Obudził go cichy dźwięk dzwonka telefonu. Zaspany wziął go do ręki sprawdzając nadawcę połączenia, którym okazał się jego znajomy z pracy i najlepszy przyjaciel - Gray Fullbuster. Z przymrużonymi powiekami nacisnął zieloną słuchawkę, przykładając telefon do ucha.
- Co jest? - Zapytał ospałym i ściszonym o ton głosem.
- Wiem, że późno, ale szef dał nam robotę. - Słyszał, że czarnowłosy też został dopiero co obudzony. Zwrócił wzrok na Heartfilię, która spokojnie spała opatulona kołdrą. Przetarł twarz dłonią, wypuszczając ciężko powietrze z ust. Nie po raz pierwszy dostał nagłe zlecenie w środku nocy, jednak mimo wszystko to naprawdę było denerwujące. - Będę za pół godziny, szykuj się. A, no i powiedział, że lepiej wziąć sobie dobrą broń.
- Dobra, jakby co to czekaj przed bramą. - Po tych słowach zakończył konwersację, odkładając komórkę na komodę. Od niechcenia wstał, od razu kierując się w stronę prysznica. Zaczesał włosy w tył czując jak gorąca woda obmywa jego ciało. Oparł dłonie o białe kafelki spoglądając na przedramię z tatuażem. Odkąd sięga pamięcią lubił smoki, było w nich coś niesamowitego. Potężne majestatyczne stwory, które mimo swego okrucieństwa posiadały honor i współczucie. Te twarde łuski były obroną dla krwawiącego serca.
Spłukał szampon z włosów, które opadły na jego twarz całkowicie zasłaniając oczy. Odgarnął je w tył, przez co odkrył srebrny kolczyk na małżowinie. Zakręcił przyjemnie ciepły strumień, po czym opuścił kabinę, wycierając mokrą skórę. Równocześnie szykował w kuchni szybkie śniadanie i kawę. Pospiesznie ubrał czarne spodnie i szarą bluzkę z krótkim rękawkiem. Zostało mu jeszcze dziesięć minut, więc mógł spokojnie zjeść i popatrzeć na śpiącą Lucy. Znów kolejny dzień postawiony pod wielkim znakiem zapytania. Wróci czy też nie? Przeżuwając kanapkę wdział czarną kurtkę z wysoką stójką osłaniającą szyję , zdobioną przez pagony na ramionach oraz liczne kieszenie na przodzie. Przypiął skórzaną kaburę do uda, chowając swojego ukochanego Mausera C96 i zapasowe naboje. Wziął pod uwagę ostrzeżenie Fullbustera na temat większej ilości broni. Jednak rozważając to przez dłuższy czas doszedł do wniosku, że będzie to niewygodne. Jeśli będzie miał w pobliżu potrzebne materiały, po prostu rozsadzą swoich przeciwników w ogromnym wybuchu, a on będzie mógł podziwiać gorące płomienie. Ten żywioł był doskonały, potrafił wszystko zniszczyć, a równocześnie ocieplić.
Wziął ze sobą dwa granaty zapalające AN-M14, po czym ubrał czarne, zrobione ze sztucznej skóry, sięgające do kostek, trampki. Upił ostatni łyk kawy, w tym samym czasie kończąc ostatnie zdanie, zapisywane na kartce. Podszedł do blondynki muskając jej czoło ciepłymi wargami na pożegnanie.
- Zrobię wszystko, żeby wrócić. - Wyszeptał kładąc kartkę z wiadomością na swojej poduszce. Zabrał zapalniczkę i pudełko papierosów z komody, po czym zniknął z apartamentu. Był jednym z najlepszych w swojej branży, jednak nic nie uchroni go przed śmiercią. Nigdy nie nosił niczego ochronnego, tak naprawdę jest ruchomym celem. On nie wierzył w Boga, czy przeznaczenie - zdawał się jedynie na swój instynkt i samego siebie. Jeśli coś się nie powiedzie, oznacza to iż popełnił błąd, którego już nigdy nie naprawi.
Wciągnął do płuc trującą nikotynę, czując jak rozchodzi się po jego organizmie wypełniając się z tlenem, przechodząc przez krtań i z powrotem rozpływając się w powietrzu. Z daleka dojrzał światła samochodu granatowego Audi RS5. Podbiegł do przyjaciela, wsiadając do środka.
- Mówiłem nie pal w samochodzie. - Upomniał go po raz kolejny uchylając okno, by wyrzucił źródło nałogu. Różowowłosy zaciągnął się ostatni raz wyrzucając peta na ziemię.
- Ty i twoje zrzędzenie. - Podsumował bruneta chowając paczkę papierosów do kieszeni. - To co, jaką mamy dzisiaj robotę? - Zapytał przecierając twarz dłonią.
- Porwali jakąś dziewczynę, która ma ważne współrzędne. Jest córką bogatego prezesa firmy, która jest tylko przykrywką dla czarnego rynku. Porwali ją i żądają okupu. My musimy pozbyć się tych, którzy ją porwali, jej ojca i jej samej. - Wytłumaczył wciąż patrząc przed siebie. Dragneel przez chwilę uważnie przysłuchiwał się wypowiedzi kompana, po czym wygiął kąciki ust ku górze. Wziął do ręki broń, przykładając palec do spustu.
- Czyli będzie trochę zabawy. - Uśmiechnął się złośliwie, przeczesując włosy palcami. Co chwila opadały na jego twarz, delikatnie przysłaniając widok. Od dwóch miesięcy zbiera się do ich ścięcia, ale zawsze coś mu przeszkadza. Po dzisiejszej robocie na pewno je skróci.
- Właściwie to czemu mówiłeś, że mam wziąć lepszą broń? - Zapytał zdziwiony, podwijając rękawy kurtki.
- Chodzi o to, czym jest jego czarny rynek. - Odparł zagadką. Dragneel zbadał kompana pytającym wzrokiem, co oznaczało że oczekuje odpowiedzi. - Żywy towar.
- Skurwiel. - Podsumował różowowłosy obserwując poranny krajobraz. Wielu ludzi pragnie ujrzeć wschód słońca. Mówią, że to przepiękny, magiczny widok - kiedy to cały świat budzi się do życia. Jednakże jemu przypomina to jedynie krwawy mord i śmierć. Zupełnie jak cały ten zwariowany świat. Wśród jego szarości, błyszczy jedynie szkarłat pokrywający jego skórę.
- Znowu obiecałeś Lucy, że wrócisz? - Wyrwał go z zadumy. Naprawdę za dobrze się znali.
- Nie. Nie chcę składać obietnic, których nie jestem w stanie dotrzymać.
- Myślisz, że uda nam się umrzeć spokojnie, a nie jak...zwierzęta? - Chwilę zastanawiał się nad określeniem, ale nie można nazwać tego bardziej ludzko.
- Jeśli zabijasz, stajesz się mordercą. Ludzie z nienawiści do ciebie, sami posuną się do zabójstwa. Mam być szczery? Tak naprawdę, nie zasługujemy na spokojną śmierć.
Przymrużył powieki, niemal niesłyszalnie wypowiadając owe słowa. Fullbuster poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu, jednak to właśnie była okrutna prawda. Nic tego nie zmieni.
- Coś o tym wiesz, co nie? - Zadał uświadamiające mężczyznę pytanie. Właśnie takie były fakty, a słowa Salamandra dokładnie je podkreślały. Człowiek, którym szarpie nienawiść jest zdolny do wszelkich czynów, nawet do zabójstwa.
- Ta. - Zaśmiał się z całej sytuacji, widząc że samochód staje w miejscu. - Już?
- Tak. - Oznajmił wysiadając z pojazdu, tak samo postąpił zielonooki. Rozejrzał się po obskurnej okolicy, wypuszczając powoli powietrze z ust. Ukrył dłonie w kieszeniach spodni, wyciągając jednego papierosa, ponieważ wcześniej nie pozwolono mu wypalić do końca. - To już jest poważne uzależnienie. - Ostrzegł przyjaciela brunet.
- Moje płuca, mój problem. - Warknął wypełniając wspomniany wcześniej narząd nikotyną. Gray machnął jedynie ręką, sprawdzając w telefonie podane przez szefa informacje. Spokojnym krokiem ruszyli w wyznaczoną stronę. Między nimi panowała cisza, rozpraszana poprzez ciche stawianie kroków. Usłyszeli stłumione krzyki zmieszane z brzdękami metalu. Posłali sobie nawzajem porozumiewawcze spojrzenia, równocześnie przyspieszając kroku. Dragneel jak i Fullbuster, sięgnął po broń, kładąc wskazujący palec na spuście.
- Skradamy się, czy wprost? - Zapytał Gray.
- Tak jak lubię. - Odparł z uśmiechem, jaki odwzajemnił brunet. Różowowłosy rzucił do budynku malutką buteleczką wypełnioną paliwem, która pozostawiła po swoim toczeniu cienką linię. Wyciągnął papierosa z ust przykładając rozżarzony koniec do benzyny. Jasny płomień pognał swym tempem, pozostawiając po sobie wypalony na podłożu ślad.
- Rąbnięty piroman. - Skomentował przyjaciela z uśmiechem na ustach.
Wziął ze sobą dwa granaty zapalające AN-M14, po czym ubrał czarne, zrobione ze sztucznej skóry, sięgające do kostek, trampki. Upił ostatni łyk kawy, w tym samym czasie kończąc ostatnie zdanie, zapisywane na kartce. Podszedł do blondynki muskając jej czoło ciepłymi wargami na pożegnanie.
- Zrobię wszystko, żeby wrócić. - Wyszeptał kładąc kartkę z wiadomością na swojej poduszce. Zabrał zapalniczkę i pudełko papierosów z komody, po czym zniknął z apartamentu. Był jednym z najlepszych w swojej branży, jednak nic nie uchroni go przed śmiercią. Nigdy nie nosił niczego ochronnego, tak naprawdę jest ruchomym celem. On nie wierzył w Boga, czy przeznaczenie - zdawał się jedynie na swój instynkt i samego siebie. Jeśli coś się nie powiedzie, oznacza to iż popełnił błąd, którego już nigdy nie naprawi.
Wciągnął do płuc trującą nikotynę, czując jak rozchodzi się po jego organizmie wypełniając się z tlenem, przechodząc przez krtań i z powrotem rozpływając się w powietrzu. Z daleka dojrzał światła samochodu granatowego Audi RS5. Podbiegł do przyjaciela, wsiadając do środka.
- Mówiłem nie pal w samochodzie. - Upomniał go po raz kolejny uchylając okno, by wyrzucił źródło nałogu. Różowowłosy zaciągnął się ostatni raz wyrzucając peta na ziemię.
- Ty i twoje zrzędzenie. - Podsumował bruneta chowając paczkę papierosów do kieszeni. - To co, jaką mamy dzisiaj robotę? - Zapytał przecierając twarz dłonią.
- Porwali jakąś dziewczynę, która ma ważne współrzędne. Jest córką bogatego prezesa firmy, która jest tylko przykrywką dla czarnego rynku. Porwali ją i żądają okupu. My musimy pozbyć się tych, którzy ją porwali, jej ojca i jej samej. - Wytłumaczył wciąż patrząc przed siebie. Dragneel przez chwilę uważnie przysłuchiwał się wypowiedzi kompana, po czym wygiął kąciki ust ku górze. Wziął do ręki broń, przykładając palec do spustu.
- Czyli będzie trochę zabawy. - Uśmiechnął się złośliwie, przeczesując włosy palcami. Co chwila opadały na jego twarz, delikatnie przysłaniając widok. Od dwóch miesięcy zbiera się do ich ścięcia, ale zawsze coś mu przeszkadza. Po dzisiejszej robocie na pewno je skróci.
- Właściwie to czemu mówiłeś, że mam wziąć lepszą broń? - Zapytał zdziwiony, podwijając rękawy kurtki.
- Chodzi o to, czym jest jego czarny rynek. - Odparł zagadką. Dragneel zbadał kompana pytającym wzrokiem, co oznaczało że oczekuje odpowiedzi. - Żywy towar.
- Skurwiel. - Podsumował różowowłosy obserwując poranny krajobraz. Wielu ludzi pragnie ujrzeć wschód słońca. Mówią, że to przepiękny, magiczny widok - kiedy to cały świat budzi się do życia. Jednakże jemu przypomina to jedynie krwawy mord i śmierć. Zupełnie jak cały ten zwariowany świat. Wśród jego szarości, błyszczy jedynie szkarłat pokrywający jego skórę.
- Znowu obiecałeś Lucy, że wrócisz? - Wyrwał go z zadumy. Naprawdę za dobrze się znali.
- Nie. Nie chcę składać obietnic, których nie jestem w stanie dotrzymać.
- Myślisz, że uda nam się umrzeć spokojnie, a nie jak...zwierzęta? - Chwilę zastanawiał się nad określeniem, ale nie można nazwać tego bardziej ludzko.
- Jeśli zabijasz, stajesz się mordercą. Ludzie z nienawiści do ciebie, sami posuną się do zabójstwa. Mam być szczery? Tak naprawdę, nie zasługujemy na spokojną śmierć.
Przymrużył powieki, niemal niesłyszalnie wypowiadając owe słowa. Fullbuster poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu, jednak to właśnie była okrutna prawda. Nic tego nie zmieni.
- Coś o tym wiesz, co nie? - Zadał uświadamiające mężczyznę pytanie. Właśnie takie były fakty, a słowa Salamandra dokładnie je podkreślały. Człowiek, którym szarpie nienawiść jest zdolny do wszelkich czynów, nawet do zabójstwa.
- Ta. - Zaśmiał się z całej sytuacji, widząc że samochód staje w miejscu. - Już?
- Tak. - Oznajmił wysiadając z pojazdu, tak samo postąpił zielonooki. Rozejrzał się po obskurnej okolicy, wypuszczając powoli powietrze z ust. Ukrył dłonie w kieszeniach spodni, wyciągając jednego papierosa, ponieważ wcześniej nie pozwolono mu wypalić do końca. - To już jest poważne uzależnienie. - Ostrzegł przyjaciela brunet.
- Moje płuca, mój problem. - Warknął wypełniając wspomniany wcześniej narząd nikotyną. Gray machnął jedynie ręką, sprawdzając w telefonie podane przez szefa informacje. Spokojnym krokiem ruszyli w wyznaczoną stronę. Między nimi panowała cisza, rozpraszana poprzez ciche stawianie kroków. Usłyszeli stłumione krzyki zmieszane z brzdękami metalu. Posłali sobie nawzajem porozumiewawcze spojrzenia, równocześnie przyspieszając kroku. Dragneel jak i Fullbuster, sięgnął po broń, kładąc wskazujący palec na spuście.
- Skradamy się, czy wprost? - Zapytał Gray.
- Tak jak lubię. - Odparł z uśmiechem, jaki odwzajemnił brunet. Różowowłosy rzucił do budynku malutką buteleczką wypełnioną paliwem, która pozostawiła po swoim toczeniu cienką linię. Wyciągnął papierosa z ust przykładając rozżarzony koniec do benzyny. Jasny płomień pognał swym tempem, pozostawiając po sobie wypalony na podłożu ślad.
- Rąbnięty piroman. - Skomentował przyjaciela z uśmiechem na ustach.
♦ ♦ ♦
Lucy powoli uchyliła powieki czując jasne promienie słońca na swojej twarzy, od niechcenia chwyciła telefon do ręki, wyłączając denerwujący budzik. Westchnęła spokojnie, odgarniając blond kosmyki z twarzy. Po chwili odwróciła wzrok z nadzieję, że ujrzy obok siebie różowowłosego. Jednakże po raz kolejny się zawiodła, już od kilku tygodni tak było. Ale za każdym razem bolało jeszcze bardziej. W jej oczy rzuciła się biel karteczki pozostawionej na poduszce, gdzie zawsze spoczywa głowa Natsu. Ospale chwyciła ją do ręki, czytając charakterystyczne pismo Dragneela.
"Znów wychodzę nim zdążysz się obudzić, ale mam nadzieję, że nie będziesz z tego powodu smutna. Mogę dzisiaj nie zdążyć odebrać cię z uczelni, więc wrócisz z koleżankami. Bardzo podobał mi się nasz wczorajszy wieczór. Mam nadzieję, że moje korepetycje dadzą efekty panno Heartfilio. Życzę miłego dnia.
PS. Zrobię wszystko żeby do ciebie wrócić."
Mimowolnie kąciki jej ust wygięły się w uśmiechu, a policzki przyozdobił różowy rumieniec. Nawet jeśli nie było go obok, zawsze potrafił poprawić jej humor. Otworzyła szufladę, chowając liścik do drewnianego pudełeczka. Było wypełnione masą takich powiadomień. Ciekawe, które będzie tym ostatnim. Aż bała się myśleć, że nadejdzie czas kiedy obudzi się zupełnie sama, ze świadomością, że jego już nie ma. I nigdy już nie wróci.
Jak najszybciej odgoniła od siebie czarne myśli, wskakując pod prysznic.
- Ja też chce. - Westchnął różowowłosy, kiedy spoza chmary, niemalże czarnego dymu dostrzegł męską sylwetkę. Podniósł wyprostowaną rękę przed siebie, celując wprost w środek głowy mężczyzny. Podczas gdy on czekał, aż tamten odwróci się w stronę winowajcy jego śmierci, Gray zdążył już pozbyć się pierwszej przeszkody.
- Pośpiesz się. - Pośpieszył go zniecierpliwiony, równocześnie podchodząc do związanej dziewczyny.
- Chce czerpać z tej pracy trochę zabawy. - Odparł zgorzkniale, czując jak krótkie ostrze przecina skórę na jego kości policzkowej. Szkarłatna stróżka spłynęła po opalonej skórze, powoli docierając do kącika ust, skąd zabrał ją język chłopaka. Podczas tego ruchu można było dostrzec skrawek białych kłów. Po chwili ukazał je w dość strasznym uśmiechu. - Zły ruch. - Ton głosu był przerażająco spokojny, wywołujący ciarki. Nacisnął spust, widząc jak krew rozpryskuje się z rozstrzelonej głowy ofiary. Ten widok nie przeszkadzał mu, nie bolał, nie wywoływał mdłości czy strachu. To mu się podobało.
Przeniósł wzrok na przyjaciela, obejmującego przerażoną szatynkę. Nie miał dziś humoru na grę pomocnego chłopaka. Ta dziewczyna była jedynie zwierzyną, nic nie różniącą się od pozostałych celów.
Podwinął opadający rękaw kurtki, przeczesując palcami rozmierzwione włosy. Spokojnym krokiem podszedł do owej dwójki, nie odzywając się nawet słowem.
- Zawieziemy cię do domu, tylko podaj nam adres. - Uspokajał ją miłym i spokojnym głosem. Dla Dragneela to była strata czasu, on postąpiłby zupełnie inaczej. Ale takie jest jego zachowanie i osobowość. Jest zimny, oschły i obojętny. - Co tak pika?
- Możliwe, że to bomba. Jednak dźwięk trochę nie pasuje. - Odparł spokojnie, idąc w stronę dźwięku. Na miejscy znalazł...telefon z nastawionym budzikiem. Podniósł jedną brew, biorąc urządzenie do ręki. - Nie bawi mnie to. - Oznajmił zirytowany rzucając komórką o twarde podłoże, gdzie rozleciała się na kilka części. Poczuł jak pod ciężarem jego stopy coś wbiło się w podłogę. W tym momencie miał szczerą nadzieję, że choć raz w swoim życiu się pomylił. Spojrzał w dół, co potwierdziło jego obawy. Zaśmiał się pod nosem, wciąż stojąc nieruchomo. - Ale pech.
Fullbuster podążał w jego kierunku, rozglądając się od czasu do czasu.
- Stój tam gdzie stoisz! - Zawołał Salamander, przełykając głośniej ślinę.
- Dlaczego?!
- Tutaj kończymy współpracę. Skończysz sam co nie? - Zapytał o jeden ton ciszej.
- O czym ty mówisz? - Odparł pytaniem na pytanie. Podbiegł do przyjaciela, powstrzymując przed zejściem z miny. - Ty idioto!
- Gray bądźmy szczerzy. Choćbym chciał nie przeżyje tego, więc...idź stąd kretynie!
- Myślisz, że pozwolę ci zginąć? - W jego głosie rozbrzmiewało rozzłoszczenie, ale i troska.
- Po prostu stąd idź i skończ zlecenie.
- Nie.
- Idź stąd.
- Nie.
- Wynocha!
- Zejdź z tego, proszę bardzo! Ale wtedy zginiemy oboje!
- Stary to nie jest jakieś yaoi, więc wypierdalaj w podskokach! - W końcu puściły mu nerwy. Gray udając obrażonego odszedł od kolegi, by po chwili wrócić szybszym tempem.
- Co do... - Nawet nie zdążył skończyć, gdyż uderzył o ziemię, równocześnie amortyzując upadek bruneta, który nie ważył mało. - Popierdoliło cie?!
- Wiesz co, to nie wybuchło. - Błysnął swą inteligencją. Dragneel zdziwiony przyjrzał się ładunkowi wybuchowemu, dostrzegając zagrożenie.
- Ale wybuchnie, to mina z opóźnieniem.
- Wstawaj i uciekamy! - Fullbuster chciał już biec, ale jedyne co zdążył zapamiętać nim ogromny wybuch, którego fala uderzeniowa odrzuciła ich kilka metrów dalej, to Natsu zasłaniający go własnym ciałem.
Jak najszybciej odgoniła od siebie czarne myśli, wskakując pod prysznic.
♦ ♦ ♦
W powietrze wzniósł się czarny dym zlewając z powietrzem, będącym mieszanką spalin, zanieczyszczeń i porannej mgły. Szkarłatne płomienie muskały otaczający ich krajobraz, tym samym będąc dodatkową ozdobą, dla zniszczonego przez czas i ludzi, budynku. Dragneel spokojnym krokiem ruszył w przód, czując okalające jego ciało przyjemne ciepło.
- Jak ja kocham te widoki. - Odetchnął gorącym powietrzem, podziwiając smugi ognia. Wyjął z kabury broń, kładąc wskazujący palec na spuście. - Ilu ich jest?
- Na razie widziałem tylko dwóch. - Fullbuster sam chwycił za pistolet Walther P99. W pistolecie zastosowany jest mechanizm spustowy z samonapinaniem typu Double Action. Mechanizm uderzeniowy bezkurkowy, ze sprężyną uderzeniową działającą bezpośrednio na iglicę. P99 nie posiada zewnętrznych bezpieczników. Po wystrzeleniu ostatniego naboju zamek zostaje w tylnym położeniu. Do zasilania stosuje się magazynki wymienne pudełkowe, dwurzędowe, z jednopozycyjnym wyprowadzeniem o pojemności 15 lub 16 nabojów. Do ich
uszu dotarł rozbrzmiały huk wystrzelonego naboju, który przeciął powietrze tuż obok głowy bruneta. - Chyba chcieli mnie zabić. - Doszedł do wniosku, opanowanym głosem.- Jak ja kocham te widoki. - Odetchnął gorącym powietrzem, podziwiając smugi ognia. Wyjął z kabury broń, kładąc wskazujący palec na spuście. - Ilu ich jest?
- Na razie widziałem tylko dwóch. - Fullbuster sam chwycił za pistolet Walther P99. W pistolecie zastosowany jest mechanizm spustowy z samonapinaniem typu Double Action. Mechanizm uderzeniowy bezkurkowy, ze sprężyną uderzeniową działającą bezpośrednio na iglicę. P99 nie posiada zewnętrznych bezpieczników. Po wystrzeleniu ostatniego naboju zamek zostaje w tylnym położeniu. Do zasilania stosuje się magazynki wymienne pudełkowe, dwurzędowe, z jednopozycyjnym wyprowadzeniem o pojemności 15 lub 16 nabojów. Do ich
- Ja też chce. - Westchnął różowowłosy, kiedy spoza chmary, niemalże czarnego dymu dostrzegł męską sylwetkę. Podniósł wyprostowaną rękę przed siebie, celując wprost w środek głowy mężczyzny. Podczas gdy on czekał, aż tamten odwróci się w stronę winowajcy jego śmierci, Gray zdążył już pozbyć się pierwszej przeszkody.
- Pośpiesz się. - Pośpieszył go zniecierpliwiony, równocześnie podchodząc do związanej dziewczyny.
- Chce czerpać z tej pracy trochę zabawy. - Odparł zgorzkniale, czując jak krótkie ostrze przecina skórę na jego kości policzkowej. Szkarłatna stróżka spłynęła po opalonej skórze, powoli docierając do kącika ust, skąd zabrał ją język chłopaka. Podczas tego ruchu można było dostrzec skrawek białych kłów. Po chwili ukazał je w dość strasznym uśmiechu. - Zły ruch. - Ton głosu był przerażająco spokojny, wywołujący ciarki. Nacisnął spust, widząc jak krew rozpryskuje się z rozstrzelonej głowy ofiary. Ten widok nie przeszkadzał mu, nie bolał, nie wywoływał mdłości czy strachu. To mu się podobało.
Przeniósł wzrok na przyjaciela, obejmującego przerażoną szatynkę. Nie miał dziś humoru na grę pomocnego chłopaka. Ta dziewczyna była jedynie zwierzyną, nic nie różniącą się od pozostałych celów.
Podwinął opadający rękaw kurtki, przeczesując palcami rozmierzwione włosy. Spokojnym krokiem podszedł do owej dwójki, nie odzywając się nawet słowem.
- Zawieziemy cię do domu, tylko podaj nam adres. - Uspokajał ją miłym i spokojnym głosem. Dla Dragneela to była strata czasu, on postąpiłby zupełnie inaczej. Ale takie jest jego zachowanie i osobowość. Jest zimny, oschły i obojętny. - Co tak pika?
- Możliwe, że to bomba. Jednak dźwięk trochę nie pasuje. - Odparł spokojnie, idąc w stronę dźwięku. Na miejscy znalazł...telefon z nastawionym budzikiem. Podniósł jedną brew, biorąc urządzenie do ręki. - Nie bawi mnie to. - Oznajmił zirytowany rzucając komórką o twarde podłoże, gdzie rozleciała się na kilka części. Poczuł jak pod ciężarem jego stopy coś wbiło się w podłogę. W tym momencie miał szczerą nadzieję, że choć raz w swoim życiu się pomylił. Spojrzał w dół, co potwierdziło jego obawy. Zaśmiał się pod nosem, wciąż stojąc nieruchomo. - Ale pech.
Fullbuster podążał w jego kierunku, rozglądając się od czasu do czasu.
- Stój tam gdzie stoisz! - Zawołał Salamander, przełykając głośniej ślinę.
- Dlaczego?!
- Tutaj kończymy współpracę. Skończysz sam co nie? - Zapytał o jeden ton ciszej.
- O czym ty mówisz? - Odparł pytaniem na pytanie. Podbiegł do przyjaciela, powstrzymując przed zejściem z miny. - Ty idioto!
- Gray bądźmy szczerzy. Choćbym chciał nie przeżyje tego, więc...idź stąd kretynie!
- Myślisz, że pozwolę ci zginąć? - W jego głosie rozbrzmiewało rozzłoszczenie, ale i troska.
- Po prostu stąd idź i skończ zlecenie.
- Nie.
- Idź stąd.
- Nie.
- Wynocha!
- Zejdź z tego, proszę bardzo! Ale wtedy zginiemy oboje!
- Stary to nie jest jakieś yaoi, więc wypierdalaj w podskokach! - W końcu puściły mu nerwy. Gray udając obrażonego odszedł od kolegi, by po chwili wrócić szybszym tempem.
- Co do... - Nawet nie zdążył skończyć, gdyż uderzył o ziemię, równocześnie amortyzując upadek bruneta, który nie ważył mało. - Popierdoliło cie?!
- Wiesz co, to nie wybuchło. - Błysnął swą inteligencją. Dragneel zdziwiony przyjrzał się ładunkowi wybuchowemu, dostrzegając zagrożenie.
- Ale wybuchnie, to mina z opóźnieniem.
- Wstawaj i uciekamy! - Fullbuster chciał już biec, ale jedyne co zdążył zapamiętać nim ogromny wybuch, którego fala uderzeniowa odrzuciła ich kilka metrów dalej, to Natsu zasłaniający go własnym ciałem.
7 minut później
Gray otworzył powoli ociężałe powieki czując pojedyncze promienie światła, padające na jego twarz. Musiało minąć kilka chwil nim zdał sobie sprawę z tego, co stało się parę minut temu. Odwrócił głowę w bok widząc przed sobą, nieprzytomną twarz Dragneela.
- Teraz nie wygląda jak wredny chuj. - Podsumował ostrożnie podnosząc się do siadu. Dłoń różowowłosego, która dotąd spoczywała na jego klatce piersiowej, opadła bezwładnie na ziemię. Nim zdążył zmartwić się o przyjaciela, poczuł przeszywający rękę ból. Podwinął rękaw widząc parę głębszych przecięć i sączącą się z nich krew. Przeklął pod nosem, zwracając wzrok ku przyjacielowi. Leżał na prawym boku, co utrudniało sprawdzenie bicia serca. Przyłożył ucho do klatki piersiowej, nie słysząc żadnych oznak życia. Jego źrenice momentalnie zmniejszyły swój rozmiar, a oddech stał się szybszy przez ogarniającą go panikę. - Natsu! - Krzyknął niemalże do jego ucha, potrząsając za ramiona.
- Zamknij ryj. - Tego głosu, ani sposobu mówienia nie da się pomylić z żadnym innym.
- Nie strasz mnie. - Odetchnął z ulgą, wyginając kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Może i jego głos był słaby i cichy, ale przynajmniej żył. - Co ci strzeliło, żeby mnie osłaniać?!
- Co ci strzeliło, żeby tak po prostu mnie zrzucać z miny. Co byś zrobił, gdyby wybuchła od razu po zmniejszeniu ciężaru? - Nienawidził, kiedy ten mądrala miał rację.
- Nie wiem. Z resztą, ważne że żyjemy. Ale następnym razem, patrz pod nogi. - Pouczył Salamandra, który zachichotał niemal niesłyszalnie, by po chwili na jego twarz wpłynął grymas bólu. Brunet od razu spojrzał na plecy chłopaka, pamiętając że to najbardziej na niego natarła fala uderzeniowa. Wciągnął głośno powietrze, na widok wbitego w nie kawałka metalu. Nie ostrzegając poszkodowanego, po prostu na chama, pozbył się odłamka.
- Podaj mi papierosy.
- A ty tylko o jednym, nawet w najgorszych sytuacjach. - Widział, że to nie wygląda najlepiej, ale nie jest w stanie zrobić nic innego. - Która kieszeń?
- Lewa. - Wyszeptał spoglądając na swoje poharatane dłonie. Kiedy Fullbuster sięgał po paczkę, usłyszał głośne stęknięcie Dragneela.
- Co jest? - Momentalnie cofnął od niego ręce.
- Wiesz co, wcześniej nie czułem nogi, teraz czuję ją za dobrze. - Chyba zaczął majaczyć.
- Nic dziwnego, wyciągam to na trzy.
- Dobra. - Chwycił kawałek drewna, widząc jak z uda Natsu wysuwa się sporych rozmiarów gwóźdź. Zacisnął mocno zęby, tłumiąc w sobie krzyk.
- Raz, dwa... - Wyszarpał ostrze z nogi.
- A gdzie trzy?! - Krzyknął łapiąc obficie krwawiącą ranę.
- Trzy. - Dokończył odrzucając drewno na bok. Pomógł usiąść kompanowi, widząc wciąż powiększającą się kałuże szkarłatu. - Nie wytrzymasz długo, jedziemy do...
- Nie decyduj za mnie. - Zaprotestował próbując wstać, co nie dało żadnych rezultatów.
- Chcesz się wykrwawić? - Zdążył jedynie otworzyć usta. - Nawet mnie nie wkurzaj. Chodź tutaj. - Przerzucił rękę Salamandra przez swój kark, mocno trzymając nadgarstek. Drugą chwycił za biodro, pomagając wstać rannemu. - Naprawdę chcesz skończyć zlecenie?
- Zatamuje jakoś krwawienie, pójdę i zabije tamtego kolesia. Tak, chcę skończyć zlecenie.
- Uparty jak zawsze. Nie umiesz inaczej, co Dragneel?
- Wyobrażasz to sobie inaczej, Fullbuster?
...
- Nie potrzebujecie jechać do szpitala?! - Panikowała szatynka, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Na pewno. - Odparł po raz któryś Gray, szukając czegoś w telefonie.
- Zamknij się i podaj ten adres.
- A ty bądź miły.
- Pocałuj mnie w dupę. - Warknął Salamander zawiązując bandaż na udzie, który już zdążył przesiąknąć ciemnoczerwoną cieczą.
- Podziękuję, za taką przyjemność. - Po chwili poczuł smród tytoniu, i zobaczył szary dymek przed swoimi oczami. Gdyby wzrok mógł zabijać, Natsu byłby trupem. - Nie pal przy mnie.
- Chcesz? - Zapytał wyciągając w stronę przyjaciela paczkę papierosów.
- No. - Odpowiedział po dłuższym zastanowieniu.
- Przestań się na mnie gapić.
- Wylądujesz w szpitalu przez swoje "widzi mi się". - Blada skóra, pokryta brudem, ranami i krwią, podkrążone oczy i poważne rany. Jednak pozwoli mu zrobić co chce, podobno człowiek uczy się na własnych błędach. A on chce zobaczyć, czy w przypadku Natsu też to działa. Lub nie. - Jedziemy do szpitala, albo przestrzelę ci ten durny łeb. - Zagroził przykładając broń do skroni chłopaka, który po prostu go wyśmiał. - Bawi cię to?
- Zastrzelisz kogoś, o kogo pół godziny temu ze strachu lałeś w gacie?
- Masz rację, może nie. Ale mnie zastrzelą, jeśli pozwolę ci umrzeć.
- Kpisz sobie ze mnie? To za mało, żeby mnie wykończyć.
- Nie zapominaj, że jesteś człowiekiem.
- Skąd możesz to wiedzieć? - Nie mógł ukrywać, że te słowa go wystraszyły. Rzucił peta na ziemię, nadeptując butem. Czasem miał dość tej niewyparzonej gęby.
- Chłopcy spokojnie. Może...
- Masz dwa wyjścia, bo zaczęłaś mnie irytować. Powiesz mi ten pieprzony adres i zawiozę cię do domciu, albo będziesz cierpieć na nadmiar ołowiu w organizmie. - Miał dość udawania, powiedział to co leżało mu na...nerwach. Zimny i oschły ton wywołał ciarki na drobnej posturze dziewczyny. Te oczy, były wzrokiem bezlitosnego zabójcy.
- Słyszałam o tobie. - Wyjąkała, robiąc niepewny krok w tył.
- Czyżby? - Powoli wstał sprawnie chwytając schowane w kaburze, krótkie ostrze. - Więc kim jestem? Chętnie cię wysłucham. - Zauważyła kawałek tatuażu na ręce.
- Ten tatuaż.
- Odpowiedz mi na pytanie nim się zdenerwuję.
- Smoczy Zabójca, Salamander.
Dokładnie tym był. Zabójcą, i nie przeszkadzało mu to. Wielu ludzi rozpoznawało go właśnie przez ten tatuaż, przedstawiający potężnego, mitycznego stwora. Skąpał wszystko w szkarłatnych płomieniach, siał zniszczenie i śmierć.
- Sama wydałaś sobie wyrok.
- Słyszałam o tobie. - Wyjąkała, robiąc niepewny krok w tył.
- Czyżby? - Powoli wstał sprawnie chwytając schowane w kaburze, krótkie ostrze. - Więc kim jestem? Chętnie cię wysłucham. - Zauważyła kawałek tatuażu na ręce.
- Ten tatuaż.
- Odpowiedz mi na pytanie nim się zdenerwuję.
- Smoczy Zabójca, Salamander.
Dokładnie tym był. Zabójcą, i nie przeszkadzało mu to. Wielu ludzi rozpoznawało go właśnie przez ten tatuaż, przedstawiający potężnego, mitycznego stwora. Skąpał wszystko w szkarłatnych płomieniach, siał zniszczenie i śmierć.
- Sama wydałaś sobie wyrok.
No to chyba na tyle. No cóż rozdział wyszedł mi gorzej niż myślałam, ale takie są początki. Nie martwcie się, nie będzie magii ani nic takiego. To prawdziwy świat. Chyba biję swoje rekordy, drugi rozdział a ja Natsu dała na minę. Ale przynajmniej coś się dzieje. W kolejnym rozdziale pojawią się pozostałe postacie.
Co tu dużo mówić dobra robota rozdział super no i nie ukrywam ciekawie opisałaś wybór broni kaliber itp a co do roboty Natsu mi się podoba tez takiej poszukam hahah :) Czekam na kolejny . Pozdrawiam Dragneel.
OdpowiedzUsuńJejku, szkoda ze nie mam czasu akurat teraz na napisanie komentarza -,-
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny *-*
Ta dziewczyna mnie irytuje trochę >< no ale cóż xD
Życzę weny. Pozdrawiam ciepluuutko, i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! *o*
O ranyści!!! Genialnie :D. I tak, jak myślałam - Natsu zabija na zlecenie :D. Bardzo fajnie Ci to wyszło, więc nie mów, że słabo, gdyż tak nie jest :). Tylko zła jestem, bo nie dostałam powiadomienia, że dodałaś nowy rozdział... Ale to pewnie przez to, że na Google+ masz inny pseudonim :). Ale wróćmy do rozdziału. Opis akcji, rozmowy między Grayem, a Natsu i ten nonszalancki sposób bycia Dragneela - ciekawe i do takiej historii pasuje jak ulał :D. Tez mam zamiar założyć bloga o FT (ale pewnie się powtarzam) i na pewno pojawią się na nim historie dotyczące świata realnego :D. Także, mam nadzieję, że mnie odwiedzisz :D. Pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej :D.
OdpowiedzUsuńAle super jezusie twoja wena się z ciebie wylewa jak potok łez z moich oczu czytając twoje blogi. Każde słowa trafiają do mojego serca zaś tam są one skrywane by nigdy nie uciekły . Emocje towarzyszące przy czytaniu twoich wszystkich blogów nie są porównywalne z niczym ,potrafisz trafić we wszystkie skryte marzenia i je ujawnić za ci cię kocham . Dziwny los sprawił ,że teraz mogę mowić do ciebie Przyjaciółko i nie wiem czy ty uważasz tak samo nie wiele mnie to obchodzi . Dobra nie ważne ! Trzeba pisać normalny kom taaaaak więc ...
OdpowiedzUsuńNatsu to porąbany świtnięty psychopatyczny ... Słodziak ;* Hahaha nic na to nie poradzę jest kochany ale powinien zluzowych . Dziękuje za to ,że we mnie wierzysz i za to ,że dzielnie czytasz mój gówniany blog . Arigatou ! Tyle ode mnie ,a i jeszcze coś pamiętaj ,że nie wszystko złote co się świeci :) Aaa i choć śmierć jest daleka ciału ,jest bliska sercu :* buziaczki !
No, no! Po tytule opowiadania mimo wszystko nie spodziewałam się tak konkretnej akcji. Ale zaskoczyłaś mnie na plus :D Niektóre teksty rozbawiały mnie do łez, jak i niektóre sytuacje przyprawiały mnie o szybsze bicie serca. Na prawdę dobra robota :) Zaskoczył mnie pistolet jaki posiada Dragneel (taki niemiecki grat? xD - grat przez to, że broń ma swoje lata), ale to dość oryginalnie wyglądająca spluwa, więc jest ciekawie :) Mogłabym się przyczepić do jednej rzeczy, ten z butelką benzyny, ale nie będę zdradzać o co chodzi (bo kiedyś chcę to napisać u siebie :P). Poza tym ciężko nazwać piromana kogoś, kto wlał benzynę do butelki i ją podpalił, no ale tu już czepiam się pierdół. Ważne, że było wejście smoka :DDD
OdpowiedzUsuńO wiele bardziej zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem niż pierwszym, chyba znalazłam kolejnego ulubionego bloga :3 Szkoda tylko, że postacie są aż nazbyt jak dla mnie pesymistycznie nastawione do swojego życia i pracy. Fajnie, że mają świadomość o swojej "śmiertelności" , ale z takim nastawieniem mają większą szansę na kipnięcie przy akcji xD Chociaż jak już są na tej akcji, to jest zupełne tego przeciwieństwo. Do tego tekst "Jeśli zabijasz, stajesz się mordercą. Ludzie z nienawiści do ciebie, sami posuną się do zabójstwa. Mam być szczery? Tak naprawdę, nie zasługujemy na spokojną śmierć." - muszę przyznać, nadaje się na dobrą książkę. Aż przeczytałam to zdanie z 5 razy, tak mi się spodobało, chyba sobie je gdzieś zapiszę, do jakiegoś zeszyciku czy coś, podając oczywiście autora :D
Aaaa, chciałam już kończyć, a zapomniałabym o bardzo ważnej rzeczy - bardzo fajny szablon, a jak zobaczyłam, że sama go zrobiłaś to aż szczęka mi opadła. Świetnie ci wyszedł :D
Rozdział po prostu miodzio :D Czekam z niecierpliwością na dalszy rozdział :> Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńMam tylko jeden zarzut wobec ciebie .... CZEMU TAK MAŁO I CZEMU TAK DŁUGO NIE MA KOLEJNEGO?!
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że genialne, nie spodziewałam się tak dobrej akcji, a te gatki Natsu i Graya to mnie tak powaliły, że ledwo udało mi się pdonieść z podłogi, a szczególnie ten tekst z yaoi. masz u mnie +, czekam na jeszcze i jeszcze więcej i do zobaczyska. A i weny życzę :)
Witam serdecznie, dobry wieczór, dzień dobry, i tak dalej.
OdpowiedzUsuńJeśli napiszę, że weszłam z nudów, to skłamię. Chciałam pojawić się u Ciebie już wcześniej, ale wiesz co... po prostu nie lubię ludzi, którzy piszą lepiej ode mnie, a opis Twojego bloga właśnie o tym fakcie mnie poinformował. Przełamałam się i nie żałuję, oj nie...
Relacje między Grayem a Natsu są parszywie naturalne. Nie ma tego w m&a, tam sobie ubliżają, owszem, ale Ty pokazałaś nam coś o wiele bardziej realnego. Ci goście mają napięte nerwy, żyją wśród śmierci, ale stać ich na luz i odrobinę zabawy, na śmieszne teksty i krótkie, treściwe odzywki. Gadają jak faceci z krwi i kości, chwała Ci za to.
Nie lubię NaLu, bo namnożyło się tego, jak grzyby po deszczu, ale Twoja wersja chyba mi pasuje. Chyba, bo dopiero zaczynasz, więc nie wiem, czy nie wejdziesz na poziom "Bardzo-Słodkie-Romansidło", ale mam przeczucie, że nie popełnisz tego błędu i zaserwujesz nam dawkę wspaniałego talentu literackiego.
Rozdział czytałam jednym tchem, niektóre fragmenty czytając po kilka razy, bo były tak interesujące i prawdziwe, że spokojnie mogłyby być podstawą do stworzenia alternatywnej wersji FT. Brawo, wielki szacunek za to, jestem pod wrażeniem i na pewno będę czytać dalsze rozdziały.
Błędów, choć wypatrywałam, nie znalazłam, kolejny plus. Na dodatek Twój lekki styl pisania, zgrabnie formowane zdania które tworzą spójną całość są po prostu przyjemnością w czytaniu. Jesteś jedną z niewielu autorek, na których blogi patrzę w ten sposób, i jestem Ci wdzięczna, bo ciężko znaleźć w blogosferze coś naprawdę ciekawego, dobrego i na wysokim poziomie.
Jestem ciekawa, co z tą laską. Niech jej wpakują kulkę w łapkę, przestrzelą, tak na pamiątkę, coby miała, a na pewno wszystko wyśpiewa. Dzięki Ci za normalnego, męskiego Natsu, nie dzieciaka z rozwichrzoną czupryną, roztrzepanego i po prostu głupiego, za pomysł na pokazanie czegoś prawdziwego, bo potrafię wczuć się w sytuację Lucy, która nie wie, czy następny liścik od Natsu nie będzie ostatnim. To smutne i prawdziwe, naprawdę mnie poruszyło. Jesteś wielka.
Dodaję linka, jeśli się nie pogniewasz, i jestem w obserwowanych, z niecierpliwością wyglądając kolejnego rozdziału. Życzę dużo weny i do następnego. Pozdrawiam ciepło.
Rhan, Twoja szczerość mnie powaliła :D. Ale za to właśnie Cię uwielbiam :). I zgadzam się - NatsuSalamander pisze świetnie!!!
UsuńNo ładnie, żebym miała ciary czytając? Tego jeszcze nie grali... Ciesz się i raduj, bo u mnie takie emocje naprawę ciężko wywołać. To jak odbywała się cała ich akcja, było ładnie rozpisane i można było się poczuć jakby się tam było i przez to głównie czułam tę ekscytację. Dodatkowo uwielbiam relacje chłopaków, " Stary to nie jakieś yaoi..." xD , rozjebał mnie ten tekst. Ale naprawdę, pomimo takiej sytuacji można było trochę się pośmiać i to też jest wielkim plusem. Powiem krótko... zakochałam się już na wstępie w tej historii. Nie spieprz tego!
OdpowiedzUsuńMnie ciekawi jedno skad ty sie znasz tak dobrze na broniach? Przerzylas cos takiego czy masz chore mysli czy zaduzo thrillerow sie naogladalas bo twoje opisy jak naprzyklad ta bomba strzelila to sa serio jakbys to przerzyla. Biedna Lu se faceta znalazla zabójce! Dobra w boga nie wierze ale i tak nie zabijaj natsu!!!
OdpowiedzUsuńDobra pozdrawiam cie Natsu twoja Luce.