22 września 2014, Szpital Fuoka, Tokio
Do sali weszła młoda pielęgniarka z dużymi, nawet przerażającymi, czerwonymi oczyma i rudymi włosami, splecionymi w dwa długie warkocze przewieszone przez ramiona i związane w jeden na plecach oraz bladą cerą. Widząc śpiącego Salamandra, wygięła kąciki ust w szyderczym uśmiechu, przymrużając powieki. Założyła na zgrabne dłonie białe rękawiczki, kładąc niedaleko siebie środki dezynfekujące. Okryła połowę twarzy maską ochronną.
- Proszę pana, czas na zmianę opatrunku. - Zawiadomiła budząc chłopaka. Ten otworzył powoli oczy, zwracając nieprzytomny wzrok w stronę dziewczyny. Zdjął aparat tlenowy, powoli siadając, aby czerwonooka mogła odwinąć bandaż. Przy wstrzykiwaniu "lekarstwa" w ciało Salamandra, pod ową maską pojawił się szerszy uśmiech, jednak Dragneelowi nie dane było to zobaczyć. Wciąż był zmęczony i obolały. Kiedy skończyła zabrała ze sobą środki dezynfekujące, wychodząc. - Proszę odpoczywać. - Wybrała z telefonu jakieś numer rozpoczynając rozmowę.
- Gotowe. Jednak uważam, że prościej byłoby go od razu zabić.
- Dwadzieścia cztery godziny to nie tak długo, niech się pomęczy. Po za tym Makarov powinien poczuć kto wygra tą grę. - Ton głosu tego mężczyzny był pewny siebie i rozbawiony całą sytuacją. Dziewczyna westchnęła, ruszając w stronę łazienki, aby zmienić ubrania na swoje. - Nie daj się rozpoznać nikomu z Fairy Tail. - Rozkazał kończąc konwersację. Rudowłosa zachichotała, muskając opuszkami palców usta.
- Jedną przeszkodę mniej. - Zadrwiła znikając za drzwiami. Gra rozpoczęła się już dawno, nie każdy grał czysto i atakował bezbronne osoby, niezdolne do walki. Dla niektórych liczyło się jedynie zwycięstwo.
♦ ♦ ♦
Kawiarnia "Magnolia", Tokio
Lucy siedziała wraz z Levy w kawiarence, gdzie postanowiły się spotkać po zajęciach. Ostatnio Heartfilia nie miała czasu na rozmowę, jednak dzisiaj wyjątkowo dała się przekonać. Zamówiły po kawie, drążąc przeróżne tematy, którym nie było końca.
- Co tam u ciebie i Natsu? - Zapytała unosząc kilka razy brwi w specyficzny sposób. Heartfilia pociągnęła łyk kawy, zastanawiając się nad prawidłową odpowiedzią.
- A w sumie jest dobrze, nie kłócimy się. Za jakieś dwadzieścia minut będę musiała do niego jechać. A Gajeel? - Na koniec zadała pytanie o partnera przyjaciółki, którego widziała dwa razy w życiu i wcale nie wyglądał na miłego. Dość dużo kolczyków, czarne, długie włosy, wysoki i z niezbyt miłym wyglądem twarzy. No ale miłości się nie wybiera.
- Taki jak zawsze. A gdzie musisz jechać?
- Do szpitala. - Odparła krótko ze smutkiem w głosie. McGarden słysząc straszną wiadomość, otworzyła szerzej oczy łapiąc za dłonie przyjaciółki.
- O matko! Co się stało?
- Miał wypadek. - W sumie nie skłamała, dokładnie sama nie została poinformowana co się właściwie zdarzyło. I może tak było lepiej. - Ale czuje się co raz lepiej. Jak dobrze pójdzie to za kilka dni będzie mógł wrócić. - Dodała poprawiając humor.
- To dobrze. Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś? Na pewno jest ci trudno.
- Nie nie. Codziennie do niego chodziłam i rozmawiałam. Wszystko dobrze, tylko będzie musiał uważać na nogę. - Wytłumaczyła w skrócie, upijając łyk kawy.
- Może spotkałybyśmy się kiedyś u ciebie lub u mnie i wiesz, obejrzały jakieś filmy, zjadły coś dobrego, małego SPA. Co ty na to Lu? - Zaproponowała.
- Świetny pomysł! Możemy u mnie, ale Natsu może mieć teraz wolne. Nie będzie ci przeszkadzało jak zajmie się sobą w osobnym pokoju?
- Skąd! Chciałabym go lepiej poznać, a z resztą wydaje się naprawdę spokojny i aż zanadto poważny. - Skomentowała cicho chichotając.
- To jeszcze zmówimy się kiedy. A teraz wybacz, ale muszę do niego jechać.
- Pewnie leć. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje.
Ja też. Pomyślała blondynka żegnając się z przyjaciółką i opuszczając kawiarenkę.
- Co tam u ciebie i Natsu? - Zapytała unosząc kilka razy brwi w specyficzny sposób. Heartfilia pociągnęła łyk kawy, zastanawiając się nad prawidłową odpowiedzią.
- A w sumie jest dobrze, nie kłócimy się. Za jakieś dwadzieścia minut będę musiała do niego jechać. A Gajeel? - Na koniec zadała pytanie o partnera przyjaciółki, którego widziała dwa razy w życiu i wcale nie wyglądał na miłego. Dość dużo kolczyków, czarne, długie włosy, wysoki i z niezbyt miłym wyglądem twarzy. No ale miłości się nie wybiera.
- Taki jak zawsze. A gdzie musisz jechać?
- Do szpitala. - Odparła krótko ze smutkiem w głosie. McGarden słysząc straszną wiadomość, otworzyła szerzej oczy łapiąc za dłonie przyjaciółki.
- O matko! Co się stało?
- Miał wypadek. - W sumie nie skłamała, dokładnie sama nie została poinformowana co się właściwie zdarzyło. I może tak było lepiej. - Ale czuje się co raz lepiej. Jak dobrze pójdzie to za kilka dni będzie mógł wrócić. - Dodała poprawiając humor.
- To dobrze. Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś? Na pewno jest ci trudno.
- Nie nie. Codziennie do niego chodziłam i rozmawiałam. Wszystko dobrze, tylko będzie musiał uważać na nogę. - Wytłumaczyła w skrócie, upijając łyk kawy.
- Może spotkałybyśmy się kiedyś u ciebie lub u mnie i wiesz, obejrzały jakieś filmy, zjadły coś dobrego, małego SPA. Co ty na to Lu? - Zaproponowała.
- Świetny pomysł! Możemy u mnie, ale Natsu może mieć teraz wolne. Nie będzie ci przeszkadzało jak zajmie się sobą w osobnym pokoju?
- Skąd! Chciałabym go lepiej poznać, a z resztą wydaje się naprawdę spokojny i aż zanadto poważny. - Skomentowała cicho chichotając.
- To jeszcze zmówimy się kiedy. A teraz wybacz, ale muszę do niego jechać.
- Pewnie leć. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje.
Ja też. Pomyślała blondynka żegnając się z przyjaciółką i opuszczając kawiarenkę.
♦ ♦ ♦
Szpital Fuoka, Tokio
Weszła do sali, gdzie leżał jej chłopak. O dziwo spał, chociaż był środek dnia. Siadła na krześle, odkładając torebkę na bok. Dotknęła jego rozpalonej ręki, przerażona przykładając ją do czoła. Czy personel medyczny to zauważył? Chciała wstać i pobiec po lekarza, ale równocześnie obawiała się o różowowłosego. A co jeśli coś mu się stanie jak wyjdzie? Niepewnie podniosła się z krzesła chcąc już wybiec, jednak kątem oka obserwowała ukochanego. Jego ciało drżało, a oddech był cięższy.
- Natsu wytrzymaj, wracam za minutę. - Jak mogli to pominąć?! Na sto procent wdało się zakażenie. Dlaczego ona nie zwróciła uwago wczoraj czy dwa dni wcześniej?! Widziała, że wygląda na słabszego niż wcześniej, krzywił się jakby coś go bolało. Dlaczego upierał się, że wszystko jest w porządku? I jakim cudem zakażenie wdało się tyle dni po zszyciu ran? Wybiegła z sali, szukając lekarza. W pośpiechu wpadła na jakiegoś mężczyznę, więc pośpiesznie go przeprosiła, biegnąc dalej. Bez żadnego pukania wpadła do gabinetu doktora, który zdziwiony zbadał ją wzrokiem. - Czy coś się stało, że pani tak wpada? - Zapytał spokojnie.
- Natsu. - Zaczęła cała zdyszana. - W rany Natsu wdało się zakażenie! - Wykrzyczała jednym tchem. Lekarz jak najszybciej wstał, kierując się w stronę sali Salamandra. Heartfilia starała się powstrzymać łzy, jednak wizja tego co może się stać przeciążała jej emocje. Podbiegł do Salamandra widząc jak jego bladą skórę oblewa zimny pot, a klatka piersiowa ciężko unosi się w górę i w dół. Szybko zbadał puls pacjenta, który okazał się niebezpiecznie spowolniony. Mężczyzna przymrużył powieki analizując wszystkie fakty. Puls, ciśnienie, bladość, zimna skóra - łącząc wszystkie objawy jego źrenice zmniejszyły się kilkakrotnie.
- To nie zakażenie. To zatrucie, jeśli ma mdłości i odrętwienie to znaczy że podano mu tetrodotoksyne. - Na całe nieszczęście Lucy doskonale wiedziała co to jest i jak może się skończyć. Wciągnęła głośno powietrze, czując jak jej serce wykonuje co raz szybsze uderzenia. Dlaczego? Dlaczego to wszystko się działo? Dlaczego życie człowieka jest tak proste do odebrania? Widziała jak powoli otwiera oczy i spogląda na nią pustym, pozbawionym koloru wzrokiem. Mocne tłuczenie narządu życia o żebra ustało, pozostając w jednym miejscu, na kilka chwil. Czy on naprawdę mógł umrzeć na jej oczach?
Zacisnęła dłonie w pięści, czując jak paznokcie wbijają się w skórę. Kto podał mu tą truciznę? I ile minęło od tego czasu? Sądząc po objawach, szacowała jakieś cztery godziny od wstrzyknięcia "śmierci". Tetrodotoksyna jest trucizną, która zabija człowieka dość szybko, maksymalna ilość czasu to dwadzieścia cztery godziny. A co jeśli on tego nie wytrzyma?
- Szybko! Podać maskę tlenową! - Rozkazał natychmiast wspomagając oddychanie pacjenta. Teraz prawdziwy horror rozgrywał się tuż na jej oczach, osoba którą kocha umiera tuż przed nią. Cierpi, walczy, stara się nie poddać. Jednak nie wygląda jak Natsu, którego poznała - jak Natsu, który ją uratował. Pewność siebie, powaga wymalowane na stanowczej twarzy, lekko uchylone usta, kontrolujące każdy oddech i w końcu ciemnozielone, palące się żądzą mordu oczy. Takiego spostrzegła go po raz pierwszy, wówczas miała przed sobą prawdziwego zabójcę. Więc dlaczego go pokochała?
Lekarze wyprosili ją z sali przeprowadzając u Dragneela płukanie żołądka, a następnie podając węgiel aktywny w celu związania toksyny i podjęcia standardowych czynności podtrzymujących życie, aby umożliwić pacjentowi przeżycie do chwili, gdy działanie trucizny minie. Nikt nie obiecuje, nie zapewnia że on to przeżyje. Nim się spostrzegła na drżące dłonie skapywały krystaliczne łzy. Poczuła delikatne wibracje w kieszeni, patrząc na przychodzące połączenie. Co miała powiedzieć przyjacielowi i kompanowi Natsu?
- Halo? - Tak bardzo się bała. Jej głos drżał, a ona nieświadomie szeptała.
- Cześć Lucy. I jak tam nasz pan psycholog? - Zapytał żartobliwie. Nie potrafiła wypowiedzieć ani słowa, przez gruby sznur strachu jaki zawiązał się w jej gardle.
- On..Natsu...umiera. - Wyszeptała przymrużając powieki. Czekoladowe tęczówki nie skrzyły radością, pełnią życia - szkliły się od łez rozpaczy. Dopiero po parunastu sekundach straszliwej ciszy, rozbrzmiał roztrzęsiony głos Fullbustera.
- Jak to? Za chwilę tam będę. - Rozłączyła rozmowę, ściskając mocno urządzenie. Powoli wstała kierując się znów do sali gdzie leżał jej ukochany. Czy była gotowa na taki widok?
♦
Do pokoju, gdzie leżał Salamander dosłownie wparował Gray wraz ze szkarłatnowłosą przyjaciółką. Lucy siedziała przy różowowłosym przeglądając notatki z lekcji i pisząc zadany referat. Nie chciała odstępować go nawet na krok.
Czy to naprawdę był Natsu, z którym współpracowali? Ten półżywy chłopak przed nimi to naprawdę on? Podłączony do przeróżnej aparatury szpitalnej, podpięty do tysiąca kabelków, które utrzymują go przy życiu. Jest w stanie, podczas którego nie jest w stanie samodzielnie oddychać, a paraliż ogarnął niemal całe jego ciało.
- Hej Lucy. - Zaczął niepewnie Fullbuster podchodząc do skupionej na swoim zdaniu blondynce. Podniosła na niego swoje opuchnięte od płaczu oczy, mierząc smutnym wzrokiem.
- Cześć. Trzymasz się jakoś? - Zapytał zmartwiony kładąc dłoń na jej drobnym ramieniu.
- Bywało lepiej. Gdybym chociaż mogła z nim porozmawiać. - Wyszeptała patrząc na śpiącego Dragneela. Brunet przymrużył powieki również obserwując przyjaciela.
- Dlaczego? Przecież wszystko było dobrze, czuł się lepiej.
- Jak mogli zaatakować kogoś kto nie jest w stanie nawet się ruszać? - Zapytała Scaret, krzyżując ramiona na piersiach. Jej wzrok i blondynki skrzyżowały się porozumiewawczo. Uczyniła w stronę Heartfilii kilka kroków, wyciągając delikatnie rękę. - Jestem Erza Scarlet. Jesteś Lucy Heartfilia prawda? Nie sądziłam, że nasz Dragneel ma tak dobry gust.
- Miło cię poznać, Erzo. - Odparła miłym głosem ściskając aksamitną dłoń szkarłatnowłosej. Była naprawdę piękna - doskonała figura, lśniące włosy, zmysłowe oczy i seksowne usta. - W jego organizmie jest tetrodotoksyna, jeśli będzie silny przeżyje dwadzieścia cztery godziny, jeśli nie umrze w ciągu tego dnia. - Wytłumaczyła krótko czując łzy napływające do oczu. Wizja, że przez kolejne dni, miesiące, lata ma budzić się bez niego obok siebie, nigdy więcej nie zobaczy jego uśmiechu, nie dostanie liścika, nie dotknie umięśnionego ciała.
Położyła swoją dłoń na jego, po chwili czując jak długie palce splatają się z jej. Jakim cudem mógł się jeszcze ruszać? Spojrzała w jego zielone tęczówki - martwe, niewidome, pozbawione dawnego blasku. Przez maskę tlenową mogła dostrzec delikatny ruch warg, jakby chciał jej coś powiedzieć. Drugą, drżącą dłonią sięgnął po podtrzymującą oddychanie maskę, delikatnie zsuwając z wyschniętych ust. Momentalnie znalazła się bliżej niego, wysłuchując ochrypnięty głos.
- Hej Luce. Pamiętasz wszystko co ci mówiłem? - Zapytał cicho. Poczuła jak jej krew przyspiesza swe krążenie, pozwalając by serce wydawało co raz to szybsze uderzenia. Doskonale wiedziała o co chodziło. Rozkazał by zapisała w swojej pamięci wszystkie wskazówki związane z okolicznościami, kiedy on zniknie.
- Pamiętam, ale przecież ty nie umrzesz. Trucizna na pewno opuszcza twój organizm. Jesteś silny, pamiętasz? Sam mi tak mówiłeś. - Łkała, gładząc kciukiem kość policzkową. Przełknął powoli ślinę, ujmując drobną dłoń ukochanej. Ten smutny uśmiech mówił wszystko. Zacisnęła usta w wąską linię, całując knykcie chłopaka. - Zróbcie coś. Błagam.
Jego klatka piersiowa unosiła się co raz ciężej, nie mógł nabrać powietrza, a wszystkie siły ulatywały z niego jak z dziurawego balonu. Wyciągnął drugą dłoń ku twarzy dziewczyny, splatając palce na karku. Nie chciał umierać, nie mógł jeszcze opuścić tego świata - póki nie zdobędzie swego celu, nie zobaczy jego śmierci na własne oczy i nie wygra tej chorej gry.
- Spieprzyłem wszystko, prawda? - Wychrypiał przymrużając powieki. Mimo wszystko wygiął kąciki ust ku górze. Ostatkami sił złożył na jej czole słodki pocałunek.
- Nie. Po prostu...Spieprzysz wszystko, jeśli mnie zostawisz. Nie dam sobie rady.
- Jesteś dużą dziewczynką. - Zielone tęczówki zaszły gęstą mgłą końca, a powieki stopniowo oblewały krajobraz bezkresną czernią. - Jesteś moją Luce.
Zachrypnięty głos był co raz słabszy, mniej słyszalny. Broda blondynki drżała, równocześnie z całą resztą ciała. Co się teraz stanie?
Gray i Erza po raz pierwszy mogli zobaczyć na własne oczy takiego Natsu - czułego, kruchego oraz delikatnego. Był to równocześnie siarczysty cios jak i przyjemne wspomnienie.
- Muszę na chwilę wyjść. - Oznajmiła Tytania, spokojnym krokiem opuszczając pomieszczenie, plecami oparła się o masywne drzwi, z całej siły zagryzając dolną wargę. Poczuła metaliczny smak ciepłej krwi na języku, po chwili spływającej cienkim strumieniem do gardła. Po raz pierwszy od bardzo dawna, brązowe oczy zaszkliły słone łzy. Żal wraz z goryczą zdusiły jej pierś, ukazując zupełnie odmienne oblicze kobiety. Nie mogła pozwolić, by ktokolwiek ujrzał ją w owej odsłonie - bezbronnej, zranionej istoty. Z Natsu łączyło ją zbyt wiele czynów, myśli, wspomnień, doznań, by mógł odejść.
Wierzchem dłoni otarła wilgotne policzki, nabierając głęboko powietrza. Pewnym krokiem ruszyła wprzód.
Przysięgła sobie, że już nigdy więcej nikogo nie straci.
Wypielęgnowane paznokcie wbijały się w wnętrze ręki. Silnie otworzyła drzwi, zaszczycając swą obecnością zdezorientowanego medyka.
- Słucham panią. - Splótł palce obu dłoni, opierając łokcie na doskonale wypolerowanym, dębowym biurku. Odłożył obok pisanych wcześniej dokumentów markowe pióro Parkera.
- Jak mogliście dopuścić, aby został otruty. - Bezpośrednie oskarżenie zostało wypowiedziane z ust, obarczając tego człowieka ogromną winą. Jednakże mężczyzna jedynie westchnął zdejmując okulary z nosa.
- Przykro mi z tego powodu, ale...
- Przykro panu? - Głos przybrał barwę królowej - stanowczy, przewyższający, groźny. Mierzyła go gardzącym wzrokiem, wypełnionym chęcią mordu i zemsty. - Ten chłopak, który ma przed sobą całe życie, umiera. A wam jest do jasnej cholery przykro?!
Krzyknęła z całej siły uderzając dłońmi o blat.
- Proszę pani, zrobiliśmy wszystko co mogliśmy w naszej mocy. Został otruty substancją, na którą nie ma antidotum. To kwestia jego woli i Boga, czy przeżyje.
Podrapała paznokciami mebel, zaciskając dłonie w pięści.
Bóg odebrał jej niemal każdą ważną osobę, więc jak miała zaufać mu po raz kolejny? Pewien czas temu przestała w niego wierzyć, wyznawać. Ten, który tworzy ma prawo niszczyć. Dlatego też przyozdobiła swą głowę lśniącą złotem koronę, stając na zwycięskim podium. Jednakże istniał ktoś, kto zajmował zupełnie inną hierarchię. Posiada lepsze umiejętności, znaczącą siłę, nieprawdopodobnie inteligenty umysł, a co najważniejsze - przeszłość wypełnioną mrocznymi demonami.
O n jest kimś więcej niż królem. Tyle że kim?
Czy to naprawdę był Natsu, z którym współpracowali? Ten półżywy chłopak przed nimi to naprawdę on? Podłączony do przeróżnej aparatury szpitalnej, podpięty do tysiąca kabelków, które utrzymują go przy życiu. Jest w stanie, podczas którego nie jest w stanie samodzielnie oddychać, a paraliż ogarnął niemal całe jego ciało.
- Hej Lucy. - Zaczął niepewnie Fullbuster podchodząc do skupionej na swoim zdaniu blondynce. Podniosła na niego swoje opuchnięte od płaczu oczy, mierząc smutnym wzrokiem.
- Cześć. Trzymasz się jakoś? - Zapytał zmartwiony kładąc dłoń na jej drobnym ramieniu.
- Bywało lepiej. Gdybym chociaż mogła z nim porozmawiać. - Wyszeptała patrząc na śpiącego Dragneela. Brunet przymrużył powieki również obserwując przyjaciela.
- Dlaczego? Przecież wszystko było dobrze, czuł się lepiej.
- Jak mogli zaatakować kogoś kto nie jest w stanie nawet się ruszać? - Zapytała Scaret, krzyżując ramiona na piersiach. Jej wzrok i blondynki skrzyżowały się porozumiewawczo. Uczyniła w stronę Heartfilii kilka kroków, wyciągając delikatnie rękę. - Jestem Erza Scarlet. Jesteś Lucy Heartfilia prawda? Nie sądziłam, że nasz Dragneel ma tak dobry gust.
- Miło cię poznać, Erzo. - Odparła miłym głosem ściskając aksamitną dłoń szkarłatnowłosej. Była naprawdę piękna - doskonała figura, lśniące włosy, zmysłowe oczy i seksowne usta. - W jego organizmie jest tetrodotoksyna, jeśli będzie silny przeżyje dwadzieścia cztery godziny, jeśli nie umrze w ciągu tego dnia. - Wytłumaczyła krótko czując łzy napływające do oczu. Wizja, że przez kolejne dni, miesiące, lata ma budzić się bez niego obok siebie, nigdy więcej nie zobaczy jego uśmiechu, nie dostanie liścika, nie dotknie umięśnionego ciała.
Położyła swoją dłoń na jego, po chwili czując jak długie palce splatają się z jej. Jakim cudem mógł się jeszcze ruszać? Spojrzała w jego zielone tęczówki - martwe, niewidome, pozbawione dawnego blasku. Przez maskę tlenową mogła dostrzec delikatny ruch warg, jakby chciał jej coś powiedzieć. Drugą, drżącą dłonią sięgnął po podtrzymującą oddychanie maskę, delikatnie zsuwając z wyschniętych ust. Momentalnie znalazła się bliżej niego, wysłuchując ochrypnięty głos.
- Hej Luce. Pamiętasz wszystko co ci mówiłem? - Zapytał cicho. Poczuła jak jej krew przyspiesza swe krążenie, pozwalając by serce wydawało co raz to szybsze uderzenia. Doskonale wiedziała o co chodziło. Rozkazał by zapisała w swojej pamięci wszystkie wskazówki związane z okolicznościami, kiedy on zniknie.
- Pamiętam, ale przecież ty nie umrzesz. Trucizna na pewno opuszcza twój organizm. Jesteś silny, pamiętasz? Sam mi tak mówiłeś. - Łkała, gładząc kciukiem kość policzkową. Przełknął powoli ślinę, ujmując drobną dłoń ukochanej. Ten smutny uśmiech mówił wszystko. Zacisnęła usta w wąską linię, całując knykcie chłopaka. - Zróbcie coś. Błagam.
Jego klatka piersiowa unosiła się co raz ciężej, nie mógł nabrać powietrza, a wszystkie siły ulatywały z niego jak z dziurawego balonu. Wyciągnął drugą dłoń ku twarzy dziewczyny, splatając palce na karku. Nie chciał umierać, nie mógł jeszcze opuścić tego świata - póki nie zdobędzie swego celu, nie zobaczy jego śmierci na własne oczy i nie wygra tej chorej gry.
- Spieprzyłem wszystko, prawda? - Wychrypiał przymrużając powieki. Mimo wszystko wygiął kąciki ust ku górze. Ostatkami sił złożył na jej czole słodki pocałunek.
- Nie. Po prostu...Spieprzysz wszystko, jeśli mnie zostawisz. Nie dam sobie rady.
- Jesteś dużą dziewczynką. - Zielone tęczówki zaszły gęstą mgłą końca, a powieki stopniowo oblewały krajobraz bezkresną czernią. - Jesteś moją Luce.
Zachrypnięty głos był co raz słabszy, mniej słyszalny. Broda blondynki drżała, równocześnie z całą resztą ciała. Co się teraz stanie?
Gray i Erza po raz pierwszy mogli zobaczyć na własne oczy takiego Natsu - czułego, kruchego oraz delikatnego. Był to równocześnie siarczysty cios jak i przyjemne wspomnienie.
- Muszę na chwilę wyjść. - Oznajmiła Tytania, spokojnym krokiem opuszczając pomieszczenie, plecami oparła się o masywne drzwi, z całej siły zagryzając dolną wargę. Poczuła metaliczny smak ciepłej krwi na języku, po chwili spływającej cienkim strumieniem do gardła. Po raz pierwszy od bardzo dawna, brązowe oczy zaszkliły słone łzy. Żal wraz z goryczą zdusiły jej pierś, ukazując zupełnie odmienne oblicze kobiety. Nie mogła pozwolić, by ktokolwiek ujrzał ją w owej odsłonie - bezbronnej, zranionej istoty. Z Natsu łączyło ją zbyt wiele czynów, myśli, wspomnień, doznań, by mógł odejść.
Wierzchem dłoni otarła wilgotne policzki, nabierając głęboko powietrza. Pewnym krokiem ruszyła wprzód.
Przysięgła sobie, że już nigdy więcej nikogo nie straci.
Wypielęgnowane paznokcie wbijały się w wnętrze ręki. Silnie otworzyła drzwi, zaszczycając swą obecnością zdezorientowanego medyka.
- Słucham panią. - Splótł palce obu dłoni, opierając łokcie na doskonale wypolerowanym, dębowym biurku. Odłożył obok pisanych wcześniej dokumentów markowe pióro Parkera.
- Jak mogliście dopuścić, aby został otruty. - Bezpośrednie oskarżenie zostało wypowiedziane z ust, obarczając tego człowieka ogromną winą. Jednakże mężczyzna jedynie westchnął zdejmując okulary z nosa.
- Przykro mi z tego powodu, ale...
- Przykro panu? - Głos przybrał barwę królowej - stanowczy, przewyższający, groźny. Mierzyła go gardzącym wzrokiem, wypełnionym chęcią mordu i zemsty. - Ten chłopak, który ma przed sobą całe życie, umiera. A wam jest do jasnej cholery przykro?!
Krzyknęła z całej siły uderzając dłońmi o blat.
- Proszę pani, zrobiliśmy wszystko co mogliśmy w naszej mocy. Został otruty substancją, na którą nie ma antidotum. To kwestia jego woli i Boga, czy przeżyje.
Podrapała paznokciami mebel, zaciskając dłonie w pięści.
Bóg odebrał jej niemal każdą ważną osobę, więc jak miała zaufać mu po raz kolejny? Pewien czas temu przestała w niego wierzyć, wyznawać. Ten, który tworzy ma prawo niszczyć. Dlatego też przyozdobiła swą głowę lśniącą złotem koronę, stając na zwycięskim podium. Jednakże istniał ktoś, kto zajmował zupełnie inną hierarchię. Posiada lepsze umiejętności, znaczącą siłę, nieprawdopodobnie inteligenty umysł, a co najważniejsze - przeszłość wypełnioną mrocznymi demonami.
O n jest kimś więcej niż królem. Tyle że kim?
♦
- Natsu. - Jego delikatny uścisk powoli staje się jeszcze luźniejszy, do momentu kiedy ciało stanie się zwyczajną marionetką. Zacisnęła mocno zęby, powstrzymując bezbronny płacz. Fullbuster podszedł do nich niemal niesłyszalnie jak kot, zakładając na usta Dragneela maskę tlenową. Ruchy jakie wykonywał były powolne jak i delikatne.
- Gdzie poszła Erza?
- Ma swoje nastawienie co do tego. - Wyszeptał dostrzegając, iż ciało Salamandra całkowicie odmówiło mu posłuszeństwa, czyniąc go jedynie bezwładną lalką, okalane paraliżem. Blada, zimna dłoń nie ściskała czule ręki blondynki. Ile jeszcze wytrzyma? Zawsze wracał, nawet z najtrudniejszych zleceń, więc gdyby teraz odszedł - to nie miałoby najmniejszego sensu.
Szkarłatnowłosa wróciła z krótkiej wycieczki, opadając na drewniane krzesło obok łóżka pacjenta. Zmierzyła tęsknym wzrokiem różowowłosego wczuwając się w bolesny rytm serca.
- Prowadzi osobne śledztwo dobre kilka lat, prawda?
Niezręczną ciszę przerwał donośny jak i głęboki głos Fullbustera. Umięśnione ramiona krzyżował na piersi, a ciemnoniebieskie oczy głucho wlepiały się w nieznany punkt.
- Podobno, ale nic mi o tym nie mówił. Wiem jedynie, że darzy ten cel szczerą nienawiścią, chęcią zemsty i mordu.
Rozmowa nabrała poważnego i stanowczego charakteru. Można było wyczuć wyróżniającą ich inteligencję jak i inne cechy. Wbrew pozorom, szczęściem jest być zwykłym człowiekiem. Kiedy jesteś wyróżniony, więcej od ciebie wymagają - stajesz się celem lub łowcą.
Każdy z graczy posiada dwie twarze - maskę bezwzględności, którą przybiera wchodząc na pole i swe prawdziwe oblicze, które znają jedynie nieliczni. Jednakże istnieją osoby, które tak zagłębiły się w grze, iż owa maska stała się ich prawdziwą twarzą. Każdy po coś się urodził, każdemu przypisane jest jakieś przeznaczenie. Całe życie poszukujemy celu i szczęśliwy ten, co odnalazł. Inni cierpią, ponieważ z niezaspokojonego pragnienia rodzi się wszelkie cierpienie. A co jeśli obrany przez nas cel, jest ścieżką prowadzącą do śmierci? Niektórzy przeżywając ogromną traumę w swoim życiu pogrążyliby się w rozpaczy, inni wprowadzili na drogę śmierci - oni obrali drogę walki. Bo są silni? Wręcz odwrotnie. Słabym punktem każdego gracza jest jego przeszłość, a ten kto wciąż w niej tkwi przegra jako pierwszy. To test sprawdzający, czy dasz radę stawić czoła wspomnieniom. Owe organizacje zostały stworzone by dać tym ludziom nową szansę, jednakże każdy z nich odradza się jako nowa istota. Urodzili się z darem, jednakże - czy każdy uniesie ciężar brzemienia? Kontrolujesz wzrok, zapominasz wysłuchiwać każdego dźwięku. Kontrolujesz oddech, zapominasz o drżeniu ciała. Są jak odludki postawione na kruchej krawędzi. Kontroluj oddech, bicie serca, wzrok, słuch, zachowuj zimną krew - oto główne preferencje, jednak istnieje numer jeden - rób wszystko żeby nie stracić zdrowego rozsądku, bo jesteś na krawędzi załamania. To c h o r a gra.
Wysoki dźwięk ciągnął się bez końca, dając znaczącą wiadomość - serce bijące parę sekund temu, zatrzymało swą akcję. Czy Smoczy Zabójca naprawdę nie dał rady wytrzymać 24 godzin i powstrzymać tej trucizny? Erza bez zastanowienia pobiegła zawołać pomoc, Gray za rozkazami młodej pani doktor wykonywał potrzebne czynności do wznowienia akcji narządu. Ułożył nadgarstek jednej ręki pośrodku klatki piersiowej, zaś drugi na grzbiecie dłoni spoczywającej na torsie. Splótł palce obu dłoni, upewniając się czy nie będzie uciskał żeber - nie może uciskać górnej części brzucha ani dolnej części mostka. Wyprostował ramiona, ustawiając je prostopadle do mostka. Zaczął uciskać na głębokość co najmniej pięciu centymetrów, po każdym uciśnięciu pozwalając, aby mostek wrócił do pozycji wyjściowej. Powtarzał to, nie odrywając dłoni, z częstotliwością stu na minutę.
Lucy spoglądała co chwilę na kardiogram błagając by prosta linia znów znalazła swój rytm. Co jeszcze mogła zrobić? Szybko zdjęła maskę tlenową, udrożniając drogi oddechowe Dragneela. Odchyliła głowę w tył i uniosła żuchwę.
- Kiedy ci powiem znów zaczniesz resuscytację. - Rozkazała stanowczym tonem. Była zupełnie inna niż pozostali ludzie. Ważna dla niej osoba umierała, a ona zamiast panikować od razu wzięła się do działania, zachowując zimną krew. Czyżby też należała do tej gry?
Zacisnęła skrzydełka nosa, używając palca wskazującego i kciuka dłoni, umieszczonej na czole. Pozostawiła jego usta lekko otwarte, równocześnie podtrzymując żuchwę. Nabrała powietrza i objęła szczelnie wargi chłopaka własnymi. Była pewna, że nie nastąpił przeciek powietrza. Wdmuchiwała powoli tlen do ust różowowłosego przez około jedną sekundę. Jednocześnie obserwowała czy klatka piersiowa zaczęła się unosić. Ponownie nabrała powietrza, wdmuchując je w Salamandra, dążąc do wykonania dwóch skutecznych oddechów ratowniczych.
- Już. - Gray ponownie ułożył dłonie w prawidłowej pozycji na mostku i wykonał trzydzieści uciśnięć klatki piersiowej. Kontynuowali masaż serca i oddechy ratownicze w stosunku 30:2.
- No już, oddychaj. - Mówił pod nosem brunet skupiając się na wykonywanej czynności. Ciało Natsu powoli stawało się zimne i blade. Przestał przypominać siebie.
Do sali wbiegła Erza w wraz z paroma osobami personelu medycznego. Kazali odsunąć się do pacjenta, włączając do działa AED - Automatyczny defibrylator zewnętrzny. Pierwsza elektroda została naklejona poniżej lewej pachy, druga elektroda poniżej prawego obojczyka wzdłuż mostka. Usunęli wszystkie plastry, bandaże i inne materiały znajdujące się na klatce piersiowej. Muszą pamiętać, że chłopak nie może być dotykany podczas analizy rytmu serca, jak również defibrylacji. Przed wykonaniem defibrylacji odsunęli źródło tlenu od poszkodowanego, ponieważ wysokie stężenie tlenu może być niebezpieczne, w wypadku gdyby powstała iskra. AED wykrywając rytm serca wskazany do defibrylacji naładował się, po czym nacisnęli przycisk defibrylacji. Wytłumione, chaotyczne impulsy elektryczne, przepłynęły przez serce, co powinno umożliwić mu powrót do normalnej, regularnej pracy. Musieli powtarzać ową czynność kilka razy, jednakże wciąż bez skutku.
- Nie przestawajcie! - Blondynka nie spuszczała wzroku z ekranu wskazującego pracę serca. Wciąż ta sama prosta linia, wysokie dźwięki - wywołujące ciarki i przerażenie.
- No dalej. - Brunet zaciskał mocno pięści bacznie obserwując kardiogram. Krew szumiała mu głowie wyczekując ostatecznego wyroku.
No to tyle. Rany chciałam coś napisać z innymi postaciami ale zero pomysłów. Kogo chcielibyście zobaczyć. PRZYSIĘGAM ŻE W NASTĘPNYM ROZDZIALE BĘDĄ INNI! Naprawdę przepraszam.
Szkarłatnowłosa wróciła z krótkiej wycieczki, opadając na drewniane krzesło obok łóżka pacjenta. Zmierzyła tęsknym wzrokiem różowowłosego wczuwając się w bolesny rytm serca.
- Prowadzi osobne śledztwo dobre kilka lat, prawda?
Niezręczną ciszę przerwał donośny jak i głęboki głos Fullbustera. Umięśnione ramiona krzyżował na piersi, a ciemnoniebieskie oczy głucho wlepiały się w nieznany punkt.
- Podobno, ale nic mi o tym nie mówił. Wiem jedynie, że darzy ten cel szczerą nienawiścią, chęcią zemsty i mordu.
Rozmowa nabrała poważnego i stanowczego charakteru. Można było wyczuć wyróżniającą ich inteligencję jak i inne cechy. Wbrew pozorom, szczęściem jest być zwykłym człowiekiem. Kiedy jesteś wyróżniony, więcej od ciebie wymagają - stajesz się celem lub łowcą.
Każdy z graczy posiada dwie twarze - maskę bezwzględności, którą przybiera wchodząc na pole i swe prawdziwe oblicze, które znają jedynie nieliczni. Jednakże istnieją osoby, które tak zagłębiły się w grze, iż owa maska stała się ich prawdziwą twarzą. Każdy po coś się urodził, każdemu przypisane jest jakieś przeznaczenie. Całe życie poszukujemy celu i szczęśliwy ten, co odnalazł. Inni cierpią, ponieważ z niezaspokojonego pragnienia rodzi się wszelkie cierpienie. A co jeśli obrany przez nas cel, jest ścieżką prowadzącą do śmierci? Niektórzy przeżywając ogromną traumę w swoim życiu pogrążyliby się w rozpaczy, inni wprowadzili na drogę śmierci - oni obrali drogę walki. Bo są silni? Wręcz odwrotnie. Słabym punktem każdego gracza jest jego przeszłość, a ten kto wciąż w niej tkwi przegra jako pierwszy. To test sprawdzający, czy dasz radę stawić czoła wspomnieniom. Owe organizacje zostały stworzone by dać tym ludziom nową szansę, jednakże każdy z nich odradza się jako nowa istota. Urodzili się z darem, jednakże - czy każdy uniesie ciężar brzemienia? Kontrolujesz wzrok, zapominasz wysłuchiwać każdego dźwięku. Kontrolujesz oddech, zapominasz o drżeniu ciała. Są jak odludki postawione na kruchej krawędzi. Kontroluj oddech, bicie serca, wzrok, słuch, zachowuj zimną krew - oto główne preferencje, jednak istnieje numer jeden - rób wszystko żeby nie stracić zdrowego rozsądku, bo jesteś na krawędzi załamania. To c h o r a gra.
♦
Wysoki dźwięk ciągnął się bez końca, dając znaczącą wiadomość - serce bijące parę sekund temu, zatrzymało swą akcję. Czy Smoczy Zabójca naprawdę nie dał rady wytrzymać 24 godzin i powstrzymać tej trucizny? Erza bez zastanowienia pobiegła zawołać pomoc, Gray za rozkazami młodej pani doktor wykonywał potrzebne czynności do wznowienia akcji narządu. Ułożył nadgarstek jednej ręki pośrodku klatki piersiowej, zaś drugi na grzbiecie dłoni spoczywającej na torsie. Splótł palce obu dłoni, upewniając się czy nie będzie uciskał żeber - nie może uciskać górnej części brzucha ani dolnej części mostka. Wyprostował ramiona, ustawiając je prostopadle do mostka. Zaczął uciskać na głębokość co najmniej pięciu centymetrów, po każdym uciśnięciu pozwalając, aby mostek wrócił do pozycji wyjściowej. Powtarzał to, nie odrywając dłoni, z częstotliwością stu na minutę.
Lucy spoglądała co chwilę na kardiogram błagając by prosta linia znów znalazła swój rytm. Co jeszcze mogła zrobić? Szybko zdjęła maskę tlenową, udrożniając drogi oddechowe Dragneela. Odchyliła głowę w tył i uniosła żuchwę.
- Kiedy ci powiem znów zaczniesz resuscytację. - Rozkazała stanowczym tonem. Była zupełnie inna niż pozostali ludzie. Ważna dla niej osoba umierała, a ona zamiast panikować od razu wzięła się do działania, zachowując zimną krew. Czyżby też należała do tej gry?
Zacisnęła skrzydełka nosa, używając palca wskazującego i kciuka dłoni, umieszczonej na czole. Pozostawiła jego usta lekko otwarte, równocześnie podtrzymując żuchwę. Nabrała powietrza i objęła szczelnie wargi chłopaka własnymi. Była pewna, że nie nastąpił przeciek powietrza. Wdmuchiwała powoli tlen do ust różowowłosego przez około jedną sekundę. Jednocześnie obserwowała czy klatka piersiowa zaczęła się unosić. Ponownie nabrała powietrza, wdmuchując je w Salamandra, dążąc do wykonania dwóch skutecznych oddechów ratowniczych.
- Już. - Gray ponownie ułożył dłonie w prawidłowej pozycji na mostku i wykonał trzydzieści uciśnięć klatki piersiowej. Kontynuowali masaż serca i oddechy ratownicze w stosunku 30:2.
- No już, oddychaj. - Mówił pod nosem brunet skupiając się na wykonywanej czynności. Ciało Natsu powoli stawało się zimne i blade. Przestał przypominać siebie.
Do sali wbiegła Erza w wraz z paroma osobami personelu medycznego. Kazali odsunąć się do pacjenta, włączając do działa AED - Automatyczny defibrylator zewnętrzny. Pierwsza elektroda została naklejona poniżej lewej pachy, druga elektroda poniżej prawego obojczyka wzdłuż mostka. Usunęli wszystkie plastry, bandaże i inne materiały znajdujące się na klatce piersiowej. Muszą pamiętać, że chłopak nie może być dotykany podczas analizy rytmu serca, jak również defibrylacji. Przed wykonaniem defibrylacji odsunęli źródło tlenu od poszkodowanego, ponieważ wysokie stężenie tlenu może być niebezpieczne, w wypadku gdyby powstała iskra. AED wykrywając rytm serca wskazany do defibrylacji naładował się, po czym nacisnęli przycisk defibrylacji. Wytłumione, chaotyczne impulsy elektryczne, przepłynęły przez serce, co powinno umożliwić mu powrót do normalnej, regularnej pracy. Musieli powtarzać ową czynność kilka razy, jednakże wciąż bez skutku.
- Nie przestawajcie! - Blondynka nie spuszczała wzroku z ekranu wskazującego pracę serca. Wciąż ta sama prosta linia, wysokie dźwięki - wywołujące ciarki i przerażenie.
- No dalej. - Brunet zaciskał mocno pięści bacznie obserwując kardiogram. Krew szumiała mu głowie wyczekując ostatecznego wyroku.
No to tyle. Rany chciałam coś napisać z innymi postaciami ale zero pomysłów. Kogo chcielibyście zobaczyć. PRZYSIĘGAM ŻE W NASTĘPNYM ROZDZIALE BĘDĄ INNI! Naprawdę przepraszam.
Hue, hue, pierwsza :D
OdpowiedzUsuńO rety, rety!!! Dodałaś Flare!!! Niesamowite!!! I to jeszcze jako fałszywą pielęgniarkę. Kurcze, to się robi coraz ciekawsze ;). Zadziwiasz mnie, Shiro :D. Biedny Natsu... Lubisz się nad nim pastwić, co??? Ech, Ty niedobra kobieto :P.
UsuńLevy, serio tak sądzisz??? Kobieto, to tylko pozory. Gdybyś wiedziała, jaki jest naprawdę, mogłabyś się mocno zdziwić. A Lucynka, no cóż, musi ukrywać tak wiele spraw przed przyjaciółmi. W sumie tak, jak napisałaś, ona sama nie wie do końca, co się dzieję z jej chłopakiem. Smutne, acz prawdziwe... Pośpiesz się blondi. On cię potrzebuje, chociaż nie ma o tym pojęcia...
O Boże, Boże!!! Jak Ty to genialnie wymyśliłaś z tym zatruciem!!! Jesteś niesamowita, Shiro :*. I opis odczuć Lucy, ach, coś wspaniałego!!! I jeszcze ta rozmowa z Gray'em. Shiro, potrafisz tak trzymać w napięciu, jak nikt inny. Uwielbiam Twoje blogi!!! Są cudowne!!! Mimo że są smutne, bo jednak dużo w nich cierpienia i śmierci, to totalnie je kocham ♥♥♥. Pamiętaj, nie przestawaj pisać, nigdy!!! I to nie jest prośba :D. Wiesz, że jak przestaniesz to Cię znajdę i zmuszę do pisanie, prawda??? No i gites :D.
Znowu ryczę!!! Shiro, jak możesz??? Boże, to ich poznanie było cudne!!! I ten tekst Erzy: „Nie sądziłam, że nasz Dragneel ma tak dobry gust”, rozwalił mnie normalnie. Jak możesz tak wątpić w Natsusia, Tytanio, co??? Nie czaję :D. Boże!!! On umiera!!! Nie!!! Ja się nie zgadzam, żeby taki był koniec najważniejszego i najbardziej epickiego bohatera wszechczasów!!! Shiro, zrób coś!!! On ma żyć!!! Reakcja Erzy – bezbłędna!!! Boże, miała wrażenie, że tak jestem i widzę ją jak zagryza usta i zaciska pięści. Coś cudownego!!! I to epickie wparowanie do gabinetu lekarza. Ach, Erza, jesteś mym mistrzem!!! A naszą wspólną mistrzynią jest Shiro vel NatsuSalamander, która wie, jak nas trzymać w napięciu, jak dostarczyć nam porcję łez i rzadkie momenty radości oraz śmiechu. Dziękuję Ci, kochanie, że trafiłam na Twoje blogi i miałam okazję poznać Ciebie. Jestem dumna z tego powodu :*. Ale, ale, jeszcze reszta została do skomentowania ;).
O tak, podpisuję się pod tym obiema rękami. Łowca bądź zwierzyna – każda z tych postaci musi mieć swoją inteligencję. Pierwsza, żeby wiedzieć, gdzie szukać, druga, by wiedzieć, jak uciekać i się ukrywać. Czasami role się zmieniają, jak w przypadku Natsu. Najpierw był królem, łowcą, a teraz stał się zwierzyną. Przewrotność losu, ot co. Ma talent, który z jednej strony jest błogosławieństwem, a z drugiej przekleństwem. Jaki ten świat jest niesprawiedliwy!!! Ktoś powie: „Co się tak egzaltujesz??? Przecież to tylko opowiadanie!!!”. Tylko kretyn myśli, że czyjaś rzeczywistość nie jest taka. Może właśnie ktoś teraz, w tym momencie prowadzi podobną grę i walczy o życie, co??? Ale ludzie potrafią tylko być na „anty”. Rzadko kto wczuwa się w to, co czyta. O ile coś czyta, bo ostatnimi czasy ta sfera życia kuleje… Ech, znowu odbiegłam od tematu. Wybacz Shiro, ale znasz mnie nie od dzisiaj :). Muszę sobie pogadać, ot co :D. Kobietki już tak mają :).
Kurde, no i nie zmieściłam się w jednym komencie. Ale to chyba standard, co Shiro???
UsuńA tutaj ciąg dalszy:
Ja pierdzielę!!! U mnie miałabyś piątkę, gdzie tam, szóstkę za ten opis resuscytacji!!! Jest genialny, jak Ty!!! Cudeńko po prostu. Nareszcie nasza przyszła pani doktor zebrała dupę w troki i przystąpiła do działania. Coś mi się wydaję, że na tym nie skończy i dołączy do swojego chłopaka. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie ukatrupisz nam go tutaj, teraz, w tym momencie :). Pozwól mu jeszcze pożyć, zestarzeć się, mieć dzieci, wnuki i przeżyć coś niezapomnianego. A to zakończenie!!! Shiro, kocham Cię za to!!! A co do Twojego pytania to Hmmm, Laxus już był więc decyzję pozostawiam Tobie ;D. I Flare też się pojawiła także nie mam specjalnych życzeń :D. Chociaż może Jellal??? O tak!!! Dokładnie ;). Jellala poproszę :).
A teraz podsumowanie. Hue, hue, R. uwielbia to słowo :). Powiem tak: rozdział, jak zawsze, napisany genialnie. Opisy uczuć, odczuć i wydarzeń są przedstawione dokładnie i wciągająco. Przechodzenie z jednej sytuacji do drugiej jest niezwykle płynne i świetnie zrobione. Już sam początek bardzo mi się podobał. Wtargnięcie Flare było epickie!!! I ten jej psychopatyczny wzrok – aż miałam ciarki, ale mimo to lubię ją ;). Mam nadzieję, że za jakiś czas zostanie przedstawiona w nieco innym, lepszym świetle. Chyba, że planujesz ją uśmiercić, co myślę, nie byłoby głupim pomysłem :). R. lubi przelew krwi :D. Sadystka ze mnie, ale to wiesz ;). A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Tobie dużo weny, a nam, czytającym, krótkiego oczekiwania na ciąg dalszy. 3maj się cieplutko Słonko :*.
Rozdział świetny, ale strasznie długo czekałem ;\ Mimo tego czekania było warto.
OdpowiedzUsuńCzekanie na rozdziały Shiro to przyjemność :D. Pamiętaj :D. I zawsze się opłaca, bo potrafi zadziwić, jak mało kto :).
UsuńHuehue smutam bo trzecia ;-; skomentuje jutro rano lub dzisiaj chociaż chyba jutro gomene :(
OdpowiedzUsuńŚwietny :o Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńKogo chcielibyśmy zobaczyć w następnym rozdziale? Szczerze, jeśli masz jakąś zaplanowaną fabułę, to możesz ją ciągnąć nawet bez większej ilości bohaterów, bo już teraz jest świetnie ^.^ No ale żeby kogoś podać... Może coś o Levy czy Gajeelu?
OdpowiedzUsuńTa podszywana pielęgniarka z opisu przypomina mi kogoś z FT, więc ciekawa jestem czy dobrze myślę (i przez to kto, lub jaka organizacja jest odpowiedzialna za to ostatnie zdarzenie), czy jednak jest to nowa postać, wymyślona przez ciebie :P
Pomysł z tetrodotoksyną - jak dla mnie strzał w dziesiątkę! Mogłaś jeszcze napisać o oczyszczaniu krwi przez kroplówkę, choć przy tej truciźnie mało by to dało, ale przez to i pokazało bezradność lekarzy :P Poza tym opisałaś wszystko idealnie, cały przebieg "odtruwania" Dragneela (nie żebym była kiedyś przy takiej akcji.. tzn byłam, ale nie z powodu tetrodotoksyny xD dlatego mogę śmiało napisać - brawo).
Bardzo też spodobała mi się krótka wzmianka o tym, jak Lucynka poznała Landrynkę. No, może nie jak poznała, ale jak on wtedy wyglądał i o czym "Luce" myślała w związku z tym :P
No i oczywiście nasza kochana Natsu znów maltretuje Dragneela i kończy rozdział w takim momencie, że c*uj jasny strzela xD Ale nie przeszkadza mi to, ponieważ pomysł na wykończenie różowowłosego był bardzo, bardzo ciekawy i pomysłowy, a sam rozdział był świetny. To rozumie się samo przez się (tak to się pisze? xD) , ale nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :*
Yasha, ja jestem pewna, że to jest Flare :D. I tak, tak się to piszę :D.Shiro już tak ma, że uwielbia gnębić Natsusia, ale za to ją kochamy, prawda???
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńChoć czasem mi Natsu (tego z opowiadania) szkoda, to tak, za to kochamy Natsu (autorkę) :D I specjalnie nie pisałam o Flare, żeby w razie racji spoilera nie dawać xD
UsuńA ja i spoiler, i SPAM zrobiłam :D. Jak to ja :D. Ale NatsuSalamander mnie zna i wybaczy, prawda??? *Robi słodkie oczka do Shiro*. Heh, cieszę się :D
UsuńŚwietny! Boże długo czekałam ale było warto. Jak zawsze zwracasz uwagę na detale. Wszystko świetnie opisane tylko szkoda że umiera...
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej! ;)
Świetne! *zaczyna panikować* Natsu nie umrze! Jakby umarł to był by koniec bloga! Więc,nie zginie! Prawda? ;o; Głupia Flare ;o; Czekam na następny ;-;
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny... Natsu musi przeżyć.
OdpowiedzUsuńLepiej pewnie będzie jak Lucy nie pozna dokładnie życia Natsu, także ciekawi mnie na kogo Natsu poluje oraz chciałbym wiedzieć jak Lucy i Natsu się poznali i zaczeli się spotykać, aż wreszcie być razem.
Pozdrawiam i mam nadzieję że nie będziemy długo czekać na next. Życzę weny.
W końcu kolejny rozdział :D Już myślałam, że się go nie doczekam. Strasznie szkoda mi Natsu :( No i oczywiście Lucy, bo tyle przecież musi wycierpieć, tak bardzo się boi i w ogóle.
OdpowiedzUsuńAle największe wrażenie zrobiła na mnie Erza :3 Mam nadzieję, że masz jakiś plan z nią związany, bo ubóstwiam ją. Uosobienie siły i władczości. Pojawi się Jellal????? Błagam, niech będzie z nim jakaś grubsza akcja. On jest cudowny...
Jestem pewna, że Natsu nam nie umrze, bo on jest na to za silny :3 No i ciekawi mnie, kogo on chce zabić.
Pojawiła się Levy, więc zostaje mi tylko czekać na Gajeela. Kocham ta parkę...
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, zastanawiam się, czym nas jeszcze zaskoczysz.
Pozdrawiam i życzę weny. ;)
Ja cię normalnie pochlastam, aż ci te "grube" ciało się poskłada. Jezus maria, gdzie ty mi tu Natsu ZNOWU zabijasz, niech mi on spróbuje umrzeć, to go zjem żywcem. Najbardziej rozbawiła mnie jednak akcja, jak on umierał obok, a Lucy referat pisała xD, nie wiem czemu, ale wybuchłam takim śmiechem, że nie mogłam powietrza nabrać. I tak na końcu w KOŃCU pokazała swoją dobrą stronę, że zachowała zimną krew i nie płakała. Taką Lucy lubie!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, rozdział bardzo mi się podobał, a dokładniej skomentuję po 6 rozdziale, bo tak jestem w jego połowie i już tak ogólny komentarz zrobię :) Super się czytało i pewnie jutro dodam kolejny kom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)