niedziela, 19 kwietnia 2015

9. Żołnierz

5 października 2014, Hotel Shibuya, Tokio

Ociężale sięgnął po telefon, żeby wyłączyć denerwujący budzik. Powoli usiadł, przecierając zaspaną twarz dłońmi. Godzina 4:30 nie należała do jego ulubionych. 
Siedział przez kilka minut, próbując się przebudzić i zmotywować do wstania. Spojrzał przez ogromne okno, na poranną panoramę miasta. Zszedł z łóżka, naciągając czarne, dresowe spodnie na nogi. Nie powstrzymał uśmiechu na widok śpiącej blondynki. Nachylił się nad nią, składając delikatny pocałunek na obojczyku. Klęknął przy łóżku, przejeżdżając szorstkimi opuszkami palców po nagim ramieniu. Każdy gest wykonywał z czułością, bez podtekstów seksualnych. Była piękna, dla niego idealna - bez najmniejszej wady. 
Niechętnie wstał, kierując się do kuchni. Światło poraziło jego oczy, w wyniku czego potrzebował parunastu sekund na przywyknięcie wzroku. Nastawił wody na kawę, otwierając lodówkę w poszukiwaniu czegoś dobrego na śniadanie. Potarł kark, ziewając przeciągle. 
- No co? - Odebrał telefon, czując wibracje w kieszeni. Nie musiał spoglądać na wyświetlacz, żeby wiedzieć kto jest nadawcą. Zalał kawę wrzątkiem i mlekiem, leniwie mieszając.
- Podjedziesz po mnie? Ostatnio ja jechałem - Albo nie ma paliwa, albo zostawił gdzieś samochód, albo po prostu nie chce mu się wcześniej wychodzić. Dragneel rozważył w głowie te opcje, doskonale znając przyjaciela. 
- Dobra, będę o...zadzwonię ci jak będę wyjeżdżał - Poprawił się upijając łyk pobudzającej kawy. 
- No dobra, to zaczynam się zbierać - Po tych słowach skończyli rozmowę. Salamander odłożył telefon na blat, wyciągając składniki na kanapki. Jego ruchy były dość leniwe i powolne. Zdecydowanie się nie wyspał. Czemu musiał zaczynać pracę tak wcześniej? 
Trzymając w jednej dłoni kromkę z sałatą, szynką, serem, pomidorem i ogórkiem, zaś w drugiej kubek parującego napoju wszedł do gabinetu, kładąc naczynie na biurku. Wyciągnął z szuflady Mausera C96. Otrzepał dłonie z okruszków, zgarniając dokumenty, wciąż leżące w drukarce. Westchnął ociężale, wracają do kuchni po kolejną kanapkę.
Zerknął za zegarek, pozbywając się duszkiem reszty kawy. Szybkim krokiem zniknął za drzwiami łazienki, wchodząc pod prysznic. 
Zimny strumień wody ocucił zaspany umysł różwowowłosego. Jego plecy szpeciła blizna uzyskana na ostatniej misji. Rozważał powiększenie tatuażu w celu zasłonięcia szramy. Zawsze tak postępował. Nienawidził blizn - pieczętowały przeszłość, którą pragnął posłać w niepamięć. 
Obwiązał biały ręcznik wokół bioder, przeglądając się w lustrze. Nałożył piankę do golenia, precyzyjnymi ruchami pozbywając się delikatnego zarostu. Przemył twarz zimną wodą, zaczynając szczotkować zęby.
Wykonywał zwyczajne, codzienne czynności jak każdy mężczyzna. Zaraz po tym chwyci broń, wchodząc na planszę brutalnej oraz krwawej gry.
Czarne, proste spodnie kontrastowały z granatową bluzką z długim rękawem i dekoltem wyciętym w serek. Ciemnobrązowe, jesienne buty od Tommy'ego Hilfigera, oraz grafitowa, sportowa kurtka.
Schował Mausera do kabury, idąc w stronę łóżka. Kucnął przy jego brzegu, gładząc kciukiem policzek ukochanej. Uśmiechnął się ciepło, składając czuły pocałunek na jej czole. Dzisiaj nie zostawi liściku, ani żadnej wiadomości - jako znak, że na pewno wróci. Nie potrafił odwrócić wzroku od ukochanej, kochał na nią patrzeć, podziwiać lekką urodę. Przejechał kciukiem po dolnej wardze Heartfilii, składając pocałunek w owym miejscu.
- Do zobaczenia wieczorem - Szepnął, ociężale podnosząc się na nogi. 



♦  ♦  ♦


Siedział w samochodzie, stukając nerwowo palcami o kierownicę. Ileż można czekać na Graya? Westchnął ciężko, opierając skroń na dłoni. Kątem oka zerknął przez szybę.
- Jestem - Brunet wsiadł do pojazdu, poprawiając kaptur czarnej bluzy. Na powitanie otrzymał mordercze spojrzenie Dragneela. - No co?
- Jajco. Dłużej się nie dało? - Nieco zirytowany przekręcił kluczyk w stacyjce. Fullbuster jedynie przewrócił oczami, zapinając pasy bezpieczeństwa. Nie będzie mu się tłumaczył, zwłaszcza że Natsu sam nie zawsze jest punktualny. 
- Ma namiary?
- W schowku. Cana wszystko przesłała
Brunet wyjął plik dokumentów, dokładnie je przeglądając.
- Raczej do nieba nas nie wezmą - Zażartował, widząc liczbę zleconych zabójstw.
- Złego diabli też nie biorą - Skręcił w odpowiednią stronę, zgodnie z poleceniem GPS. Słońce wschodziło ku horyzontowi, nadając dotychczas ciemnemu niebu, porannych barw. 
- Nie żebym nie wierzył, że damy sobie radę czy coś...ale jakim cudem mamy zabić dziesięć osób. I co to u diabła jest Eisenwald? - Przekartkował szybko wszystkie strony, zwracając wzrok na różowowłosego przyjaciela, który skupiał się bardziej na prowadzeniu samochodu niż na słowach Fullbustera. Z resztą tak jak zawsze.
- Tak jak powiedziałeś, cudem. Co ja informacja, żeby wszystko wiedzieć? 

- Jak taki mądry zawsze jesteś, to chyba powinieneś - Na dźwięk tych słów, Dragneel uniósł jedną brew ku górze, ledwo powstrzymując dłonie przed przekręceniem kierownicy w odpowiednią stronę, by pasażer miał bliskie spotkanie z budynkiem lub innym pojazdem. W gruncie rzeczy potrzebował go do współpracy, więc taki bieg wydarzeń był niekorzystny dla obu stron. 
- Sprawdź to inteligencie, nie robisz w tym od wczoraj - Ponaglił go, zbliżając się do odpowiedniego miejsca. Gray prychnął pod nosem, wyciągając z kieszeni czarnego smartfona. Byli najlepszymi przyjaciółmi, a mimo upływu tak wielu lat wciąż pozostawali tacy sami. Ich docinki stały się nieco bardziej odpowiednie do wieku, to była jedyna różnica. Ale czy człowiek nie ukrywa swoich słabości pod kruchą powłoką?
- Sprawdziłem w naszej bazie danych, nieco to uzupełnili. Einswald - powstali znikąd, i...chcą dołączyć do naszej gry - Zaśmiał się, przewijając tekst. - Wykonują czarne zlecenia, czyli zabijając naszych klientów i dodają nam roboty - Sprostował, blokując ekran. - Czyli jak ich nie zabijemy a następny raz rozwalisz samochód, to nie będzie nowego

- Jak bardzo wkurwiający potrafisz być? - Zapytał, parkując samochód na niecodziennie pustym parkingu, jak na normalny dzień pracy w centrum Tokio.
- Dla ciebie mogę się postarać 
- Oh przestań bo będę musiał cię uściskać - Odparł, wysiadając z pojazdu. Ostatni raz sprawdził czy ma naładowaną broń i wszystko co potrzebne, by szybko i zwinnie wykonać zlecenie. Co tym razem wydawało się nieco trudniejsze. 
- Czemu mam wrażenie, że przez tą miłość zabrakłoby mi tchu? - Zwrócił się bardziej sam do siebie, zrównując krok za różowowłosym. 


♦  ♦  ♦

Hotel Shibuya, Tokio


Otworzyła powoli oczy, zadziwiająco pobudzona, choć nawet nie rozbrzmiał dźwięk budzika. A może zaspała? Zerknęła na wyświetlacz telefonu. Odruchowo zaczęła szukać wzrokiem niewielkiej karteczki z charakterystycznym, niedbałym pismem. Szafka, łóżko, stolik - nigdzie ani śladu wiadomości. Z jakiegoś powodu wywołało to uśmiech na jej twarzy.
Przeciągnęła się, czując jak pojedyncze promienie słońca padają na jej smukłą posturę. Wzrok brązowych tęczówek mimowolnie powędrował na miejsce partnera. Położyła głowę na jego poduszce, wdychając charakterystyczny zapach Natsu. Oplotła ją ramionami, podkulając nogi pod piersi. Pragnęła, choć przez tydzień, budzić się koło niego, móc przytulić na powitanie, pocałować słodkie usta i usłyszeć zachrypnięty głos. Czy wymagała zbyt wiele?

Codziennie był tak blisko niej, a równocześnie tak daleko. Zamknęła oczy, wyobrażając sobie że ten różowowłosy chłopak leży obok niej, silną dłonią gładząc drobne plecy. Iluzja umysłu wywołała przyjemne ciepło doprawiane mrowieniem, rozchodzące się po całym ciele.
Po paru minutach zwlekła się z łóżka, odganiając marzenia o ukochanym. Szkoła, jak i codzienne obowiązki, czekały. Spokojnym krokiem ruszyła do kuchni, zaś jej wzrok powędrował w stronę ciemnych drzwi, wprowadzających do gabinetu Dragneela. Jakaś nieznana siła, ciekawość, intryga ciągnęły ją w tamtą stronę, by odkryć tajemnice, kryjące się w tej jednej osobie. 


♦  ♦  ♦


Dzielnica Shinjuku, Tokio

Erza przyglądała się dwóm znajomym sylwetkom, krzyżując ramiona na piersi. Szkarłatne pasma luźno opadały na smukłe plecy, odziane czarną, dopasowaną bluzką z podwiniętymi do łokci rękawami, doskonale podkreślającymi kobiece walory. Spokojny krok za krokiem szła do przodu, gdzie słychać było cichy stukot ciemnobrązowych kozaków zasłaniających łydki i część ciemnych dżinsów. Uniosła podbródek, zatrzymując ruch, kiedy do jej uszu dotarł nieznaczny szmer. Sięgnęła po zawieszony na plecach Karabin UZI SMG. Jest to broń strzelającą amunicją małokalibrową bocznego zapłonu. Posiada on składaną kolbę, bezpiecznik manualny oraz bezpiecznik chwytowy. Obudowę z aluminium lotniczego o podwyższonej wytrzymałości, dzięki czemu miała pewność że broń przetrwa nawet jej działania. Magazynek mieście 20 nabojów, zaś kaliber wynosi 22 LR. Wyposażony jest również w przyrządy celownicze, takie jak przeziernik, regulowany w pionie i w poziomie.
Nie chowaj się.
Szepnęła w myślach, brązowymi tęczówkami mierząc otaczający ją krajobraz nowoczesnego miasta. Choć ta uliczka była pusta, zaniedbana, wyniszczona od ciągłych walk i sporów. 
Odwróciła się napięcie, kładąc wskazujący palec na spuście. 
No dalej, wychodź.
Obserwując niewidoczne ruchy, zachowywała zimną krew. Czarne pasma mignęły w zasięgu wzroku, dając jedną nieznaczącą wskazówkę. Cichy chichot, śpiewany kobiecym, mrocznym tonem, wywołujący pewnego rodzaju niepokój.
Świst powietrza przecinanego ołowianym nabojem tuż obok jej głowy, zmusił by wszystkie mięśnie napięły się niebezpiecznie. 

Mam cię.
Przed strzałem powstrzymała ją postać intruza. Smukła kobieta o wschodnim wyglądzie. Długie, ciemne, proste i błyszczące włosy, sięgające dolnej części pleców. Makijaż przypominający styl gejszy -  pełne usta pokryte ciemną, błyszczącą szminką. Skośne, ciemne oczy otoczone wachlarzem długich rzęs. 
- Witaj, Erzo - Powitała ją dumnym tonem, unosząc wysoko podbródek. 
- Minerva - Tylko to jedno imię zabrzmiało z ust szkarłatnowłosej.

♦  ♦  ♦

Bunkyo - niedaleko Uniwersytetu Tokijskiego, Tokio

Przesunęła kciukiem po spękanej powierzchni fotografii, nie mogąc oderwać wzroku od uwiecznionej na niej kobiety. Między nią a Dragneelem było pewne podobieństwo, a równocześnie diametralna różnica.
Odwróciła zdjęcie na drugą stronę dostrzegając niewyraźny napis Hana Dragneel 1996. Przymrużyła powieki, obliczając w pamięci ile lat miał wówczas Natsu - zaledwie sześć. Wyobrażała go sobie jako żywiołowego, wesołego, uroczego chłopca z szerokim uśmiechem, iskrzącymi entuzjazmem zielonymi, wielkimi oczyma oraz bujną, rozmierzwioną, różową czupryną.
Po zajęciach nie chciała wracać do pustego domu, siedzieć w samotności i smutnej ciszy.
Jasnobeżowy, zasłaniający połowę ud sweter, w kroju przypominający sukienkę, do której dobrała czarne rajstopy oraz brązowe, skórzane kozaki sięgające do kolan. Proste, blond włosy opadające na, okryte płaszczem, ramiona oraz plecy. 
Sięgnęła po telefon z nadzieją, iż będzie na nią czekała wiadomość, połączenie od ukochanego. Westchnęła z rezygnacją, chowając urządzenie.


♦  ♦  ♦

Klub "BlackDogs", Tokio

Głośna muzyka dudniła w jej uszach, ciężki zapach alkoholu unoszący się w całym pomieszczeniu. Kolorowe światła drażniące oczy wśród ciemności tanecznego klubu. Podniesione głosy rozmowy, energiczne ruchy, zachęcające gesty.
Przedzierała się między ludźmi z delikatnym uśmiechem podkreślonym malinowym odcieniem szminki. Śnieżnobiałe kosmyki idealnie wyprostowanych włosów opadały na ramiona i plecy, doskonale prezentując grafitową bluzeczkę na cienkich ramiączkach z czterema zwiewnymi falbankami z przodu. Długie nogi podkreślone skórzaną, obcisłą spódnicą, zasłaniającą zaledwie jedną-trzecią ud. Całość stroju zakończona czarnymi szpilkami z platformą, odkrywającymi palce. Dopełnione złotym łańcuchem na pięcie. Duże, niebieskie oczy upiększone mocnym makijażem, opierającym się na gęstych rzęsach i stopniowo nanoszonymi cieniami na ruchomą część powieki. Wewnętrzny kącik zaznaczony na biało, przechodzący w szarość, zakończony pewnym pociągnięciem czerni.
Podeszła do wypatrzonego w tłumie mężczyzny, kładąc zgrabną dłoń na ramieniu. Zmierzył ją pożądliwym spojrzeniem, wyginając kąciki ust w nonszalanckim uśmiechu.
- Masz ochotę na drinka? - Zapytał, próbując być usłyszanym przez głośne basy trzęsące salą. Zajęła miejsce obok niego na wysokim krześle barowym, zakładając nogę na nogę. - Dwa razy White Bull! - Zawołał do kelnera, na powrót skupiając swoją uwagę na Mirajane. 
Kobiety mają swoją własną broń. Nie jest ostra, nie robi huku, nie zajmuje wiele miejsca, nie jest obciążeniem. Kobieta sama w sobie jest niebezpiecznym narzędziem, i jeśli tylko pragnie dostanie to czego chce.
Stukała rytmicznie paznokciami o blat, odbierając drink od kelnera. Upiła łyk, pozostawiając na szklance kształt malinowych warg. Spojrzała na mężczyznę spod wachlarzu czarnych rzęs, myśląc o wykonaniu zlecenia. Zabawą nie był taniec na parkiecie, a manipulowanie drugim człowiekiem. 
- Chodźmy w ustronne miejsce - Zaproponowała, co było propozycją nie do odrzucenia. Zgodził się, bez choćby sekundy wahania. Kilkoma łykami wypił zawartość szklanki, podczas gdy Strauss odstawiła alkohol, musząc polegać na pełnej świadomości umysłu. 
W tle rytmiczna melodia Crazy in love prowadziła ich przez zatłoczony parkiet do wyjścia, wprawiając ciała w taneczne, pełne pokusy ruchy. 
Przechodząc obok ochroniarza sprawnie pozbawiła go broni.
Przyparta do ściany, podniosła głowę by spojrzeć w oczy ofiary.
- Więc...co masz ochotę robić? - Gra się rozpoczęła. Ranga, specjalność nie miały tutaj znaczenia. Każdy z nich sięgał po narzędzie mordu, eliminując przeszkody w drodze do zwycięstwa. 

- Wykorzystać cię - Pociągnęła za spust, nie dając mu możliwości odpowiedzi. Kula przeszyła umięśnioną posturę, opadającą bezwładnie na ziemię. - Nie byłeś w moim typie - Szepnęła, wyciągając ze sportowej marynarki portfel i klucze, otwierające drzwi do celu. 
Spokojnym krokiem, jak gdyby nic się nie stało, ruszyła w swoją stronę. Wpisała odpowiedni numer, przykładając smartfona do ucha.
- Trzeba posprzątać  

To nie melancholijna gra na pianinie. W każdym detalu zgłębisz różnicę. Palce nie drażnią delikatnością czarno-białych klawiszy - furiacko pociągają za spust. Sonorystyka nie tworzy charyzmatycznych dźwięków - huk wystrzelanego naboju trwa ułamek sekundy. Finezja nie prowadzi ciała w kompozycyjny taniec - kieruje w szkarłatną przełęcz grzechu.


♦  ♦  ♦

Hotel Shibuya, Tokio

Albert Einstein powiedział kiedyś -"Najważniejsze, abyśmy nigdy nie przestali zadawać pytań. Ciekawość ma swoje własne racje istnienia. Nie sposób nie oniemieć z zachwytu, gdy kontempluje się tajemnice wieczności, życia, czy też wspaniałej struktury rzeczywistości. Wystarczy spróbować pojąć choćby drobny fragment tej tajemnicy każdego dnia. Nigdy nie wolno utracić tej świętej ciekawości". 
Nie w sposób się z nim nie zgodzić, prawda? Człowiek jest stworzeniem ciekawym otaczającego go świata, pragnie przygód, poznawania niewiadomych, odkrywania nowych rzeczy, chce mieć wszystko na własność. Natura ludzka skłania się do rządów terroru oraz namiętności władzy. 
Nie reaguje na ostrzeżenia, jeśli coś skupi jego uwagę, będzie dążył uparcie do celu. Z czasem takie postępowanie można uznać za słuszne, choć może sprowadzić na nas fatum. A więc dlaczego człowiek uparcie dąży do poznania tajemnic życia? 
Odpowiedź kryje się w każdym z nas, bo nikt nie potrafi poskromić żądzy ciekawości. Bądźmy na tyle świadomi, by ponieść konsekwencje popełnionych błędów.
- Co jeszcze ukrywasz Dragneel? 
Mimo wyraźnego zakazu siedziała w nowoczesnym gabinecie, przeglądając każdy jego zakamarek. Jak to jest? Być z kimś w poważnym związku i nic o nim nie wiedzieć, chociaż on wie o tobie wszystko? Nazwać to niesprawiedliwością, czy chodzącą tajemnicą? 
Niedbale napisane notatki, wydrukowane informacje - wszystko związane z pracą, nie zdradzające zupełnie nic. Westchnęła ciężko, podwijając rękawy beżowego swetra. Kątem oka zerknęła na zamkniętą szufladę. Gdzie był klucz? Coś co jest szczelnie skryte przed innymi, skrywa najwięcej niewiadomych. 
Przyniosła z pokoju wsuwkę, majstrując nią przy zamku. Otworzy to, po tylu latach uchyli rąbka tajemnicy, nawet jeśli będzie na nią zły. Ile można się ukrywać? 
- Nie tylko ty jesteś sprytny - Oznajmiła triumfalnie, zaglądając do środka. Wyjęła całą szufladę, siadając na podłodze. Artykuły, wycinki gazet, reportaże, niewyraźne zdjęcia - wszystko związane z jedną osobą. Kto to był? Żaden z tych faktów nie przemawiał do niej, ale tak bardzo kogoś przypominał. Czy Natsu prowadził jakieś własne dochodzenie? To na pewno nie było związane ze zleceniami Fairy Tail. 
Ostrożnym ruchem wyjęła z samego dna plik zdjęć. Kilka przedstawiających ją, ich razem...i jego przyjaciół. Otworzyła szerzej oczy, nie mogąc w to uwierzyć.
Trzy osoby przedstawione na pogiętej, lekko zdartej fotografii. Natsu, Gray i jakiś niebieskowłosy, przystojny chłopak ze szkarłatnym tatuażem zdobiącym jedną stronę twarzy. Nie to ją zaskoczyło, a fakt, iż ich dobrze zbudowane ciała odziane były w żołnierskie mundury. Wszystko wydawało się jeszcze bardziej komplikować.
Na barkach zarzucone ramiona, usta ozdobione zadziornymi, młodzieńczymi uśmiechami, luźne postawy. Oczy każdego z nich powierzchniowe malowały beztroskę i radość, jednak wgłębi kolorów dostrzegała wolę walki, powagę, honor. 
Z niewoli państwowej służby, do więzów bezwzględnego mordercy. 

♦  ♦  ♦

12 lipiec 2009

Spośród setek żołnierzy, nie możesz się wyróżnić, nie możesz być kimś więcej. Jeśli wyjdziesz po za szereg, zostaniesz przestrzelony.
Czym jest ta służba?
Ryzykiem, sprawdzianem odwagi, walką, a dla niektórych pewną śmiercią. Twą powinnością jest oddać życie za honor, zwycięstwo, słuszność. 
Jeden z nich stoi na baczność, z dłonią zaciśniętą w pięść, przyłożoną do serca. Twarz pozbawiona wszelakich emocji. Strach, radość, ból, miłość - nie ma tu na nie miejsca. Wsłuchuje się w szorstki, stanowczy głos przywódcy. Nie może zaprzeczyć, nawet jeśli to co głosi jest niemoralne. Nie może wyrazić własnego zdania. Kara jest bolesna.
Na samym początku było tu tysiące kadetów, zaledwie miesiąc później kilka setek, teraz pozostała zaledwie garstka.
Ktoś się sprzeciwił. Postanowił wygrać swoją rację. Nie odwrócił głowy, aby tam spojrzeć. Nie zmienił swej pozycji. Doskonale wiedział co to za ból i upokorzenie. Popełnił ten sam błąd wiele razy, nim zrozumiał jak niską rangą jest. Podlega rozkazom, obowiązkiem żołnierza jest wykonywanie tego, co nakażą. 
Zrozumieją, dlaczego tak jest. Noszą te same mundury, wykonują te same ruchy. Jak pionki. Nie mogą być spuszczeni z łańcuchów. 
Ktoś ma coś jeszcze do powiedzenia?!
Zacisnął mocno zęby, pozostając niewzruszonym. Przeszedł obok niego, mierząc dowódczym spojrzeniem. 
- Odmaszerować! Czwarta rano zbiórka, nie akceptuję spóźnień
To właśnie jest wojskowa służba. Ostry rygor, test wytrzymałości - bycie psem na rozkazy.
Trochę wymęczony bo wymęczony, ale jest. Przepraszam za błędy i nudę, bo nie ma tu praktycznie żadnej akcji. Trzeba się wziąć do roboty, no naprawdę. Dlaczego wena mnie opuszcza? W sumie nie mam zbyt wiele do powiedzenia, ale powiedziałam że będzie rozdział i jest. Średnio mi się podoba, no ale co zrobić.

12 komentarzy:

  1. Piękne... Świetne... Gdybym tylko miała czas, komentowałabym i komentowała... Ale niestety nie mogę ;-;
    Długo czekałam na rozdział i się nie zawiodłam. Nie wyszedł Ci średnio, wyszedł Ci przecudownie. Fakt, mało tutaj akcji, ale przecież nie w każdym rozdziale musi ona być - trzeba jakieś wprowadzenie do niej, prawda?
    Pozdrawiam, życzę tej weny i zdrówka!

    ~Juvia L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój rozdział jak zwykle mnie powalił, twoja pasja pisania mnie zadziwia i z rozdziału na rozdział kocham twoje opowiadania jeszcze bardziej. Mimo iż tracisz czasami wenę widać nawet w najkrótszym rozdziale, że wkładasz w to swoje serce. Dla mnie żyjesz tymi opowiadaniami. ( oczywiście nie do końca no bo przecież szkoła, znajomi i reszta rzeczy )
    Jedno wiem na pewno, czytałam, czytam i na nieskończoność % będę czytać twoje blogi :) Zresztą to wiesz :3
    Według mnie zasługujesz na lepsze komentarze niż ten mój ale cóż lofczi cię max więc dla ciebie wszystko.
    Cóż mogę jeszcze powiedzieć hmmmm no cóż znasz mnie ... ja czekam na jerze i nic na to nie poradzę przepraszam :c
    Tyle ode mnie odmeldowuje się ! <3

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli podlinkujesz obrazek (tak jak jest to podane na stronie), nie będzie problemu - możesz go u siebie mieć. Zależy mi jedynie, żeby inni mogli dotrzeć do źródła po kliknięciu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To już moja trzecia próba napisania komentarza...
    Rozdział był dobry, choć jak już "chyba" wspominałam męczą mnie trochę te zbyt dokładne opisy...Dobrze wiedzieć jak informacja jest jakoś potrzebna do dalszej treści, a tak to takie zapchanie tekstu niepotrzebne, bo ja i tak (przyznaje się bez bicia) po prostu przelatuje wzrokiem do momentu gdy już mam czytać by wiedzieć co się dzieje.
    Akcji nie było, ale i tak zaczęłaś wstępy do nowych wątków - Natsu w wojsku, Erza i Minerva będzie bitka pewnie, no i chłopaki idą w Tango, więc i tam nie zabraknie wrażeń.
    Następnym razem mów jak wstawisz rozdział, bo ja nie mam czasu na tyle by sprawdzać, czy u kogoś wyszedł rozdział. I odzywaj się "od tak", a nie jak rozdział napiszesz i to jeszcze dobrze po publikacji, blondyno :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam tylko dwa słowa: WIELBIE CIĘ!!!!!!
    Weny!
    Zocha i jej Smoki

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zwykle świetny! Szkoda, że dodajesz je tak rzadko. Mimo to czekam z niecierpliwością na dalszy bieg historii!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział, mimo, że bez akcji, świetny. Trzyma poziom. Ma w sobie tą tajemniczość i zachęca do kolejnego rozdziału. Choć raczej przymusza, bo ja chcę więcej wiedzieć o Panach żołnierzach i konfrontacji Erzy z Minrvą ^^
    No i ja się naczekam, zawieszony... Ale czekać będę, a jak nowy rozdział się pojawi... To dopiero będzie ;)
    Wenki życzę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż... Może zacznę od tego, że dość dawno był dodany ten post, a bloga zwyczajnie wczoraj znalazłam, ale stwierdziłam, że nie mogę zostawić tego bez komentarza, bo Twoje opowiadanie zasługuje na tysiące komentarzy, oczywiście także pozytywnych.
    Nie wiem czemu, ale niedawno wzięło mnie na czytanie fanfików o Fairy Tail i przyznaję szczerze, że szukałam naprawdę dobrych i akurat wczoraj trafiłam.. na piękne dzieło.
    Zacznę od postaci Natsu, bo sprawiłaś, że zakochałam się w nim. No kurewsko dobrze go wykreowałaś i każde zdanie z nim, jak go opisujesz jest normalnie cudowne. Zupełnie inny niż w mandze - taki męski? Chyba tak.
    Fabuła - jak dla mnie bomba, bo kryminał i takie sprawy, sama piszę, więc jestem w temacie :D Na serio jestem zachwycona, Twoje szczegółowe opisy - opisy postaci, kobieto, Ty opisujesz najdrobniejszy szczegół, co jest naprawdę niesamowite. Jestem w stanie przez Twoje opowiadanie wyświetlić sobie film w głowie, i to nie byle jaki! Stworzyłaś tu specyficzny klimat, od którego zwyczajnie dostaję gęsiej skórki i podziwiam Cię za to, że masz tak ogromny talent. Masz piękne opisy. Naprawdę.
    Ściskam serdecznie i przesyłam gorące pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dziękuję za takie miłe słowa. Zrobiło mi się cieplej na sercu, a uśmiech...od ucha do ucha. Aż czuję się winna, że tak długo nic nie napisałam. Może się zmotywuję. Pisanie dla takich osób jak Ty, sprawia mi przyjemność. Uszczęśliwiam kogoś, pobudzam jego wyobraźnię, choć nie wiedziałam że tak potrafię. Jeszcze raz bardzo dziękuję!

      Usuń
    2. Nie musisz dziękować za prawdę ;)
      Aw, będę cierpliwie czekać na rozdział, więc wiedz, że ja tu sobie waruję na następny part.
      Tylko... właśnie mnie naszło to, byś mi tu nikogo nie zabijała, bo za dużo ostatnio o śmierci czytam ;;;;;;

      Usuń
  10. Kiedy w końcu zbierasz się na odwagę i logujesz na stare konto na bloggerze, bo w końcu minęło tyle czasu, że i tak cię nikt nie pamięta. - takie tam gadanie do siebie.
    Ucieszyłam się, gdy udało mi się w końcu doszukać jednego z moich ulubionych blogów sprzed dawna. Na szczęście, mój dawny zachwyt tą historią, nie okazał się być bezpodstawny jak wobec innych. Kiedyś czytałam wszystko, dziś odświeżam pamięć. Większość z tych blogów dziś jest dla mnie...marne, ale ten nie, mimo upływu lat. Dalej uważam to za genialną historię, mimo iż teraz dostrzegłam w niej również wady - skutki zbyt długiego przebywania na wattpadzie.
    Szkoda, że już od tak dawna nie było rozdziału. Nie jestem zła, ale możliwe, że na zawsze pozostaną mi jedynie domysły, co dalej? W dodatku ta historia tak zaskakuje, że nieważne jaką kontynuację (ewentualną) sobie wyobrażę, to jest ona zbyt banalna.

    Uwielbiam twój styl pisania i liczę, że kiedyś tu wrócisz i kontynuujesz...Ja rozważam powrót do nalu.

    - Lucy, której i tak nikt nie pamięta.

    OdpowiedzUsuń