując się obok bruneta.
- Co pan robi? - Zapytała z oburzeniem chwytając mocno za jego przedramię.
- On żyje. Zawołaj doktora. - Rozkazał, pilnie sprawdzając bicie serca i oddech, jednak wciąż musiał go wspomagać. Kobieta stała jak słup soli, próbując zrozumieć wszystko co się działo. - Idź po lekarza do jasnej cholery! - Wykrzyczał zdenerwowany. Nie znosił takich ludzi, patrzenie i bezczynność to najgorszy grzech. Możliwe, że funkcje życiowe Dragneela wróciły na parę minut i bez szybkiej interwencji medycznej - wypadnie z gry. Biło zbyt słabo, niesłyszalnie, zbyt delikatnie.
- Podłączyć go z powrotem do kardiogramu, kroplówki i respiratora. - Rozkazał na wejściu lekarz, podchodząc do Salamandra. Zbadał osłabiony puls, sprawdzając czy wszystko zostało odpowiednio podłączone. Przezroczyste ścianki maski tlenowej zachodziły śnieżnobiałą parą, by znów powrócić do dawnego "koloru". Kiedy został podłączony do kardiogramu, ciche piknięcie przerwało ciągły dźwięk, a prosta linia odnajdywała zgubiony rytm. To był równoznaczne z cudem. - Jak to się stało?
- Uderzyłem mocno w klatkę piersiową. - Wytłumaczył krótko wciąż spoglądając na przyjaciela. Lucy na pewno się ucieszy z tej wspaniałej wiadomości, przynajmniej tak mu się wydawało. Ale jak się okazuje, nawet on ma prawo do błędu.
- Przestańcie pierdolić głupoty! Fajnie jest się naśmiewać z rozpaczy innych?! O ile się założyliście?! Teraz mam wam uwierzyć, skoro widziałam go przed chwilą martwego?! Człowiek, który chwilę temu umarł, ożył?! To cholernie boli, i myślicie że jeśli powiecie że ożył będę szczęśliwa?! Nie jestem dzieckiem! I wiem że tak się kurwa nie stanie!
Po raz pierwszy słyszał, by kobieta tak wyklinała podczas rozpaczy. Protestowała nawet przed wejściem do sali, w obawie iż znów będzie musiała oglądać martwą miłość. Jednak to co na nią czeka, wcale nie jest tak wspaniałe. On wciąż jest nieruchomy, blady, ledwo się trzyma - ale żyje. Nie na darmo porównywany jest do kogoś przewyższającego króla, skoro wygrał ze śmiercią. Te ciągłe krzyki i protesty zaczęły go denerwować.
- No kurwica mnie chwyci. - Zaklął pod nosem, wstając po blondynkę. Nie zaważając na delikatność, ani na nic innego chwycił mocno jej nadgarstek ciągnąc za sobą.
- Gray przestań! Nie chcę tego wi....
- On żyje, rozumiesz? - Postawił ją tuż przed łóżkiem Dragneela. Słyszała ciche dźwięki kardiogramu, widziała pokrywające się parą ścianki maski tlenowej i ruchomą klatkę piersiową. To było po prostu niemożliwe. Kolana ugięły się z wrażenia, a przed bliskim spotkaniem z podłogą uchroniły ją silne ramiona Fullbustera. - Usiądź lepiej.
- To niemożliwe. - Wyjąkała z wahaniem dotykając wciąż chłodnej dłoni różowowłosego. Nic nie zmieniało faktu, iż pozostawał nieprzytomny. Bała się go dotknąć, wydawał się kruchy, bezsilny - zupełnie jak dziecko, którym nigdy nie miał szansy być.
♦ ♦ ♦
24 września 2014, Szpital Fuoka
- Rany muszę iść do szkoły. Dzisiaj wyjątkowo mam na dwunastą. - Westchnęła Lucy pakując na powrót wszystkie potrzebne dokumenty. Zerknęła na zegarek, zarzucając na ramiona beżowy płaszcz. Od trzech dni nawet nie drgnął, a jego serce wydawało nieregularny rytm 45/50 na minutę. Miała dziwne przeczucie, że wywoła to u niego stały uszczerbek na zdrowiu.
- Będziesz chciała tu później przyjechać? - Zapytał również zakładając kurtkę. Wyjął z kieszeni kluczyki do samochodu, spoglądając kątem oka na Salamandra.
- Raczej tak, a jeśli dziś nie zdążę to wpadnę jutro.
- Mogę zawieść cię do szkoły, a jak tylko będziesz chciała tu przyjechać to dzwoń. - Zaproponował poprawiając kołnierz.
- To chyba nie jest zaryw co?
- Nie no coś ty, Natsu by mi łeb przestrzelił. - Zaśmiał się otwierając drzwi przed Heartfilią. Ta z delikatnym uśmiechem podążyła w stronę wyjścia.
- Chciałabym, żeby już się obudził. - Dodała na odchodne.
- Może jutro przyjdziesz i będziesz z nim rozmawiać, kto wie. - Odparł zamykając za sobą drzwi. Również chciałby, żeby różowowłosy już się obudził, ale nie mógł za dużo wymagać od kogoś kto ledwo przeżył. Ma niedotlenie i wykończony organizm, ale zaskakująco szybko dochodzi do siebie. Jak nazwać jego pozycję w tej grze?
Gdyby wiedzieli, że kilka sekund później obudzi się, na pewno by nie wyszli.
...
Uchylił delikatnie powieki czując nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej. Bezsilnie odwrócił głowę w prawo i lewo, dochodząc do wniosku że w całym pomieszczeniu jest sam. Dlaczego go to zabolało? Nie mógł się podnieść, ruszyć - stan bezsilności był nie do zniesienia. Dlaczego łudził się, że po przebudzeniu zobaczy Lucy? Może to wszystko było jedynie snem. Złudzenie miłości, posiadania kogoś bliskiego, uczucia - musiał się tego wyzbyć inaczej przegra. Oddychanie sprawiało niesamowite problemy, przy każdym wdechu ból się nasilał. Nie miał sił na nic, skoro i tak wszystko było jedynie złudzeniem może dalej tkwić w nicości.
♦
27 września 2014, Szpital Fuoka
Słyszał wokół siebie jakieś szmery, jakby ktoś się poruszał. Z ciekawości ukazał wyblakłą zieleń tęczówek dostrzegając rozmazaną postać medyka. Znów nie był w stanie wykrztusić z siebie marnego słowa. Jest bezbronny zupełnie jak wtedy.
- Napędziłeś wszystkim niezłego stracha. - Skomentował spokojnie sprawdzając odczyty maszyn, zatrzymując się na kardiogramie gdzie praca serca była niepokojąco powolna. Ujął w dłoń jego nadgarstek, mierząc równie słabe tętno. Wyciągnął dłoń Salamandra i ułożył wewnętrzną stroną do góry. Umieścił wskazujący i środkowy palec na nadgarstku, u podstawy kciuka. Palce wyczuwały krawędź nadgarstka i nitkowate ścięgna połączone z kciukiem. W owym odcinku pod skórą przebiega tętnica promieniowa. Uciskając to miejsce, spojrzał na zegarek, licząc puls przez 15 sekund. Mnożąc tę liczbę przez cztery, otrzymał wartość tętna, która wynosiła około 50. Westchnął zapisując wyniki na karcie pacjenta. Ułożył jedną dłoń pod plecami różowowłosego, zaś drugą podpierając kark - ostrożnie podniósł chłopaka do pozycji siedzącej, rozcinając nożyczkami bandaże.
Świat, w którym jesteś skazany na samotność do samego końca, przez strach i przeznaczenie. Świat, w którym jesteś traktowany jak bezwartościowa rzecz. Miał sen, w którym nie był sam, odczuwał coś więcej niż nienawiść i przerażenie. Jednak to nie zmienia faktu, że fikcja nigdy nie stanie się prawdą.
- Pozazdrościć przyjaciół, prawie cały czas przy tobie siedzą. - "Pogratulował" oczyszczając ranę. Dlaczego mówił coś tak nieistotnego? Przecież to był tylko sen.
Kłamiesz...
- Za niedługo trzeba ich będzie siłą wynosić.
Dlaczego?
- Na pewno będą szczęśliwi, że się obudziłeś.
- Dlaczego kłamiesz? - Wychrypiał wbijając pusty wzrok w nieznany punkt. Czuł bolesny ucisk w piersi, duszący go od środka. Mężczyzna spojrzał na niego zdziwiony, nie rozumiejąc zadanego pytania. Czy takie słowa nie powinny dodawać otuchy?
Na białą pościel kolejno skapywały szkarłatne krople, pozwalając by wchłonął je cienki materiał. Podniósłszy wzrok dostrzegł dwie strugi krwi spływające z kącików ust Dragneela. Po chwili wykaszlał porcję ciemnoczerwonej cieczy, brudząc aparat tlenowy jak i samego siebie.
Miał jeszcze jeden sen - przypomniał mu o straszliwej przeszłości. O czymś, czego usiłuje zapomnieć kilkanaście lat. Wciąż widzi rozlewającą się krew, martwe ciała. Nie może zapomnieć jego twarzy - surowej, pozbawionej emocji, przerażającej. Stał się dokładnie taki sam. Jest zdolny zabić ze spokojem na twarzy, jednak jest coś co ich różni. On ochroni bliskie sobie osoby, nawet jeśli ma złamać zasady - nie pozwoli nikomu zginąć.
Palący ból w gardle, szkarłatny kolor brudzący wszystko dookoła i niezwykle silna senność - później tylko ciemność.
♦ ♦ ♦
30 września 2014, Szpital Fuoka
Chwilę później drzwi otworzyły się, ukazując posturę Heartfilii.
- Hej. Dzisiaj też nie porozmawiamy, co? - Zapytała ze smutnym uśmiechem, zasiadając obok różowowłosego. Odetchnęła głęboko zawieszając swój wzrok na rozciągającym się za oknem krajobrazie. Złapała delikatnie jego dłoń, gładząc wierzch kciukiem.
Poczuł przy sobie przyjemne ciepło drugiej osoby. Chciał zobaczyć czy naprawdę ktoś przy nim jest. Jęknął cicho, otwierając ciężkie powieki. Dlaczego miał wrażenie że nie jest sam? Jednak kiedy odzyskał zdolność widzenia, zimna pustka przeszyła jego ciało.
Przełknął głośniej ślinę, czując pożar w gardle.
- Nie śpisz? Skoro organizm nie domaga się tak dużej ilości snu, oznacza to znaczną poprawę. - Do jego uszu dobiegł donośny głos znajomego lekarza, za którym błądził nieprzytomny wzrok różowowłosego. - Lepiej się czujesz?
- Mogę się ruszać. - Ze strun głosowych wydobył się cichy śmiech, zaś ociężałą rękę uniósł ku górze w celu potwierdzenia wypowiedzianych słów. Wyglądał o wiele lepiej - skóra powracała do zdrowego, "hiszpańskiego" odcieniu, organizm pozwalał na żywsze, bardziej energiczne ruchy, zaś zielone tęczówki nabrały dawnego blasku.
-To co, próbujemy bez maski tlenowej? - Zapytał, widząc jak chłopak kiwa delikatnie głową w geście zgody. Wreszcie mógł nabrać samodzielnie powietrza do płuc, robiąc przy tym kilka głębszych wdechów. - Nie sądzę, aby to było potrzebne, ale jakby co będzie obok ciebie. Udo i plecy doskonale się goją. Bardzo szybko wracasz do zdrowia, to niesamowite. Martwił mnie jedynie kaszel krwią, ale po dokładniejsze badania wykazały, że nie jest to nic groźnego. Wystarczy przyjmowanie odpowiednich leków w określonych porach. No cóż wygląda na to, że lada moment będziesz mógł stąd wyjść.
Salamander oparł się na drżących ramionach, powolnymi ruchami podnosząc ciało do pozycji siedzącej. Przez zaciśnięte zęby wydał cichy syk, pod wpływem ukłucia bólu.
- To, że szybko wracasz do zdrowia, nie oznacza że wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Ostrzegł pacjenta, pomagając w wykonywanej czynności. Oparł się o podłoże, rozluźniając mocno napięte mięśnie. Wypuścił powoli powietrze z ust, otwierając oczy. Tak dawno nie czuł nikotyny w płucach, że powoli stawało się to nieznośną męczarnią. Jednak nałóg robił swoje. Właściwie to kiedy aż tak uzależnił się od tytoniu?
- Chyba masz gościa. - W drzwiach stała smukła blondynka ze szklącymi się od łez oczyma. Ona naprawdę istniała? Znalazła się przy nim w zastraszającym tempie, mocno a równocześnie delikatnie ściskając jego ciało. Oszołomiony odwzajemnił gest.
- Nareszcie, nareszcie. Boże...Tak bardzo się cieszę. Jezu, Natsu tak się bałam. - Słowa wylatywały z jej ust z zawrotną prędkością. Motyle wariowały w brzuchu, a żołądek ściskał się w symbolizujący radość supeł. Gula szczęścia ugrzęzła w gardle, dusząc cichy szloch.
- To ja zostawiam was samych. - Nic więcej nie mówiąc, mężczyzna opuścił pomieszczenie.
- Hej, nie płacz. - Otarł kciukiem słoną łzę, spływającą po zaróżowionym policzku Heartfilii. W końcu mogła spojrzeć w jego zielone, seksowne oczy. Nie były szare, zamglone, pozbawione życia, a takie jak zawsze. Władcze, pewne siebie, a jednak przerażone. Kochała, kiedy kierował na nią te przeszywające źrenice, a one momentalnie łagodniały. Czuła się wyjątkowa.
- Nie masz pojęcia jaka byłam przerażona. Matko...nie mogę przestać płakać. - Zachichotała równocześnie łkając. - Prawie cały tydzień byłeś nieprzytomny.
Poczuła na swoim policzku ciepłą dłoń Dragneela. Tak bardzo tęskniła za tym dotykiem.
- Lada moment będę mógł wyjść. Jak tam w szkole?
- Za niedługo mam egzaminy. Musze się wziąć porządnie do nauki.
- Potrzebuje pani korepetycji? - Na sam dźwięk głębokiego i kuszącego seksem głosu, zrobiłaby dla niego wszystko, nie potrafiła wówczas odmawiać. Nie spostrzegła, kiedy ciepły oddech muskał wrażliwą skórę. Nigdy wcześniej nie chciała uwierzyć, że męskie usta mogą być tak delikatne i miękkie. Muskała te słodkie wargi swoimi, mogąc poczuć zapach i smak Natsu Dragneela. Wplątała palce w rozmierzwione, różowe włosy zatapiając się w owej rozkoszy. Jeśli miał ochotę, siłę na coś takiego - mogła stu procentowo stwierdzić doskonały stan zdrowia pacjenta. Silna dłoń Salamandra otarła się o jej szyję, znajdując swe miejsce na karku. Zatracała się w tym szalonym uczuciu. Ten związek nie był normalny - zupełnie jak oni.
- Hej powstrzymajcie się w szpitalu. - Zażartował Fullbuster wkraczając dumnym chodem do pomieszczenia. Twarz Lucy przybrała szkarłatnych rumieńców, przez co w momencie powiększyła dystans między nimi. Zalotny uśmieszek ani na sekundę nie znikał ze zmysłowych ust Graya. Dragneel zachichotał przeczesując rozczochrane włosy. - No to chyba możesz już wyjść, co?
- Z miłą chęcią, zastały mi się wszystkie mięśnie. - Przeciągnął się, wydając z siebie cichy pomruk. Doskonale wyrzeźbione ciało było doskonale widoczne spod bandaży. Zsunął z siebie kołdrę, stawiając odrętwiałe nogi na chłodnej podłodze.
- Natsu to chyba nie jest najlepszy pomysł. - Ostrzegała go Lucy.
Wypuścił powoli powietrze z płuc, odbijając się rękami od łóżka. Spokojnie ustał na nogach, "rozgrzewając" bark.
- Nie ma się czym martwić. Gray podwieziesz nas? - Zapytał biorąc do ręki szary t-shirt przełożył go przez głowę, zakrywając tors. Przeczesał dłonią włosy, zamykając oczy na parę sekund. - Rany wciąż chce mi się spać, to jakiś obłęd. - Wdział czarne spodnie i skórzane trampki, podając dresy blondynce, aby schowała do swojej torby.
- Nie ma sprawy. - Odparł wyglądając przez sporych rozmiarów okno. Mosiężne budynki, ruchliwe ulice, kolorowe światła, dźwięki klaksonów i charczenie silników. To wszystko doskonale podkreślało rozwinięte, nowoczesne, najpotężniejsze miasto Japonii. Ludzie poruszali się między sobą, zamieniając około tysiąca słów na minutę. Rozmawiając przez telefon, gnając samotnie przed siebie, zabiegani, wciąż spoglądając na zegarek. Wszyscy są jedynie pionkami, a całość jest niczym plansza. Każdy z nich może umrzeć. Jeden strzał, kilka sekund i prawie nikt nie zwróci na to uwagi. Dlaczego? Ponieważ nic nie znaczysz na tym świecie. Codziennie umiera koło tysiąca ludzi w jednym mieście, wszystko stanowi zagrożenie. W sumie niczym nie różnią się od ludzi, wyglądają praktycznie tak samo, a jednak są inni.
Natsu odkaszlnął cicho, biorąc do ręki BlackBerry Z10. Czekało w nim dziesięć nieodebranych połączeń i pięć sms-ów. Dużą część zajmowały telefony od Mastera Fairy Tail, jedno od Cany i Jellala, od poszczególnych osób z którymi robi interesy legalne lub mniej zgodne z prawem.
- Trzeba jeszcze porozmawiać z lekarzem. - Uprzedziła Heartfilia odgarniając blond włosy na ramię. Dragneel jedynie westchnął, spokojnym krokiem opuszczając pokój. Wciąż można było dostrzec jak delikatnie utyka na prawą nogę, gdzie głęboka rana nadal się zasklepia.
Nie chciał słuchać kazań lekarza, więc wraz z Grayem czekali na blondynkę przed samochodem bruneta. Włożył utęsknionego papierosa do ust, podpalając końcówkę, aż szaro-biały dym uleciał w powietrze, zaś do jego płuc spłynęła błoga nikotyna.
- Raczej nie puszczą mnie do pracy, co? - Przerwał ciszę między sobą a współpracownikiem.
- Co ty. Jak się jeszcze dowiedzą, że... - Wolał nie wspominać momentu, kiedy serce różowowłosego przestało bić, oddech i puls znikły, a to co się stało nie można było nazwać nawet śmiercią kliniczną. Przez to wszystko dokładnie zapamiętał słabość Scarlet, coś czego nigdy nie powinien zobaczyć. Złamali kolejną zasadę, która ratuje ich przed zagładą.
Otworzył drzwi samochodu, wsiadając do środka. Właściwie to czemu przychodził codziennie odwiedzać Natsu? Nie rozumiał sam siebie, ale może to wszystko przez to, że łączyło ich tak wiele. Chociaż ich pierwsze spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych, zwłaszcza iż o mało się nie pozabijali. Ale tak to już jest kiedy szesnasto i czternastolatkowi dasz broń i pozostawisz na pastwę świata, aby sam sobie radził.
- Szef dzwonił do mnie chyba z cztery, pięć razy. Mówiłeś mu coś?
- Nie chodziłem do Fairy Tail, skoro i tak nas zawiesili że tak to nazwę. Ale wiesz, że albo już są poinformowani albo dowiedzą się o wszystkim. Nie unikniesz tego.
- Ta. Domyślam się. Kurwa, co ta Luce tam tak długo siedzi? - Zaczął się niecierpliwić, zdążył wypalić już całego papierosa a ona nadal nie przyszła.
- Juvia ma dzisiaj zawody, muszę się pokazać. Też chcecie iść?
- Czemu nie. - Odparł wzruszając ramionami. - No w końcu. Co ty tam tak długo robiłaś?
- Nabawiłeś się anemii przez to wszystko. - Powiadomiła krótko wsiadając na tylne siedzenie. Nigdy nie rozumiał kobiet. Potrafił rozbroić najbardziej skomplikowaną bombę bez większego problemu, a tak tykającego ładunku jak Lucy woli nie dotykać.
Zajął miejsce obok Fullbustera, uchylając szybę.
- Luce chcesz jechać na zwody pływackie? Poznasz Juvię.
- Mamy na dzisiaj plany. Później ci powiem.
- Okey. - Odparł podejrzliwie. - Dasz sobie radę sam?
- No. - Dragneel sięgnął pod siedzenie wyciągając pistolet Cobra Raven. Jest to współczesna, amerykańska broń samopowtarzalna, kalibru 7,65 lub 9 mm. Pistolet ten jest bronią samopowtarzalną. Zasada działania automatyki oparta o odrzut zamka swobodnego. Bezpiecznik nastawny znajduje się na obu stronach szkieletu. Cobra Raven jest zasilana ze wymiennego, jednorzędowego magazynka pudełkowego o pojemności 6 (7,65 mm) lub 5 (9 mm) naboi, umieszczonego w chwycie. Zatrzask magazynka znajduje się u spodu chwytu, lufa gwintowana. Przyrządy są celownicze mechaniczne, stałe (muszka i szczerbinka). Wykonany jest ze stali. Okładki chwytu stworzone są z tworzywa sztucznego lub drewniane. - Co ty do kurwy nędzy wyrabiasz? - Zapytał widząc jak chłopak trzyma w zębach gumę antynikotynową. To już była jego siódma próba rzucenia palenia, chociaż jeszcze przed wejściem do samochodu wdychał trujący tytoń.
- Ładuję sobie broń. A co? - Odparł wyciągając ze schowka magazynek wymienny.
- A skąd ona się tam wzięła? Kiedy majstrowałeś mi przy samochodzie?
- Jak nie patrzyłeś. - Dogryzł mu sprawdzając czy są wszystkie naboje. Zawsze muszą mieć broń przy sobie. Każda sekunda ich życia narażona jest na niebezpieczeństwo.
♦ ♦ ♦
Centrum Handlowe "Crocus", Tokio
Centrum Handlowe "Crocus", Tokio
- To powodzenia. - Pożegnał się Dragneel zamykając drzwi samochodu, którym parę sekund później odjechał Gray. - To po co chciałaś iść do sklepu? Bo ja tak trochę marzę o prysznicu. - Nawet nie weszli do środka, a Natsu już zaczął narzekać. Heartfilia chwyciła go za rękę, ciągnąc za sobą do centrum handlowego.
- Mamy organizowany bal.
- Kiedy? - Przerwał jej oglądając nieopodal znajdujący się sklep z bronią i innymi gadżetami. Przy okazji popijał kupioną w pobliskim stoisku kawę.
- W ten piątek. - Odparła na co chłopak zachłysnął się napojem. Odwrócił się powoli w jej stronę, jedną rękę chowając w kieszeni zaś drugą trzymając kubek. Odetchnął szybko, w głowie licząc do dziesięciu - co podobno miało uspokajać, szkoda że nie działa.
- Mówisz mi to teraz? Jest zasrany piątek. O której niby?
- Nie denerwuj się. Dopiero o osiemnastej. - Uspokajała go, poprawiając mu dżinsową katanę. Upił łyk kofeiny, przewracając oczami. Zerknął na godzinę w telefonie, która wskazywała dziesiątą rano. Co z tego, że wyszedł ze szpitala? Lucy wpędzi go do grobu samymi słowami. Oparła się o jego ramię, gładząc wierzchem dłońmi szorstką, od zarostu, skórę na policzku. - No i wiesz...bo taka przepiękną sukienkę widziałam.
- Buciki do tego? - Natsu prychnął pod nosem, uśmiechając się ironicznie.
- Ohh jak ty mnie kochasz. - Uśmiechnęła się szeroko, całując go w kość policzkową. Wyrzucił pusty pojemnik po napoju do śmieci, wdychając głęboko powietrze.
- Portfel mnie boli. - Narzekał chowając drugą dłoń do kieszeni. Wzięła go pod ramię, ciągnąc za sobą do wysoko postawionego sklepu z dość drogimi strojami wieczorowymi. Podczas gdy dziewczyna przymierzała kreację, Natsu chodził w koło po sklepie załamując się każdą kolejną ceną.
Skończyło się na tym, że Lucy wybrała sukienkę nawet nie pokazując się Dragneelowi. Dokupiła do tego buty, kolczyki, bransoletkę, kopertówkę. W końcu wybłagała, by zabrał ją do kosmetyczki na zrobienie paznokci.
- Ile to będzie trwało? - Zapytał pisząc sms-a.
- Zależy czy tylko paznokcie czy jeszcze zabiegi pielęgnacyjne. - Zapytała kobieta bacznie obserwując stojącego przed nią Dragneela. Zaś Heartfilia zwróciła w jego stronę maślane oczka. Chłopak westchnął zrezygnowany zgadzając się na błagania blondynki. - To z dwie, trzy godziny. - Dodała przemywając ręce.
- Dobra to ja jadę do domu. Luce zadzwonisz do mnie, jak będzie się kończyło. - Oznajmił wyciągając, z torebki brązowookiej, klucze do apartamentu i słuchawki. Już miał wyjść, kiedy drogę zagrodził mu chłopak w młodym wieku, ubrany dość...kobieco. - No chyba nie.
Badał dokładnie każdą część ciała różowowłosego. Wyraźne kości policzkowe, zarysowaną szczękę, dzikie, zielone oczy. Chwytając dłoń musnął wierzchnią i wewnętrzną część, które okazały się równocześnie gładkie i szorstkie - co było zrozumiałe. Częste przeładowywanie broni, tworzenie bomb, walki, przeróżne wypadki. Te piękne dłonie, jak twierdził stojący przed nim pan homoseksualny, tysiąckrotnie splamiły się krwią ofiar. Przeczesał, jak się okazało, wcale nie kujące od żelu czy lakieru włosy. W rzeczywistości były miękkie i przyjemne w dotyku. Salamander wykonał krok w tył, mając dość naruszania strefy nietykalności osób obcych.
- Jesteś modelem? - Zapytał pracownik salonu z zadowoleniem na młodzieńczej twarzy.
- Nie. - Płatnym zabójcą. Chciał dodać, jednak w ostatniej chwili ugryzł się w język. Zaczynał się powoli bać, obmacywali go i podziwiali jak jakieś bóstwo, podczas gdy prawda wyrażała coś zupełnie innego. Ten chłopak, to zagubiony w sobie młody dorosły, próbujący przezwyciężyć swój strach przeszłości i zacząć zupełnie nowe życie. Jak to się mówi - pozory mylą. - Dobra ja idę. Do zobaczenia. - Pożegnał się, znikając w mgnieniu oka.
Hotel Shibuya, Tokio
- Mamy organizowany bal.
- Kiedy? - Przerwał jej oglądając nieopodal znajdujący się sklep z bronią i innymi gadżetami. Przy okazji popijał kupioną w pobliskim stoisku kawę.
- W ten piątek. - Odparła na co chłopak zachłysnął się napojem. Odwrócił się powoli w jej stronę, jedną rękę chowając w kieszeni zaś drugą trzymając kubek. Odetchnął szybko, w głowie licząc do dziesięciu - co podobno miało uspokajać, szkoda że nie działa.
- Mówisz mi to teraz? Jest zasrany piątek. O której niby?
- Nie denerwuj się. Dopiero o osiemnastej. - Uspokajała go, poprawiając mu dżinsową katanę. Upił łyk kofeiny, przewracając oczami. Zerknął na godzinę w telefonie, która wskazywała dziesiątą rano. Co z tego, że wyszedł ze szpitala? Lucy wpędzi go do grobu samymi słowami. Oparła się o jego ramię, gładząc wierzchem dłońmi szorstką, od zarostu, skórę na policzku. - No i wiesz...bo taka przepiękną sukienkę widziałam.
- Buciki do tego? - Natsu prychnął pod nosem, uśmiechając się ironicznie.
- Ohh jak ty mnie kochasz. - Uśmiechnęła się szeroko, całując go w kość policzkową. Wyrzucił pusty pojemnik po napoju do śmieci, wdychając głęboko powietrze.
- Portfel mnie boli. - Narzekał chowając drugą dłoń do kieszeni. Wzięła go pod ramię, ciągnąc za sobą do wysoko postawionego sklepu z dość drogimi strojami wieczorowymi. Podczas gdy dziewczyna przymierzała kreację, Natsu chodził w koło po sklepie załamując się każdą kolejną ceną.
Skończyło się na tym, że Lucy wybrała sukienkę nawet nie pokazując się Dragneelowi. Dokupiła do tego buty, kolczyki, bransoletkę, kopertówkę. W końcu wybłagała, by zabrał ją do kosmetyczki na zrobienie paznokci.
- Ile to będzie trwało? - Zapytał pisząc sms-a.
- Zależy czy tylko paznokcie czy jeszcze zabiegi pielęgnacyjne. - Zapytała kobieta bacznie obserwując stojącego przed nią Dragneela. Zaś Heartfilia zwróciła w jego stronę maślane oczka. Chłopak westchnął zrezygnowany zgadzając się na błagania blondynki. - To z dwie, trzy godziny. - Dodała przemywając ręce.
- Dobra to ja jadę do domu. Luce zadzwonisz do mnie, jak będzie się kończyło. - Oznajmił wyciągając, z torebki brązowookiej, klucze do apartamentu i słuchawki. Już miał wyjść, kiedy drogę zagrodził mu chłopak w młodym wieku, ubrany dość...kobieco. - No chyba nie.
Badał dokładnie każdą część ciała różowowłosego. Wyraźne kości policzkowe, zarysowaną szczękę, dzikie, zielone oczy. Chwytając dłoń musnął wierzchnią i wewnętrzną część, które okazały się równocześnie gładkie i szorstkie - co było zrozumiałe. Częste przeładowywanie broni, tworzenie bomb, walki, przeróżne wypadki. Te piękne dłonie, jak twierdził stojący przed nim pan homoseksualny, tysiąckrotnie splamiły się krwią ofiar. Przeczesał, jak się okazało, wcale nie kujące od żelu czy lakieru włosy. W rzeczywistości były miękkie i przyjemne w dotyku. Salamander wykonał krok w tył, mając dość naruszania strefy nietykalności osób obcych.
- Jesteś modelem? - Zapytał pracownik salonu z zadowoleniem na młodzieńczej twarzy.
- Nie. - Płatnym zabójcą. Chciał dodać, jednak w ostatniej chwili ugryzł się w język. Zaczynał się powoli bać, obmacywali go i podziwiali jak jakieś bóstwo, podczas gdy prawda wyrażała coś zupełnie innego. Ten chłopak, to zagubiony w sobie młody dorosły, próbujący przezwyciężyć swój strach przeszłości i zacząć zupełnie nowe życie. Jak to się mówi - pozory mylą. - Dobra ja idę. Do zobaczenia. - Pożegnał się, znikając w mgnieniu oka.
♦ ♦ ♦
Niestety nie zdążył zażyć kąpieli, ponieważ autobus uciekł mu w ostatniej chwili, a telefon rozładował przez słuchanie muzyki. Ogółem, całą drogę przebył pieszo, fundując sobie spacerek i ćwiczenia. Jedyne co zrobił po dotarciu do domu, to zjedzenie kanapek i wypicie herbaty, po czym znów musiał wracać. Tym razem już swoim Porsche Macan S, o kolorze czarnym. W drodze do centrum handlowego słuchał wiadomości w radiu, sprawdzając czy coś podejrzanego nie dzieje się w okolicy. Oczywiście w Tokyo nigdy nie będzie spokojnie.
Z obawami i niechętnie wszedł do salonu, widząc wypielęgnowaną Heartfilię. Jej paznokcie spiłowane były w dokładne migdałki, ozdobione francuskim manicurem z diamencikami na serdecznym palcu oraz kciuku. Chłopak wyciągnął pieniądze, płacąc za wykonaną pracę.
- Do domu? - Zapytał chowając portfel do kieszeni.
- Tak. Mamy jeszcze cztery godziny, to akurat. Chwilę odpoczniemy, ubiorę się, umaluję, uczeszę i pójdziemy. - Wymieniła łapiąc za ciepłą dłoń partnera. Jeszcze niedawno jego skóra była chorobliwie blada i wychłodzona, jednakże wszystko wracało do normy. Pomijając fakt, że Smoczy Zabójca wciąż delikatnie utykał przez ranę na udzie. - Masz garnitur?
- Tak. Wierz czy nie, ale mam ubrania wskazane na eleganckie wyjścia. - Ostatnie słowa wypowiedział z szlachecką nonszalancją, zaraz po tym cicho się śmiejąc.
- Dobrze, dobrze. Wolałam zapytać, nigdy nie zaszkodzi się upewnić. - Wytłumaczyła wsiadając do samochodu. Naprawdę chciała już wracać do domu, mimo wszystko ciągłe siedzenie i czekanie aż ludzie dookoła ciebie skończą swoją pracę, bywa męczące. Zwłaszcza, że niektórzy są strasznie gadatliwi.
♦
Hotel Shibuya, Tokio
- Domek. - Westchnęła ściągając buty i rzucając się na pościelone łóżko. Różowowłosy przeciągnął zastałe przez tydzień mięśnie i zajął miejsce obok blondynki. - To co. Mamy jeszcze jakieś dwie godziny, nim zacznę się szykować i ty też. - Dodała mierząc chłopaka przeszywającym wzrokiem.
- Mam pomysł, co możemy robić przez ten czas. - Wyszeptał jej do ucha, wywołując ciepłym oddechem gęsią skórkę. Przyłożył dłoń do gładkiego policzka Heartfilii, odwracając jej głowę w swoją stronę. Złączył ich usta w namiętnym pocałunku, splątując swój język z blondynki. Chwyciła jego rozczochrane włosy, przyciągając do siebie jeszcze bardziej. Znaczyli dla siebie zbyt wiele, by któreś z nich mogło odejść. Ich przeszłość jest zbyt skomplikowana, by zrozumieć całą sytuację, jednakże jest to coś, co pozostanie w pamięci do samego końca.
Przełożyła nogę przez brzuch chłopaka, siadając na nim okrakiem. Spragniony dotyk błądził po jej ciele, dostarczając nutki rozkoszy. Wsunął rękę pod liliowy, luźny sweter, gładząc aksamitną skórę brzucha, przechodząc na drobne plecy, aż w końcu docierając do zapięcia od stanika. Składał pocałunki na długiej szyi, przygryzając ją i ssąc ostrożnie, by nie zostawić niepotrzebnego śladu na bal. Powoli podniósł się do siadu, pozwalając by oplotła długimi nogami smukłą talię. Chwycił za koniec górnej części ubrania, pozbawiając go dziewczyny. Odpięty stanik, zsunął się z pokaźnego biustu z małą pomocą partnerów. Narysował wskazującym palcem niewidzialną linię między piersiami dziewczyny, muskając ustami obojczyk. Heartfilia dokładnym dotykiem zbadała umięśnione plecy, podążając śladem wyczuwalnego kręgosłupa. Pozbyła się dżinsowej katany jednym ruchem, od razu ściągając szary t-shirt. Wypielęgnowanymi paznokciami przejechała po wyrzeźbionym brzuchu, wdzierając się do spodni, chwyciła pokaźne przyrodzenie. Cicho jęknął w jej usta, po chwili słysząc chichot. Nie czekając ani chwili dłużej ściągnął skórzane leginsy Lucy, pozostawiając ją w samych majtkach. Przygryzła rozkoszną wargę Salamandra, rozpinając guzik przy spodniach. Położyła dłonie na, głęboko unoszącej się, klatce piersiowej pchając różowowłosego w tył. Włożyła palce za szlufki, pociągając dolną część garderoby w dół. Przesunęła ustami po doskonale wyrzeźbionym brzuchu, ocierając się o nabrzmiały członek chłopaka.
- Tęskniłam. - Wyszeptała tuż przy jego twarzy, czując jak ujmuje jej twarz w czułym dotyku składając, z wahaniem, pocałunek na nosie. Mocniejszy dotyk przesunął się po szyi blondynki, zjeżdżając przez piersi, aż w końcu zatrzymując się przy pośladkach. Włożył kciuki za materiał koronkowej, czarnej bielizny niemalże zrywając ją z ciała dziewczyny, pozostawiając zupełnie obnażoną. Przewrócił ją na plecy, pozwalając by pozostawiła go równie nagim. Zewnętrzną stronę uda zaszczycił namiętny dotyk, zatrzymując się na kobiecości Heartfilii. Wydała z siebie zduszony jęk, wypełniony rozkoszą. Zamknął jej usta w płomiennym pocałunku, sprawiając jeszcze więcej przyjemności. Obie dłonie złapały pośladki brązowookiej, podczas gdy błogie ciepło wdarło się do jej ciała. Rozpalone policzki Dragneela ujęła w swe, niewidzialnie drżące, dłonie. Ich szybkie oddechy mieszały się, póki języki znów nie odnalazły zagubionej namiętności. Poruszali biodrami w idealnie dopasowanym tempie, pozwalając ugasić żarliwe pożądanie. Wszystkie mięśnie mieli doszczętnie napięte, zatapiając się w sobie nawzajem. Uchylił się nad nią, dysząc w wygiętą szyję. Przycisnęła ręce do jego pleców, sprawiając że pchnięcia stały się mocniejsze i głębsze. Jęknęła po raz drugi, ściskając silnie różowe włosy Dragneela. Z gardła blondynki można było usłyszeć nawoływanie imienia Natsu. Najpierw pracował dla jej ojca i nie zwracali na siebie uwagi, rzucali z czasem złośliwie spojrzenia i spostrzeżenia - wydawał się oschły, bezwzględny, chamski - i rzeczywiście było to prawdą. Jednakże z czasem odkryła i pozytywne cechy - troskę, zabawność, oddanie, namiętność - i właśnie wtedy stali się kochankami, by później o sobie zapomnieć. To zagmatwana historia. Równocześnie śmieszna, uczuciowa i tragiczna. Rozdzieliła ich siła, a paskudna blizna wciąż ozdabiała szyję Salamandra. Wydała z siebie niesłyszalny krzyk, doznając spełnienia. Momentalnie wszystkie siły zniknęły, robiąc z niej marionetkę. Ręce trzymała zarzucone za szyję chłopaka, oddychając głęboko i spokojnie.
Opierał się na drżących przedramionach, starając się nie opaść na zmęczoną dziewczynę. Muskał jasną skórę gorącymi oddechami, widząc ich lśniące, od potu, ciała. Położył się obok niej, przyciągając do siebie w żelaznym uścisku, jakby chciał ochronić przed okrutnym światem. Leżeli "na łyżeczki" próbując uspokoić oddechy i szybkie bicie serc. Ucałował czule tył szyi Lucy, zamykając oczy na parę minut. Gładziła jego ozdobioną smoczym tatuażem rękę, stykając miękkie wargi z zewnętrzną stroną dłoni.
Wdychał jej słodki zapach, przyciskając do siebie jeszcze bardziej.
- Chyba trzeba się wykąpać. - Zawiadomił biorąc głęboki wdech.
- No chyba tak. - Odparła odwracając się do niego twarzą. Lubiła patrzeć na nagie, seksowne ciało Dragneela. Kładąc dłoń na jego plecach, czuła pod palcami zszytą ranę. Różowowłosy powoli zszedł z łóżka, podając rękę blondynce.
- Zapraszam. - Odkręcił wodę, zapełniając powoli sporych rozmiarów wannę. Para zaczęła unosić się nad przezroczystą taflą, którą wypełnił aromatycznym płynem o zapachu jaśminu. Dziewczyna usiadła na skraju wanny, czekając aż wypełni się parującą wodą. Zamknęła na parę sekund powieki, by zaraz po tym jak je otworzy ujrzeć zielone tęczówki Salamandra. Zaczesał blond kosmyki za uszy ukochanej, unosząc podbródek do góry. Przetarł kciukiem zaróżowione, miękkie usta, po chwili zakręcając lecącą z kranu, przezroczystą ciecz. Dragneel wszedł do wanny, sadzając między swoje nogi Heartfilię. Ostrożnie oparła się o umięśniony tors, wyczuwając każdy oddech, jak i dokładne bicie serca. Odetchnęła głęboko, pozwalając sobie na całkowite odprężenie po udanym seksie i czekającym ich wieczorem. Przetarła dłonią udo Salamandra, napotykając po drodze głęboką ranę. Namiętny pocałunek pieścił jej ramię, przedzierając się na szyję, aż w końcu zagłębił wargi w kąciku ust blondynki.
- Masz teraz wolne? - Zapytała poddając się rozkosznemu dotykowi.
- Tak. Dostałem wymuszony urlop. - Zachichotał do jej ucha. Chciał już pieścić jej ramiona, brzuch, piersi, całe ciało w celu umycia jednakże został powstrzymany.
- Tym razem daj mi. - Poprosiła odwracając się przodem do różowowłosego. Opuścił ręce w geście pozwolenia, wywołując uśmiech na słodkich ustach dziewczyny. Nalała na swoje dłonie męski płyn do mycia ciała, pocierając go tak długo, aż zaczął się pienić. Lekkimi ruchami wmasowywała kosmetyk w opaloną skórę chłopaka, pozwalając sobie na dokładne zbadanie każdego centymetra doskonałego ciała. Jej ramiona zniknęły pod taflą wody, przejeżdżając po nogach Natsu, aż w końcu docierając do swojego celu. Ścisnęła pokaźnego członka, bawiąc się nim delikatnymi dłońmi. Dragneel wydał z siebie odgłos rozkoszy, chcąc pocałować partnerkę. Jednakże został odepchnięty ze wskazującym palcem na swych wargach. Tym razem to ona pragnęła mieć władzę, choć raz przejąć prowadzenie - zaś on wyjątkowo stał się posłuszny.
Powędrowała dotykiem przez całą długość ciała zabójcy, zaciskając mocniej ręce na oszpeconej blizną, długiej szyi, zatrzymując kciuki przy wyraźnie zarysowanej żuchwie. Wargami pieściła zarośnięty podbródek, przechadzając po kującej kości policzkowej, odnajdując koniec w zmysłowym języku dawnego kochanka. Wplątała palce w wilgotne włosy Salamandra,wpijając się jeszcze mocniej. Dlaczego tak bardzo ją pociągał?
Jest chamskim, złośliwym, chytrym, oschłym, , przemądrzałym, bezwzględnym dupkiem, a jednak posiada namiastkę czułości, troski, obawy. A to co naprawdę kochała to tajemnica i strach skrywające się w głębi ciemnozielonych tęczówek. Jest zagadką, którą pragnie odkryć.
Przełożyła nogę przez brzuch chłopaka, siadając na nim okrakiem. Spragniony dotyk błądził po jej ciele, dostarczając nutki rozkoszy. Wsunął rękę pod liliowy, luźny sweter, gładząc aksamitną skórę brzucha, przechodząc na drobne plecy, aż w końcu docierając do zapięcia od stanika. Składał pocałunki na długiej szyi, przygryzając ją i ssąc ostrożnie, by nie zostawić niepotrzebnego śladu na bal. Powoli podniósł się do siadu, pozwalając by oplotła długimi nogami smukłą talię. Chwycił za koniec górnej części ubrania, pozbawiając go dziewczyny. Odpięty stanik, zsunął się z pokaźnego biustu z małą pomocą partnerów. Narysował wskazującym palcem niewidzialną linię między piersiami dziewczyny, muskając ustami obojczyk. Heartfilia dokładnym dotykiem zbadała umięśnione plecy, podążając śladem wyczuwalnego kręgosłupa. Pozbyła się dżinsowej katany jednym ruchem, od razu ściągając szary t-shirt. Wypielęgnowanymi paznokciami przejechała po wyrzeźbionym brzuchu, wdzierając się do spodni, chwyciła pokaźne przyrodzenie. Cicho jęknął w jej usta, po chwili słysząc chichot. Nie czekając ani chwili dłużej ściągnął skórzane leginsy Lucy, pozostawiając ją w samych majtkach. Przygryzła rozkoszną wargę Salamandra, rozpinając guzik przy spodniach. Położyła dłonie na, głęboko unoszącej się, klatce piersiowej pchając różowowłosego w tył. Włożyła palce za szlufki, pociągając dolną część garderoby w dół. Przesunęła ustami po doskonale wyrzeźbionym brzuchu, ocierając się o nabrzmiały członek chłopaka.
- Tęskniłam. - Wyszeptała tuż przy jego twarzy, czując jak ujmuje jej twarz w czułym dotyku składając, z wahaniem, pocałunek na nosie. Mocniejszy dotyk przesunął się po szyi blondynki, zjeżdżając przez piersi, aż w końcu zatrzymując się przy pośladkach. Włożył kciuki za materiał koronkowej, czarnej bielizny niemalże zrywając ją z ciała dziewczyny, pozostawiając zupełnie obnażoną. Przewrócił ją na plecy, pozwalając by pozostawiła go równie nagim. Zewnętrzną stronę uda zaszczycił namiętny dotyk, zatrzymując się na kobiecości Heartfilii. Wydała z siebie zduszony jęk, wypełniony rozkoszą. Zamknął jej usta w płomiennym pocałunku, sprawiając jeszcze więcej przyjemności. Obie dłonie złapały pośladki brązowookiej, podczas gdy błogie ciepło wdarło się do jej ciała. Rozpalone policzki Dragneela ujęła w swe, niewidzialnie drżące, dłonie. Ich szybkie oddechy mieszały się, póki języki znów nie odnalazły zagubionej namiętności. Poruszali biodrami w idealnie dopasowanym tempie, pozwalając ugasić żarliwe pożądanie. Wszystkie mięśnie mieli doszczętnie napięte, zatapiając się w sobie nawzajem. Uchylił się nad nią, dysząc w wygiętą szyję. Przycisnęła ręce do jego pleców, sprawiając że pchnięcia stały się mocniejsze i głębsze. Jęknęła po raz drugi, ściskając silnie różowe włosy Dragneela. Z gardła blondynki można było usłyszeć nawoływanie imienia Natsu. Najpierw pracował dla jej ojca i nie zwracali na siebie uwagi, rzucali z czasem złośliwie spojrzenia i spostrzeżenia - wydawał się oschły, bezwzględny, chamski - i rzeczywiście było to prawdą. Jednakże z czasem odkryła i pozytywne cechy - troskę, zabawność, oddanie, namiętność - i właśnie wtedy stali się kochankami, by później o sobie zapomnieć. To zagmatwana historia. Równocześnie śmieszna, uczuciowa i tragiczna. Rozdzieliła ich siła, a paskudna blizna wciąż ozdabiała szyję Salamandra. Wydała z siebie niesłyszalny krzyk, doznając spełnienia. Momentalnie wszystkie siły zniknęły, robiąc z niej marionetkę. Ręce trzymała zarzucone za szyję chłopaka, oddychając głęboko i spokojnie.
Opierał się na drżących przedramionach, starając się nie opaść na zmęczoną dziewczynę. Muskał jasną skórę gorącymi oddechami, widząc ich lśniące, od potu, ciała. Położył się obok niej, przyciągając do siebie w żelaznym uścisku, jakby chciał ochronić przed okrutnym światem. Leżeli "na łyżeczki" próbując uspokoić oddechy i szybkie bicie serc. Ucałował czule tył szyi Lucy, zamykając oczy na parę minut. Gładziła jego ozdobioną smoczym tatuażem rękę, stykając miękkie wargi z zewnętrzną stroną dłoni.
Wdychał jej słodki zapach, przyciskając do siebie jeszcze bardziej.
- Chyba trzeba się wykąpać. - Zawiadomił biorąc głęboki wdech.
- No chyba tak. - Odparła odwracając się do niego twarzą. Lubiła patrzeć na nagie, seksowne ciało Dragneela. Kładąc dłoń na jego plecach, czuła pod palcami zszytą ranę. Różowowłosy powoli zszedł z łóżka, podając rękę blondynce.
- Zapraszam. - Odkręcił wodę, zapełniając powoli sporych rozmiarów wannę. Para zaczęła unosić się nad przezroczystą taflą, którą wypełnił aromatycznym płynem o zapachu jaśminu. Dziewczyna usiadła na skraju wanny, czekając aż wypełni się parującą wodą. Zamknęła na parę sekund powieki, by zaraz po tym jak je otworzy ujrzeć zielone tęczówki Salamandra. Zaczesał blond kosmyki za uszy ukochanej, unosząc podbródek do góry. Przetarł kciukiem zaróżowione, miękkie usta, po chwili zakręcając lecącą z kranu, przezroczystą ciecz. Dragneel wszedł do wanny, sadzając między swoje nogi Heartfilię. Ostrożnie oparła się o umięśniony tors, wyczuwając każdy oddech, jak i dokładne bicie serca. Odetchnęła głęboko, pozwalając sobie na całkowite odprężenie po udanym seksie i czekającym ich wieczorem. Przetarła dłonią udo Salamandra, napotykając po drodze głęboką ranę. Namiętny pocałunek pieścił jej ramię, przedzierając się na szyję, aż w końcu zagłębił wargi w kąciku ust blondynki.
- Masz teraz wolne? - Zapytała poddając się rozkosznemu dotykowi.
- Tak. Dostałem wymuszony urlop. - Zachichotał do jej ucha. Chciał już pieścić jej ramiona, brzuch, piersi, całe ciało w celu umycia jednakże został powstrzymany.
- Tym razem daj mi. - Poprosiła odwracając się przodem do różowowłosego. Opuścił ręce w geście pozwolenia, wywołując uśmiech na słodkich ustach dziewczyny. Nalała na swoje dłonie męski płyn do mycia ciała, pocierając go tak długo, aż zaczął się pienić. Lekkimi ruchami wmasowywała kosmetyk w opaloną skórę chłopaka, pozwalając sobie na dokładne zbadanie każdego centymetra doskonałego ciała. Jej ramiona zniknęły pod taflą wody, przejeżdżając po nogach Natsu, aż w końcu docierając do swojego celu. Ścisnęła pokaźnego członka, bawiąc się nim delikatnymi dłońmi. Dragneel wydał z siebie odgłos rozkoszy, chcąc pocałować partnerkę. Jednakże został odepchnięty ze wskazującym palcem na swych wargach. Tym razem to ona pragnęła mieć władzę, choć raz przejąć prowadzenie - zaś on wyjątkowo stał się posłuszny.
Powędrowała dotykiem przez całą długość ciała zabójcy, zaciskając mocniej ręce na oszpeconej blizną, długiej szyi, zatrzymując kciuki przy wyraźnie zarysowanej żuchwie. Wargami pieściła zarośnięty podbródek, przechadzając po kującej kości policzkowej, odnajdując koniec w zmysłowym języku dawnego kochanka. Wplątała palce w wilgotne włosy Salamandra,wpijając się jeszcze mocniej. Dlaczego tak bardzo ją pociągał?
Jest chamskim, złośliwym, chytrym, oschłym, , przemądrzałym, bezwzględnym dupkiem, a jednak posiada namiastkę czułości, troski, obawy. A to co naprawdę kochała to tajemnica i strach skrywające się w głębi ciemnozielonych tęczówek. Jest zagadką, którą pragnie odkryć.
♦
Miała na sobie atłasową, kremową sukienkę rozlewającą się po jej smukłej sylwetce delikatną falą. Podkreślała pokaźne piersi Heartfilii poprzez duży dekolt, wycięty w podłużny trójkąt. Doskonale dopasowana, ukazywała wąską talię i idealnej szerokości biodra. Z przodu posiadała spore rozcięcie, pozwalając na swobodne ruchy, ukazując zgrabną nogę od połowy uda. Zakładana na szyję, obnażała niemalże całe plecy Lucy. Po podłodze rozciągała się niewielka tafla materiału. Na stopy założone miała ośmio-centymetrowe obcasy w kolorze rozjaśnionego beżu. Odsłaniały wypielęgnowane paznokcie, przeciągając się po dolnej kończynie dwoma paskami, posiadając swe zapięcie przy kostce. Lśniące blond włosy, puszczone delikatnymi falami, opadały na biust. Drobne uszy ozdabiały brylantowe kolczyki, wyglądające jak błyszczące łzy, spływające po drobniejszych kroplach. Kruchy nadgarstek posiadał przepiękną bransoletkę, tworzącą idealny komplet z kolczykami. Rzęsy układały się w czarny wachlarz, doskonale harmonizując z, pokrytymi brzoskwiniowym cieniem, powiekami. Błyszczyk rozświetlał zaróżowione usta, które jeszcze godzinę temu całowały zmysłowe wargi Dragneela. Całość dopełniała woń zapachu Chanel Coco Mademoiselle.
Spojrzał na nią zachwyconym wzrokiem, nie mogąc oderwać oczu od ukochanej. Wyglądała naprawdę pięknie, i była tylko jego. Gdyby mógł, oddałby dla niej wszystko. Gdy promienny uśmiech wpłynął na delikatną twarz, chłopakowi odjęło mowę.
- Wyglądasz przepięknie. - Wyszeptał podchodząc do niej spokojnym krokiem. Ona sama nie potrafiła zbyt wiele wykrztusić na widok seksownego, przyodzianego w garnitur Natsu. Śnieżnobiała koszula zakrywała umięśnione ciało, a wokół szyi zawiązany był równie ciemny krawat, opadając luźno na tors. Na szerokie ramiona zarzucona była czarna marynarka, dodając mu władczego uroku. Doskonale leżące spodnie, podkreślały długie nogi, wykańczając idealną kompozycję matowymi półbutami. Różowe włosy wciąż ułożone w artystyczny nieład, sprawiały wrażenie jakby właśnie przeżył dobry seks, co ani trochę nie mijało się z prawdą. Szarmancki uśmiech idealnie podkreślał zarysowaną szczękę. Twarz pozbawiona była wcześniejszego zarostu, mimo wszystko nie pozwalając skórze pozostać perfekcyjnie gładką. Nadgarstek przyozdabiał markowy, srebrny zegarek Emporio Armani. Jego ciało pachniało żelem pod prysznic i aromatycznymi perfumami Gucci Guilty Intense Pour.
Wyciszył telefon, po raz ostatni sprawiając czy nie ma w nim żadnych wiadomości, czy nieodebranych połączeń. Podał BlackBerry dziewczynie, by schowała go do swojej kremowej, zupełnie jak sukienka, kopertówki. Portfel i kluczyki do samochodu wziął ze sobą, przeczesując rozmierzwione włosy dłonią. Spojrzał na zegarek, którego godzina wskazywała 17:20 co oznaczało, iż muszą już ruszać.
- Gotowa? - Zapytał mierząc wzrokiem Lucy. Dziewczyna po raz ostatni spojrzała w lustro, wychodząc z apartamentu. Dragneel zamknął drzwi, ruszając za partnerką. Złapała go pod ramię, wchodząc do windy. - Nie mogę się na ciebie napatrzeć. - Westchnął wciąż podziwiając elegancką i seksowną kreację Heartfilii.
- Pan też wygląda niczego sobie, panie Dragneel. - Odparła zmysłowym tonem, spoglądając spod wachlarzu rzęs na różowowłosego. Wygiął kąciki ust ku górze, ujmując dwoma palcami jej drobny podbródek. Ciepły oddech drażnił jasną skórę, oczekując pocałunku, który ostatecznie nie nastał. Spletli swoje palce, wychodząc z windy. Minęli recepcję, wychodząc na parking. Otworzył drzwi przed damą, a kiedy wsiadła zamknął je, zasiadając przed kierownicą. Nie spiesząc się, ruszyli w stronę wyznaczonego celu.
♦
Restauracja "Love&Fire", Tokyo
Restauracja "Love&Fire", Tokyo
- Lu-chan! - Usłyszeli znajomy, wysoki głos, który nie mógł należeć do nikogo innego jak Levy McGarden. Jej drobna postura przyodziana była w długą, pomarańczową suknię. Pod ozdobioną diamencikami, nie posiadającą ramiączek częścią na piersi, zaciśnięto tego samego koloru wstążkę. Reszta kreacji została luźno puszczona, aż do samej ziemi z delikatnymi marszczeniami. Na stopach miała białe, dziesięciocentymetrowe szpilki, dzięki czemu była prawie na równi z Heartfilią. Niebieskie włosy spięła w luźnego koka, pozwalając by pojedyncze pasma spływały wokół jej smukłej twarzy. Tuż za nią stał niezbyt przyjaźnie wyglądający mężczyzna. Na twarzy miał mnóstwo kolczyków, a czarne, długie włosy związał w kucyka. Zapewne umięśnione ciało pokrywał czarny garnitur, dodając mu wyglądu mafiozy. Dłonie skrył w kieszeniach mierząc niezadowolonym wzrokiem przybyszów, jednak na widok Salamandra w czerwonych tęczówkach pojawił się pewien błysk.
- Wyglądasz pięknie! - Pochwaliła przyjaciółkę blondynka.
- Kogo moje oczy widzą, Natsu Dragneel. Powstałeś z martwych? - Zaśmiał się, ściskając dłoń różowowłosego w geście męskiego powitania.
- Nie wezmą mnie tak szybko. - Odparł również z drwiącym uśmiechem.
- To wy się znacie? - Zapytała zdziwiona Lucy, bacznie obserwując Redfoxa. Widziała go wcześniej ze dwa, trzy razy przelotnie. Nigdy nie wyglądał na zbytnio miłego, przyjaznego czy chętnego do żartów. Wręcz przeciwnie. Czyżby ukrywały przed sobą to samo?
- Tak. Robimy w tej samej branży, że tak to nazwę. - Wytłumaczył Gajeel na końcu z charakterystycznym dla niego "Gehe". Heartfilia zachłysnęła się powietrzem, ściskając mocniej dłoń Salamandra, który przyłożył usta do jej skroni.
- Nie bój się, nic mi nie zrobi. - Wyszeptał, wciąż pamiętając o broni skrytej za marynarką. Oczywiście nie zdradził Lucy takiego szczegółu. Na pewno byłaby zła, że bierze ze sobą narzędzie do zabijania na bal. To była kwestia przyzwyczajenia i poczucia bezpieczeństwa, choć doskonale walczy podczas ofensywy - kula z łatwością rozerwie jego pierś.
Wyglądało na to, iż czerwonooki również szepcze swojej partnerce słowa otuchy. W końcu weszli do pomieszczenia, podziwiając pięknie wystrojoną salę. Ściany pomalowane były śnieżnobiałym kolorem, ozdobione przez ogromne okna z czarnymi zasłonami. Podłoga wyłożona błyszczącymi, staro dębowymi panelami. Biały sufit oświetlało kilkadziesiąt jasnych żarówek, wbudowanych tuż obok fioletowych fioletowego źródła światła. Porozstawiane, okrągłe stoły miały po cztery miejsca, będąc już doskonale nakrytymi. W sali znajdował się również bar, gdzie można było zamówić alkohol. Przy jednej z wyłożonej "cegłami" ścian, stał stół szwedzki z różnymi przekąskami, ciastami, owocami.
- Postarali się. - Pochwaliła Heartfilia siadając przy stole. W tle słychać było niewyraźną, spokojną muzykę. Natsu i Gajeel cofnęli się na dwór, chcąc porozmawiać.
- Chcesz? - Zapytał wyciągając paczkę papierosów w stronę czarnowłosego, który pokiwał przecząco głową. Dragneel wzruszył ramionami, zapalając upragnioną fajkę. Wypuścił nikotynowy dym z ust, drugą dłonią przeczesując rozmierzwione włosy.
- Słyszałem, że zostałeś otruty. Domyślasz się kto to? - Zaczął rozmowę Redfox, patrząc na palącego papierosa znajomego. Na sam dźwięk słów wspominających jego pobyt w szpitalu, przymrużył delikatnie powieki. Strącił popiół na ziemię, nabierając głęboko powietrza.
- Te skurwysyny z Raven Tail. Flare myślała, że jestem całkowicie nieprzytomny. Może i byłem niemrawy, ale tych czerwonych oczu nie da się pomylić. - Odparł lekko zdenerwowanym tonem, wciągając trującą nikotynę do płuc. Zakolczykowany skrzyżował ręce na piersi, czując gniew emanujący od Smoczego Zabójcy.
- Czyli jest tak jak mówił Makarov. - Westchnął poprawiając mocno ściśniętego kucyka.
- Gra się zaczęła, a ja jestem cały napalony. - Wyszczerzył w uśmiechu białe kły, rzucając wypalonego peta na ziemię. Zgasił go poprzez zdeptanie, patrząc na zadowolenie Gajeela.
- Przetrwa najsilniejszy, co? - To jest ta jedna zasada obowiązująca każdego z nich, jeśli zawahasz się choć przez chwilę, ukażesz swoją słabość - przegrywasz. - Gotowi?
- Cel.
- Start. - Byli szkoleni właśnie do tych słów, oczekiwali na te kilkanaście liter wiele lat. Przeżyli traumę, pokazali na co ich stać, chwycili broń do ręki i strzelali, co raz lepiej, ulepszając siebie w każdym calu. Dążąc do stania się perfekcyjnym mordercom. Są tacy, którzy nigdy tego nie osiągną, istnieją tacy którzy dokonali zbrodni doskonałej wielokrotnie. Ta dwójka należy do najlepszych, a ich celem jest wygrana.
♦
Spokojnymi ruchami płynęli po lśniącym parkiecie, wtuleni do siebie. Słysząc słowa piosenki, zamknęła na parę sekund oczy, pozwalając by zatopił nos w blond falach. Lubiła wdychać jego zapach, wymieszany żelem pod prysznic, perfumami, papierosami i charakterystycznym zapachem Natsu. Słowa, które płynęły z ust Lafee doskonale pasowały do niej.
Powiedz dlaczego jestem jedyną która chcesz w sercu - dlaczego ja?
Powiedz dlaczego mnie kochasz?
Dlaczego to mnie chcesz?
Szorstkie dłonie błądziły po jej nagich plecach wywołując ciarki na jasnej skórze. Ich ciała były przyciśnięte do siebie. Opierał podbródek o głowę Heartfilii wczuwając się w rytm spokojnej i powolnej muzyki. Dlaczego został obdarowany kimś dla niego ważnym?
Zanim przyszedłeś, dni po prostu przemijały
A teraz nie mogę sięgać sekund
We mnie świeci tysiąc słońc
I modlę się aby nigdy nie zniknęły
Powiedz co zrobiłam, że zasługuje na coś tak pięknego?
Oboje zadawali sobie tak błahe pytania. Przeszłość jaka ich wiązała nie była zwykłym spacerkiem po parku, a skomplikowanym labiryntem z pułapkami. Z samotności oboje postanowili stać się kochankami, to nie był związek, a ciche skradanie się po nocach. Nie łączyło ich żadne uczucie, jedynie seks. To okrutna prawda - nawzajem się wykorzystywali.
Śnisz obok mnie
Boję się zamknąć oczy
Bo nie chce tracić chwili z tobą
Nie chcę śnić, nie
Sen nie może być tak piękny jak ty
Powiedz co zrobiłam, że zasługuje na coś tak pięknego?
A mimo to czują do siebie coś więcej, potrafili przebaczyć wzajemną krzywdę. Nigdy nie myślała, że będzie należeć do kogoś takiego. A jednak życie wciąż ją zaskakuje. Podniosła delikatnie wzrok obserwując widoczną bliznę na szyi. Dlaczego nie posiadał tutaj tatuażu? Kiedyś wyznał jej o sobie coś ciekawego - dlaczego na jego ręce widnieje smok? Ponieważ jest ona zapełniona bolesnymi bliznami. Podczas każdego dotyku czuje delikatnie zniekształconą skórę przez poparzenia, nacięcia.
- Czemu nie zakryłeś tej blizny? - Pamięta kiedy szkarłat pokrywa jego pobladłą skórę. Przecięta szyja z ogromną szybkością pozbywała się litrów krwi, powoli pozbawiając go życia. A jednak wydał się szczęśliwy. Pozostawił ją w przekonaniu, iż nie żyje - zniknął.
Dlaczego to mnie kochasz?
- To pamiątka po tym, że po raz pierwszy kogoś uratowałem.
No więc rozdział jest. W sumie chyba nie wyszedł najgorzej. Dla wyjaśnienia, Natsu nie jest w pełni zdrowy, ale wyszedł ze szpitala ponieważ trochę tam spędził, po prostu nie opisywałam każdego dnia. Przepraszam, że nie ma dużo innych postaci niż Nalu. Mam nadzieję, że nie zawaliłam. I przepraszam za tak długą przerwę. Piosenka będzie u góry na odtwarzaczu.
Rany, jaki długi!!! Przybędę przeczytać i skomentować po południu :). A teraz dobrej nocki :*.
OdpowiedzUsuńNo i R przybyła, a teraz szykuj się na SPAM, Shiro :D. To lecimy!!!
UsuńPowiem tak, reakcja Erzy była bezbłędna, ale z drugiej strony, gdyby strzeliła i zabiła medyków, kto ratowałby umierającego Dragneela, co??? Chyba czegoś nie przemyślała. No fakt, w takiej sytuacji padają nawet najtęższe umysły, bo wszystko przyćmiewa ból, strach, rozpacz.
To, co nie udało się medykom, powiodło się Grayowi. Myślę, że powinien pomyśleć o studiach medycznych i pracować z przypadkami beznadziejnymi. I jeszcze to yaoi – Shiro, ja wiem, co Ty lubisz, hue, hue. Ładnie to tak??? Pozwalać, by całowany był nieprzytomny mężczyzna, który nie może się bronić, co??? No tak właśnie myślałam :D. Czyli tutaj się zgadzamy. Ale reakcja Lucy mnie zgięła, jednakże nie zdziwiła. To musiał być dla niej szok, bo w końcu przed chwilą dosłownie opuściła pokój i widziała martwego ukochanego, a teraz przychodzi taki jeden z drugim i mówi, że powstał z martwych jak Łazarz. Widać, musiał się tam pojawić palec Boży, którym była pięść wkurzonego Graya. Ot co :D. Hahaha!!! Reakcja i stanowczość Graya mnie rozwaliły po prostu. On wie jak trzeba postępować z kobietami :D. Panowie, uczcie się od niego :D. Czasami powinniście być brutalni, ale nie często :D. I to nie jest przyzwolenie, ale mała dygresja :D. A jak kobieta za dużo gada, po prostu ją pocałujcie. Zawsze działa :D. A ile przyjemności z tego!!! No nic, wróćmy do tematu :D.
Hahaha!!! Czyli, gdyby nie Natsu, Gray by się połasił, co??? W sumie nic dziwnego :D. Skoro ma kilka dziewczyn, jeszcze jedna nie zaszkodzi :D. I w życiu zawsze tak jest: gdy na coś czekasz ta chwila nie nadchodzi. A gdy nagle przestaniesz, wyjdziesz czy po prostu zrezygnujesz, ten moment właśnie ma miejsce. Ale bardzo zdziwiła mnie reakcja Natsu. Aż tak nie wierzy, że ktoś może go obdarzyć bezwarunkową miłością??? Kurcze, ja rozumiem, miał trudne dzieciństwo i musiał sobie radzić sam, ale przecież każdy potrzebuje drugiej osoby. Nikt nie chce być sam. Czemu on nie może zrozumieć, że Lucy na nim zależy??? Czy, gdyby go nie kochała, spędzałby z nim całe dnie i noce w szpitalu, śpiąc na krześle przy jego łóżko??? No odpowiedź nasuwa się sama, dlatego niech ten kretyn wreszcie zacznie myśleć!!! I wierzyć w innych ludzi.
Natsu, jakbyś był w lepszy stanie to przełożyłabym cię przez kolano i wychłostała!!! Znowu ta niewiara w bliskich, ja nie wiem. Sądziłam, że lekarz jest osobą godną zaufania. Widać, według słownika Dragneela nikt taki nie jest… Ech… Ty idź śpij dalej. Jak obudzisz się kolejnym razem zacznij myśleć logicznie, ot co :D. Inaczej z tobą nie gadam, a reszcie też powiem, że nie mogą. I wtedy twoje fanaberie staną się prawdą.
No i się obudziłeś!!! I amorów ci się zachciało, zboczeńcu jeden. Ech, ty to się nigdy Natsu nie zmienisz :D. Ale właśnie taki jesteś fajny :D. Wkroczenie Graya zniweczyło twoje plany. No cóż, musisz się z tym pogodzić i tyle. I przede wszystkim – nie brykać za dużo, boś jeszcze nie do końca zdrowy jest. Ranyści!!! Natsu jak zawsze rozwala system :D. Jest niesamowity :D. Jak każdy facet musi mieć swoje ulubione zabawki pod ręką. I jeszcze Gray, który nawet nie wiedział z czym jeździ. Hahaha!!! Niesamowity Salamander, ot co :D. Uwielbiam go w wydaniu smyka :D. Jest wtedy najfajniejszy :D. Ciekawe, co Lucy naszykowała dla, hmm… Po cóż ja pytam??? To chyba oczywiste :D. Papieros już był to teraz coś lepszego :D. I bardziej niegrzecznego :D.
Hahaha!!! Ale fajne te zakupy :D. I on ją musi kochać i to bardzo, bardzo mocno!!! Jaki facet będzie się tak poświęcał, co??? No właśnie :D. A Natsu taki jest :D. I do tego zgadza się na wszystko, nawet na macanko przez jakiegoś pana (?). Tak, to chyba dobre określenie jest :D. No ta akcja z panem gejem normalnie mnie rozwaliła :D. Dziwi mnie tylko fakt, że Natsu się na to godził. Sądziłam, że sprzeda strzała kolesiowi, rozkwasi mu nos i pójdzie w swoją stronę. A tutaj pozwolił się dotykać. Hm, może mu się nawet podobało, co??? Hahaha!!! Genialna akcja :D. Ale trzeba mu przyznać, że modelem byłby idealnym!!! Mrau!!!
Tak, typowa kobieta: zrobię tylko to, a później to, a i jeszcze to, a później tamto, i najpewniej jeszcze to, to i to. I chyba będę gotowa. Nie, nie, stop!!! Zapomniałam!!! Jeszcze to, to, to, to, to i to… I tak dalej, i tak dalej, czyli niekończąca się kobieca litania :D. Natsu, ty to wytrzymujesz??? Podziwiam :D. Ja już czytając i pisząc miałam dość, bo sama nie cierpię takich rzeczy i na pewno nigdy bym się tak nie wkopała, żeby biegali koło mnie. Nie cierpię takich rzeczy, chociaż jestem kobietą. No, ale ja jestem tym odsetkiem, który nie lubi i koniec!!!
UsuńNo i Shiro zafundowała nam dawkę miłości fizycznej. Niegrzeczna dziewczynka ;D. Jak się czytało „Greya” i sięga po inne równie zepsute moralnie pozycje, to nie dziwota, że później czytamy takie rzeczy i cicho o nich marzymy :D. Ach, Shiro, opisałaś to pięknie. Zresztą jak zawsze. Już w pierwszym rozdziale była tego typu scena, której dokładnie nie opisałaś. Natomiast wyraziłaś ich uczucia i obawy. Tutaj natomiast troszkę zaszalałaś, co bardzo ładnie Ci wyszło. Nie było wyuzdania czy zepsucia, ale ukazanie esencji i piękna miłości licznej, dwóch zakochanych w sobie ludziach. Gratuluję ;). Tak dobrze, przemyślanie i delikatnie opisanej sceny erotycznej nie czytałam jeszcze na żadnym blogu.
Jak Ty to opisałaś!!! Miałam wrażenie, że jestem tam z nimi i patrzę na nich. Nie pominęłaś niczego. Zadbałaś nawet o detale typu perfumy, biżuteria, zegarek. Super!!! Skoro osobno tak ładnie się prezentowali, zastanawia mnie jak cudownie wyglądali razem??? Sądzę, że poraziliby mnie swoim blaskiem i bym oślepła, bo teraz wyobraziłam ich sobie jako państwo Pitt, w nieco innej wersji :D. Wiadomo, Brad nie ma różowych włosów i zielonych oczu, a pani Jolie nie jest blondynką, a oczy ma jasne :D. Ale sądzę, że porównanie ich do tej, moim zdaniem, doskonałej pary nie będzie uchybieniem, ani błędem. No jeszcze mogłabym porównać ich do jakichś władców, ale kogo tam interesują monarchowie, prawda??? Wolimy raczej tych, o których więcej się mówi, a z Brangeliną tak jest :D.
Heh, czyli miałam rację z Flare :D. Fakt, nikt nie ma takich czerwonych oczu jak ona. I jeszcze te włosy. Czyli jak rozumiem w przyszłym rozdziale czeka nas spora dawka rozpierduchy w wykonaniu NatsuSalamander. Będą się pruć, sasasasa!!! R też się napaliła!!! Ma nadzieję poczytać o rękach, nogach, mózgach na ścianach i ciałach na podłogach. Będzie jatka!!! Prawda??? Mam rację??? Powiedz, że tak!!! Inaczej R się zasmuci, bo lubi takie rzeczy. Ino wiesz, Natsu ma być w prawie, nie, ma być w jednym kawałku, bo jak napiszę w „prawie” to niejako dam Ci przyzwolenie na zabicie go. A tego nie chcemy!!! Zresztą wiem, że mnie zaskoczysz, dlatego całkowicie zdaję się na Ciebie. Zrób to, co najlepiej potrafisz ;). Wiem, że mnie nie zawiedziesz :).
Ach, piękna ta piosenka!!! Taka melancholijna, smutna i romantyczna. I to jak wplotłaś tekst między dialogi było piękne. Dzięki końcówce wiemy, że blizna nie była efektem jednej z wielu stoczonych walk, ale pamiątką po niewątpliwie bohaterskim czynie.
A teraz małe resume. Shiro, jak zawsze mnie zadziwiasz. Czytając ten rozdział, poczęłam poważnie myśleć nad rezygnacją z założenia bloga, gdyż jestem pewna, że nigdy nie uda mi się Tobie dorównać. Jestem zachwycona tym, jak piszesz, a czytanie sprawia mi ogromną frajdę. I szczerze mówiąc jestem pewna, że Ty nie odczujesz tej frajdy czytając moje prace. Ponadto rozdział był pięknie napisany, długi i cieszy mnie fakt szczęśliwego zakończenia zmagań z trucizną Natsu. Zapewne w ich życiu spokój jest zaledwie chwilą, która nie trwa wiecznie. Dlatego jestem pewna, że w kolejnym rozdziale będzie mnóstwo akcji. To chyba tyle ode mnie. Pozdrawiam cieplutko :*.
Chyba najdłuższy jak do tej pory rozdział *.* Świetny jak zawsze, z niecierpliwością czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńCóż jak zwykle sie popłakałam ale tym razem z uśmiechem na ustach .
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie ich miłość jest zadziwiająca .
Nie będę zgłębiała tego co mi się w głowie uroiło .zastanawiam się nad ich przeszłością ale znam cię już rok ( jezu nie mogę w to jakoś uwierzyć ) i wiem ,że za niedługo odpowiesz na nurtujące mnie pytania :3 ahh ten komentarz jest za krótki ale ja nie wiem co pisać i źle mi z tym :(
Zawsze jak pisze takie krótkie komentarze u ciebie na blogach jest mi smutno ... Wszyscy piszą takie długie ,a ja jestem taką ciamajdą i nie umiem tak jak inni więc mam nadzieje ,że mi wybaczysz ... Hmm mam pomysł wyślę ci dziś jeden ze swoich wierszy :) mam nadzieję ,że ci się spodoba :*buziaczki kochana !!
OMG...
OdpowiedzUsuńZeref: Niestety Lu nie jest w stanie napisać logicznego komentarza. Więc jak zwykle w takich sytuacjach muszę ją zastąpić. Rozdział jest genialny. Jakby to powiedziała moja siostrzyczka Lu "Kobieto kiedy ty się nauczyłaś tak genialnie pisać?!" Oboje zamarliśmy na początku. Tą "śmiercią" Natsu wywołałaś u niej skok ciśnienia ;). Przesyłamy kontenery weny, i czekamy na ciąg dalszy tej interesującej gry.
Ok, wróciłam.
Zeref: Już?! Zwykle dopiero po godzinie...
Wal się, co do motywu z grą. Sama nie wiem jak to określić słowami, ale, brawo. To dodaje temu opowiadaniu nutę tajemniczości (i nie tylko to, Ciocia Wikipedia i Wujaszek Google tym razem nie zdołają odpowiedzieć na moje pytania)
I jeszcze jedno....BŁAGAM ZOSTAŃ MOJĄ SENSEI GENIUSZU!
Pozdrawiamy Lucy&Zeref Company
Mi to tam nie przeszkadza, że przeważnie występuje Nalu, nawet mnie to cieszy :)
OdpowiedzUsuńJestem coraz bardziej ciekawa jak ta dwójka się poznała.
Tak sobie myślę, że ciekawie by było jakby Luce chwyciła kiedyś za spluwę... już widzę minę Natsu :D
Przepraszam, że dopiero dziś komentuję, ale dopiero wczoraj to zauważyłam. Wczoraj, około 22, kiedy mój mózg przestał już ze mną współpracować. D: Ale mniejsza.
OdpowiedzUsuńRozdział był... po prostu... brak mi słów. Nie potrafię określić w słowach zajebistość tego rozdziału.
Straszie mnie nastraszyłaś faktem, że Natsu umarł. Nie dziwię się rozpaczy jego przyjaciół i ukochanej... jednak najbardziej zabolała mnie postawa Erzy. Wręcz poczułam jej ból, gdy kolejna bliska jej osoba umarła. Zadziwiło mnie to, że tak łatwo zniszczyć ich tarczę zimnych zabójców, jednak po tym co przeżyli to wcale się nie dziwię.Zabijają z zimną krwią, jednak jeśli ktoś im umrze, to ich osłona pęka jak bańka mydlana, psychika się rujnuje, a prawdziwe uczucia wychodzą na wierzch. Potem jednak się okazuje, że ten ożył. Magiczna pięść Graya wszystko potrafi. xD Sprzeciwy Lucy co do wejścia są dla nie jak najbardziej zrozumiałe, gdyż na pewno cierpiałaby na widok nieżywego ukochanego, z którym dzieliła wielkie szans na przyszłość. Jednak gdy zobaczyła na własne oczy, że żyje, to na pewno się ucieszyła. Nie rozumiem tylko, dlaczego jak Natsu się budził, to myślał, że nigdy, nikt na niego nie czeka. Skoro tak myśli, mając wokół siebie tak cudnych przyjaciół, to mu chyba ta trucizna coś z głową zrobiła. Mam nadzieję, że jak zobaczył Lucy, to sobie uświadomił, że tak nie jest. Akcja z bronią w aucie Graya mnie rozśmieszyła po całości. Widać, jak bardzo się lubią. Mimo wszystko... jak to czternastolatkowi i szesnastolatkowi dać broń?! Że niby który jest młodszy?! Przestałam ogarniać... ;_; Mimo wszystko skoro Natsu ma z tego co pamiętam dwadzieścia pięć... Albo pominęłam ile ma Gray, albo jeszcze nie podałaś tej informacji. Mam nadzieję, że to drugie. Jednak wracając do rozdziału.
Biedny Natsu z uciekniętym autobusem. Pewnie to był Smutny Autobus. :c
Mry, kolejny seks w kolejnym rozdziale. Naprawdę bosko to opisałaś. Do tego jeszcze późniejsza kąpiel... Cud, miód i truskawki. Rozmowa Natsu z Gajeelem... Hm, wnioskuję po niej, że nieźle się będzie dziać. Liczę na krwiste opisy masakry, która mam nadzieję nastąpi. Chciałabym widzieć te wszędobylskie flaki, ręce i nogi, hy, hy. ALE OCZYWIŚCIE, ŻEBY NI NALEŻAŁ ONE DO NATSU! Wiem, że lubisz się nad nim znęcać, jednakże bez przesady. już go wystarczająco zmasakrowałaś. Ale to nie znaczy, że nie może mieć kolejnych ran..
Ale wait. Natsu i Lucy to tacy przyjaciele do seksu? Ale... przecież... Mam nadzieję, że w końcu poczują do siebie coś głębszego niż gardło Lucy... Zresztą, to Twój pomysł, a Twoje pomysły zawsze mnie zaskakują. Oczywiście już nie mogę doczekać się przeszłości Natsu i Lucy... Huh, obyś to rozwinęła w niedalekiej przyszłości. :3
Tak więc mam nadzieję, że wszystko jest jakoś dobrze napisane (w tym komentarzy oczywiście), bo jakoś mi się go nie chce sprawdzać, wybacz. ;w;'
Ślę wenę i czego tam jeszcze chcesz~!
~ Yukino wiem że najdłuższy, ale i tak został skrócony. Akcję zostawiłam na kolejny.
OdpowiedzUsuń~ Shizuko-chan wszystko będzie wytłumaczone, spokojnie. Blog dopiero się zaczął. Nie musisz pisać fest długich komentarzy, cieszy mnie każda nawet krótka opinia. Byle nie jedno zdaniowa.
~ Lucy, no cóż z tym senseiem mnie rozwaliłaś. Nie wierzyłam, że można mnie tak kochać. WOW. Natsu taka sławna. A no musi być tajemniczość, a gra doskonale do nich pasuje.
~ Nashi moja kochana Nashi. Już tłumaczę, bo widzę że nie ogarnęłaś sporo rzeczy. Natsu ma 24 lata jak było podane w pierwszym rozdziale, zaś Gray 22. Natsu jest od niego starszy - wszystko jest w zakładkach POSTACIE. A co do tych przyjaciół od seksu, to ich przeszłość. Teraz już są parą. Miłość i te sprawy - i seks też.
Ranyści!!! Co się stało, że Shiro odpowiedziała na komentarze??? Wszelkie stworzenie Pana Boga chwali :D. Heh, czyli jak ja zadam jakieś pytania w swoim komentarzu, to też odpowiesz, prawda??? Hue, hue, i to chciałam usłyszeć :D. A teraz czas na czytanie i komentarz!!!
UsuńA tak w ogóle to...prawie zabiłaś Natsu w moje urodziny... xD
OdpowiedzUsuńNie mogę tego określić. Mimo, że na początku zobaczyłam jak długi jest ten rozdział pomyślałam, że trochę zejdzie i....... Czytam czytam i nagle koniec....... Emmmm Gdzie ja zgubiłam początek :D.
OdpowiedzUsuńNo nie ważne. Rozdział czyta się zarąbiście. Tyyyy !!!! Dlaczego chciałaś zabić Natsu. Przecież gildia nie przeżyła by :D. Było by spokojniej.... Gray nie był by sobą, a Lucy straciła by szanse na znalezienie ideału....
Muszę ochłonąść.,.... Dobrze, że jednak żyje. Kolejny rozdział i kolejna scenka seksu XD Jesteś moim mistrzem. Kocham.
Czekam na kolejny rozdział niecierpliwie i zapraszam do mnie :http://never-say-i-love-you.blogspot.com/
Rozdział jest po prostu genialny... cieszę się że Natsu żyję, mam nadzieję że szybko wróci do zdrowia oraz że będzie miał przez dłuższy czas spokuj i będzie miał z Lucy więcej czasu dla siebie. Hentai był świetnie opisany również bal.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.
Zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award. Więcej na temat nominacji u mnie na blogu -----> http://nalu-love-forever.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award! Więcej na powiedz-mi-czemu-ciagle-klamiesz-nalu.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa tam kocham NaLu. <3
OdpowiedzUsuńWięc nie narzekam, że jest tak dużo właśnie o nich. Poza tym, bardzo podoba mi sie postać Natsu. Całkowicie inny od tego mangowego. Oschły, zimny, bezwzględny... A jednak dla Lucy jest w stanie wykrzesać uczucia, być czułym i delikatnym. Podoba mi się świat, który stworzyłaś. Realny, wyrazisty, pełen ciekawych osobowości.
A sam rozdział... Poczynając od Erzy, która mierzyła bronią do lekarzy, kończąc na romantycznych chwilach Natsu i Lucy, wszystko było cudowne i pięknie w słowa ubrane. :) Byłam w stanie czuć ich emocje, byłam w stanie odnaleźć się w ich sytuacji. A skoro tak, to znaczy, ze masz dryg do pisania. :)
Z ogromną chęcią czekam na kolejne rozdziały.
www.fairytail-chronicles.blogspot.com
www.konjiki-no-kizuna.blogspot.com
No, no, zaszalałaś :D Cudny był ten rozdział jak talala xD
OdpowiedzUsuńJa wiem, że lubisz znęcać się nad Natsu, uśmiercać go i ranić co chwilę... i niby za każdym razem wiem, że nie jesteś w stanie go zabić. Ot tak tylko doprowadzasz go grzecznie do cienkiej krawędzi, między życiem a śmiercią xD Mimo wszystko, jednak za każdym razem się boje "kurna, a może jednak on nie przeżyje? nie... to już koniec... boże, ona go zabiła!!! Natsu, zabiłaś Natsu!!!". I szklą się oczy, gdyż moje łzy chcą dołączyć do ich gorzkich łez rozpaczy. Serce mi wali, czytając o tym jak cali drżą, nie wytrzymując nerwowo... Aż tu nagle Gray powalił sobie w trupa, który nagle ożył xD Jaja sobie robię, ale te sceny w twoim wykonaniu są zawsze wspaniałe, nie ważne ile razy opisujesz niedoszłą śmierć Dragneela :D
Tak sobie czytam dalej... Black Berry, porszak, perfumy Armaniego i Gucciego - jak we współczesnej Dynastii xDDD Ale fajnie, coraz bardziej podoba mi się ten klimat. Tym bardziej, że majątek bohaterów jest jasno uzasadniony - płatni zabójcy nazywają się płatnymi zabójcami, bo biorą zapłatę za zabójstwa - normal logic :D Na tym na pewno nie mało się zarabia ;)
Trochę irytowała mnie Lucy, gdy zaciągnęła Natsu na zakupy. Ten bal to jeszcze rozumiem, niby chłop dobrze się już czuje, ale zamiast w tak typowy stereotypowy sposób dbać o swoje paznokcie, Lucy mogłaby skupić więcej uwagi na ukochanym. No ale dobra, chciała w końcu dla niego wyglądać pięknie :P Poza tym, teksty landryny, jakie napisałaś podczas tej sceny... Ryłam jak bóbr xDDD So epic !
Co do erosa, co tu dużo mówić. Dużo szczegółów, bo jakżeby inaczej, wszystko jest na tak :D
Najbardziej jednak podobała mi się końcówka. Spotkanie Natsu z Gajeelem. I te ostatnie zdanie w całym rozdziale, które nawiązuje do równie zajebiście ciekawej historii o początkach głównej parki, która nie była z początku tak różowa , jak czyjeś włosy :P Tą końcówką wbiłaś mnie w fotel. I właśnie dzięki niej, już zawsze będę zwać cię Natsu-sensei ! :D :*
Zapomniałam o czymś ważnym.
UsuńPo pierwsze, bardzo się cieszę, że pojawiła się Juvia! Nawet jeśli była tylko mała wzmianka o niej.
A drugie, to taka sugestia co do opisywania broni. Może spróbowałabyś opisywać bardziej konkretny model, czyli ten, który posiada dana osoba? I mniej wikipediowsko, no wiesz, zamiast np. " Okładki chwytu stworzone są z tworzywa sztucznego lub drewniane." to coś w stylu : "Okładka uchwytu jego *model pistoletu* wykonana była z tworzywa sztucznego. Drewno uważał za tandetne" (no trochę zaszalałam, ale chyba skumasz o co mi chodzi xD Bo jakoś wzmianki o właściwościach broni wydają mi się strasznie odbiegające stylem od pozostałej treści, ale tak jak wspomniałam wyżej, to tylko sugestia ;) )
Cudowny rozdział. Zauroczyła mnie końcówka. Mam nadzieję, że wyjaśnisz nam dokładniej przeszłość Natsu i Lucy. Jestem ciekawa, jak to dokładnie z nimi było.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że padnę, kiedy Natsu umierał. Ale się strachu najadłam...
Gajeel <3 Jak ja go kocham :3 Nie wiem, czemu, ale jest chyba jedną z lepszych postaci w Fairy Tail, przynajmniej dla mnie. Będzie z nim jakaś większa akcja? Proszę, powiedz, że będzie.
Ogólnie, nie wiem za bardzo, co napisać, bo rozdział był długi, a wszystkiego po kolei nie mam czasu omawiać, wiedz tylko, że z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Przy okazji zapraszam do siebie: http://smierc-to-nie-koniec.blogspot.com/
Zostajesz nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na http://moje-dziwne-historie.blogspot.com/2014/08/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńOjej. Myślałam, że napiszę długi komentarz, a tutaj nic. Tak patrzę na komentarze innych i jestem załamana.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że Twojego bloga zaczęłam czytać wczoraj i wczoraj również skończyłam.
Bez zbędnych słów, blog jest wspaniały.
Rzadko kiedy mam tak, że płaczę. Bardzo. A tutaj ten rozdział, gdzie Natsu prawie umiera.
Widok Erzy, do tej pory stoi mi przed oczami. Gray.. To wszystko.
Jejciu. To wszystko jest zbyt zaj***** żeby to ogarnąć.
Król i Królowa.
Wielka gra.
Lafee.. NaLu.
Naprawdę, jesteś niesamowita.
Nie umiem tego opisać. Po prostu jestem w szoku. To jest tak pięknie opisane.
Może jak ochłonę, to coś więcej napiszę.
Życzę weny i czasu:
Ashta
Mało nie dostałam zawału przez ciebie x.x . Natsu, nie żył? Boże ta reakcja Erzy, to jak Gray zaczął panikować - to ludzie i Lucy dobrze to rozumiała, odkrywając ich nową stronę. Ogólnie scena z Natsu i "całującym" go Grayem, to po prostu myślałam, że nie wyrobię ze śmiechu. Pielęgniarka jakby była yaoistką, to by było dopiero pro XD~! Gray jakoś tak nie zarywa do Lucy, a szkoda, bo to by jakoś takie ciekawe było jakby się żarli o to przyjacielsko :D. No i te zakupy... Jak może kosztować zwykła szmata, co nie Natsu?! Lucy to ma władze nawet jeżeli się o nią nie stara, Natsu dla niej to zawsze stanie się uległy :D!
OdpowiedzUsuń+ Ładne +18 zboczuszku ;>
Oczywiście zapomniałam skomentować...
OdpowiedzUsuńOjejku... Już mi się wszystko myli.
Ale tak. Rozdział cholerne długi, cholernie dużo Nalu i nie wiem, czy to dobrze czy to źle. Osobiście nie jestem ostatnio fanką scen +18, ale dosyć fajnie wszystko opisałaś, ciszę się, że Natsu przeżył... Chyba najbardziej mnie zafascynował pocałunek Gray, a niby nie lubię Yaoi...
Ogólnie cała akcja jest przecudowna i czuję, że już był tylko lepiej. I dziwne jest to, że ja bym chciała, by Natsu zginął... Ale by były z tego niezłe jaja :)
Świetny rozdział (a w zasadzie dwa, bo tak razem je już komentuje), niesamowite opisy prób ratowania Natsu, przez które czasami dostawałam oczopląsu, bo nie jestem lekarzem, więc niektóre czynności, to dla mnie czarna magia :)
Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wreszcie będę na bieżąco :)